Bezsensowna upartość, irytacja i… alkohol doprowadziły do najmniejszej w moim życiu sprawy sądowej, o wartości przedmiotu sporu 35 gr (słownie: trzydzieści pięć groszy). Choć, jeśli prawdą jest, że wps się zaokrągla, niech zatem wynosi on 1zł.
W wolnych chwilach lubię miło spędzać czas nad naszą warszawską rzeką, zwłaszcza nad jej jeszcze nie zabetonowanymi wałami. Mieszkańcy dzielnicy Tarchomin z pewnością dobrze znają jej dzikie brzegi, z których podziwiać można piękne zachody słońca. Wraz z moimi mieszkającymi tam znajomymi lubimy raczyć się widokiem pięknej przyrody, odstresowując się przy okazji różnymi napojami.
Albo spędzając aktywnie czas strzelając z wiatrówki.
Ważne, aby raczenia się napojami nie łączyć ze strzelaniem, ponieważ może to doprowadzić do ustrzelenia mojego psa, który często mi w tamtych spacerach uczestniczy :)
Początek, środek i koniec spaceru okupione są zazwyczaj odwiedzaniem sklepów, w których można zaopatrzyć się w napoje w brązowych butelkach. Tak się składa, że butelki te są zazwyczaj obłożone kaucją zwrotną w wysokości 35 groszy. Nic szczególnego, wystarczy tylko pamiętać o paragonie i w drodze powrotnej można ten znaczny pieniądz odzyskać:)
Jednakże pewnego pamiętnego dnia trafiłem na bezsensowny upór, który niezmiernie mnie zirytował.
„buteki przyjmujemy tylko na wymianę”
usłyszałem z ust ekspedientki w sklepie Żabka, kiedy chciałem zwrócić jedno opakowanie zwrotne.
No jak to? Kupiłem napój dwie godziny temu, mam paragon, dlaczego nie mogę zwrócić?
„takie są zasady w tym sklepie, zarządzenie szefowej”
.
Sytuacja jak z Misia „nie mamy pańskiego płaszcza i co nam pan zrobi???”.
No właśnie, co zrobić? Można zachować się jak dupa wołowa i ze spuszczoną głową wyjść, i p*zgnąć butelką do kosza, bo jakaś niedouczona sklepowa nie raczyła jej przyjąć… Można też, będąc już wstawionym, zrobić awanturę w sklepie i wymusić respektowanie obowiązujących zasad.
Pierwszy sposób byłby przyzwoleniem na złe praktyki. Drugi byłby obciachowy. Trzeba było wybrać inne rozwiązanie.
Grzecznie poprosiłem o kartkę i długopis. Napisałem do właściciela sklepu „reklamację” opisując sytuację, iż domagam się zwrotu kaucji za butelkę, którą wcześniej sam pobrał. Że ekspedientka odmówiła przyjęcia zwrotu, bo podobno tak jej właściciel każe. Zażądałem zwrotu kaucji przekazem pocztowym (a co, jak ktoś jest wobec mnie złośliwy, to ja jestem złośliwy wobec niego, nie będę podawał numeru konta:), poprosiłem o zrobienie ksera pisma i potwierdzenie jego przyjęcia przez ekspedientkę, co zostało uczynione.
W tym miejscu należy zauważyć, że barrrrdzo nie lubię pozostawiać spraw nie dokończonych. Jeśli już wybiorę jakąś drogę postępowania, to trzymam się jej konsekwentnie i metodycznie. Dlatego gdy po kilku, a może kilkunastu tygodniach, pismo pozostało bez odpowiedzi, nie pozostało mi nic innego, jak wytoczyć powództwo. Ponieważ sklepy Żabki to franczyzy, pozwaną była osoba prowadząca działalność gospodarczą, w CEIDGu znalazłem jej adres, wyglądający na domowy, i tam zaadresowałem pozew.
Suma roszczenia wyniosła 35 groszy, jako podstawę obowiązku przyjęcia butelki podałem Ustawę z dnia 11 maja 2001 r. o opakowaniach i odpadach opakowaniowych (zakończyła swoje obowiązywanie w tym roku, więc przy kolejnym razie będzie trzeba wyszukać nową podstawę:), a jako podstawę zwrotu kaucji – fakt, że kaucja została wcześniej pobrana.
Sąd dla Warszawy-Pragi Północ dość szybko wydał nakaz zapłaty, który (oczywiście) nie został zaskarżony. Wykazując się jeszcze jedną dobrą wolą, przed zawnioskowaniem o klauzulę i skierowaniem sprawy do komornika, napisałem do pozwanej na wygooglany adres email prośbę o płatność, która została już uiszczona dobrowolnie.
Przy okazji, pozwana, chcąc sprawdzić co ze mnie za dziwak, wygooglała remitenta.pl i porozmawialiśmy sobie o posiadanym przez nią wekslu pracownika, który wystawił go jako „odszkodowanie” za poczynioną przez niego kradzież w sklepie.
Możecie nazwać mnie pieniaczem, ja jednak uważam, że to był spór o zbiorowe interesy konsumentów:)
Najnowsze komentarze do wpisów