Weksel jest papierem cennym. Ustanawia zobowiązanie bezwarunkowe, niezależne od jakiegokolwiek zdarzenia. Ustala dług pieniężny, ściśle określony co do sumy. Zawiera abstrakcyjną obietnicę zapłaty. Obietnicę jednostronną w której wierzyciel ma jedynie prawa, a nie obowiązki. Jest przeważnie papierem obiegowym na zlecenie. Musi zadość czynić pewnym warunkom formalnym, a przede wszystkim zawierać wzmiankę, iż jest wekslem. Zobowiązuje ‘wekslowo’ wszystkie osoby, które się na nim podpiszą.

Archives for listopad 2015

Działanie wierzyciela na własną niekorzyść

Miałem okazję przyjrzeć się problematycznej wierzytelności jednego z przedsiębiorców. Zwykłe roszczenie z tak zwanego kredytu kupieckiego, czyli odroczonej płatności za dostarczone towary. Aż się prosi, aby do tego celu zastosować weksel (parafrazując Kononowicza – „od tego on jest”). Ale już pozostawiając na uboczu pytanie dlaczego wierzyciel nie wybrał lepszego sposobu, czytając warunki ograniczające wierzyciela aż mi ostatnie włosy dęba na głowie stawały ze zdziwienia – jak można się było na coś takiego godzić. Chyba tylko z niewiedzy lub z braku spostrzegawczości.

Oto bowiem dłużnik swoje zamówienia na zakupy na kredyt wystosowywał faksem, tudzież skanem, stosując swój własny formularz zamówienia, ładnie się pod nim podpisując i opieczętowując. Jeśli by jednak ktoś myślał, że takie ładne pismo potem ułatwi odzyskanie zapłaty, to się może czasem zdziwić.

Pośród wielu wyglądających na neutralne zapisów można było znaleźć takie oto dwa „kwiatki”:

niekorzystne 1

niekorzystne 2

Co my tutaj mamy?
Zakaz cesji wierzytelności połączony z właściwością sądową ustanowioną wedle siedziby dłużnika, a nie wierzyciela.

Z powyższych zapisów wychodzą dwie praktyczne konsekwencje dla wierzyciela.

Po pierwsze – wierzytelności tej nie zbędzie przez cesję. A trzeba zauważyć, że cesja może istotnie usprawnić proces odzyskiwania wierzytelności – czy to przez to, że wiele firm windykacyjnych działa po uprzednim dokonaniu na nich cesji wierzytelności, czy choćby przez to, że znajdując dłużnika naszego dłużnika możemy mu sprzedać (dokonać cesji) naszej niezapłaconej wierzytelności otrzymując w zamian zapłatę pomniejszoną jedynie o umówione dyskonto.

Po drugie – ewentualny spór sądowy będziemy musieli prowadzić nie w sądzie w naszym mieście, tylko w sądzie w mieście dłużnika.

Zważywszy na fakt, że kwota wierzytelności była rzeczywiście niewielka, nadto że miasto dłużnika było istotnie daleko od miasta wierzyciela, mogłoby się okazać, że koszty samego fizycznego prowadzenia sprawy sądowej mogły by przekroczyć wartość wierzytelności.

I tak się zastanawiam, dlaczego ten ogon (dłużnik) tak machał psem (wierzycielem)? Może czasem warto zadbać o swój interes wierzycielu? Uwaga – przed! udzieleniem kredytu…

Piąta rozprawa w sprawie kieleckich weksli

Sprawy sądowe, cywilne i karne, co do zasady prowadzone są na rozprawach. Dzięki temu to, co strony mogą wyjaśnić w pismach i dowodach z dokumentów, powtarza się jeszcze raz na rozprawie, które często są pustymi terminami. W sprawach karnych to, co świadkowie zeznali w trakcie wcześniejszego postępowania, jest powtarzane jako zeznania w sądzie, a potem jeszcze raz odczytywane są zeznania złożone wcześniej na piśmie. Bez znaczenia, że zeznania nie wnoszą nic do sprawy…

Mogłem zatem uraczyć się na przykład takimi zeznaniami świadków:

– „Nie widziałem nigdy żadnego weksla”
za chwilę:
– „kiedyś podpisywałem weksel na zakup narożnika”.

albo:

– „Znam pana S., syn przyprowadzał go do domu”
by dalej podczas odczytywania wcześniejszych zeznań dowiedzieć się:
– „Nie znam pana S.”

Chyba tego i tak nikt nie słuchał, bo się o takie detale nie dopytywał.

Jeden z obrońców oskarżonych każdego świadka dopytywał „czy podpisywał deklarację wekslową”, na co odpowiedź była zawsze „nie pamiętam” lub „nie wiem”. Być może na braku deklaracji chce oprzeć jakąś linię obrony, ale chyba nie taką, że brak deklaracji oznacza, że weksel może wypełnić ktokolwiek kiedykolwiek? Pomijając już fakt, że deklaracja wekslowa, to znaczy umowa wekslowa na pewno jakaś była, jeśli nie jako osobny dokument, to w postaci umowy kredytowej z Getinbankiem, który te weksle „zgubił” (dawny Wschodni Bank Cukrownictwa), a w najgorszym przypadku w formie ustnych lub dorozumianych ustaleń.

Prokurator z kolei każdego dopytywał się, czy ten kredyt na zakup mebli, AGD etc, który te weksle zabezpieczały, został spłacony. Oczywiście każdy zeznawał, że tak, co też nie ma najmniejszego znaczenia, bo dobrej wiary nabywcy nie niweczy spłacony kredyt, z kolei zła wiara pozostaje złą wiarą, nawet jak kredyt nie został spłacony i z faktu niespłacenia kredytu nie wynika, że ktoś może taki weksel wykraść i na siebie uzupełnić.

Kolejna rozprawa w grudniu.

Kredyt konsumencki a weksle

Temat działalności firm pożyczkowych jest ostatnio modny, zwłaszcza w kontekście przyszłorocznych zmian w prawie (ustawa o kredycie konsumenckim, ustawa prawo bankowe, ustawa o nadzorze nad rynkiem finansowym), zobowiązujących „instytucje pożyczkowe” (to taki nowy byt prawny) do działania pod ściśle określonymi rygorami – między innymi wyłącznie w formie spółki z kapitałem nie mniejszym niż 200 000 zł. Jak się to ma do „pożyczek na weksel”? Dogłębne opisanie tego zagadnienia to na pewno zadanie na sążnistą opinię prawną, niemniej jednak niech do zaczątku dyskusji na ten temat będzie poniższy felieton autorstwa Błażeja Sarzalskiego.

Wraz ze zmianami ustaw regulujących działalność wielu firm pożyczkowych zajmujących się tzw. chwilówkami, ich działalność stanie się prawdopodobnie nieopłacalna. Pożyczkodawcy prowadzący na niewielką skalę swoje biznesy wskazują, że ustawa faworyzuje dużych graczy rynkowych z obcym kapitałem i odpowiednią skalą biznesu. Chociaż nowe regulacje uderzą we wszystkich to właśnie duzi gracze tak czy siak spiją śmietankę. Małe firmy padną, a duże parabanki sobie poradzą, odbijając sobie limity kosztów pozaosetkowych zwiększeniem ilości klientów, przejętych po małych biurach.

Abstrahując od tego jak oceniamy samą działalność pożyczkową, jak i proponowane zmiany, faktem jest, że przedsiębiorcy szukają alternatyw. Chcą uciec od kredytu konsumenckiego i szukają opcji. Czy opcją jest wykorzystanie weksli?

Przyjrzyjmy się problemowi z bliska. Umową o kredyt konsumencki jest umowa o kredyt w wysokości nie większej niż 255 550 zł albo równowartość tej kwoty w walucie innej niż waluta polska, który kredytodawca w zakresie swojej działalności udziela lub daje przyrzeczenie udzielenia konsumentowi, czyli osobie fizycznej, która nie działa w ramach swojej działalności gospodarczej. Czy więc jeżeli konsument przyjdzie do firmy pożyczkowej i wystawi weksel, który ta firma wykupi zapewniając odpowiednie dyskonto, podpadać będzie pod „umowę o kredyt konsumencki”?

Wszystko pozostaje kwestią tego w jakim rozumieniu w przepisach ustawy o kredycie konsumenckim występuje słowo „kredyt”. Możliwe warianty są dwa: wariant wąski – a więc kredyt w rozumienniu przepisów prawa bankowego, bądź szerokim, który nie ma nic wspólnego z umową kredytową zawartą w prawie bankowym. Sama ustawa podpowiada, że mamy do czynienia z kredytem w rozumieniu szerszym, gdyż wprost do kategorii czynności kredytowych ustawodawca zalicza np. umowę pożyczki, czy odroczenie spełnienia świadczenia pieniężnego za wynagrodzeniem.

To szerokie pojęcie kredytu obejmuje, według znaczeń przypisywanych temu słowu w języku polskim nie tylko więc formę pożyczania pieniędzy, na określony czas, z zastrzeżeniem ich zwrotu wraz z odsetkami, ale także kupno lub sprzedaż towarów bez pieniędzy z odroczonym terminem płatności. Czy więc kupno weksla, papieru wartościowego osoby trzeciej jest kredytem w rozumieniu tej ustawy?

Tego typu kupno z dyskontem niewątpliwie ma funkcję kredytową. Sprzedający dostaje pieniądze, zobowiązuje się wcześniej, choć pod innym tytułem prawnym, że te pieniądze odda. Finansuje swoje potrzeby kreując papier wartościowy. Czy jest to więc udzielenie kredytu? Niewątpliwie w tym najszerszym rozumieniu, rozumieniu ekonomicznym, mamy do czynienia z kredytem. Weksel pozwala przecież uzyskać świadczenie niepieniężne od kontrahenta bez natychmiastowej zapłaty, albo środki pieniężne, które później będą podlegać zwrotowi.

O ile wątpliwości moje budzi sytuacja, w której ktoś jest prawnym posiadaczem weksla osoby trzeciej i chce go zbyć, bądź nawet zbywa swój własny weksel, który wystawił wcześniej, niekoniecznie z zamiarem uzyskania kredytu od konkretnej osoby (np. zbycie weksla który jest wekslem in blanco w zakresie oznaczenia remitenta) to absolutnie nie budzi mojej wątpliwości sytuacja, w której ktoś dokonuje czynności wekslowych z pobudki uzyskania kredytu na konkretnych warunkach od konkretnego pożyczkodawcy – przedsiębiorcy. Taki przypadek to modelowy przykład kredytu konsumenckiego, do którego stosujemy ustawę z całym jej dobrodziejstwem.

Inną sprawą jest kwestia tego, czy w procesie sądowym będzie w stanie wykazać, że weksel został wręczony z takich, a nie innych pobudek… albo kwestia tego czy organy nadzoru finansowego będą widziały w działalności przedsiębiorców trudniących się skupem weksli działalność pożyczkową.

Co ma wspólnego podpisanie weksla z gwałtem?

„Nie mam dowodu na to, ale krzyczano na mnie, abym podpisała weksel” […] „czy mogę bronić się tym, że przy podpisywaniu weksla zastosowano groźby bezprawne?” – ostatnio z takimi propozycjami linii obrony przed podpisanym wekslem spotkałem się w swoich rozmowach kilkukrotnie.

Na ile mogą być skuteczne? Niewątpliwie podpisanie weksla pod wpływem błędu, groźby bezprawnej, podstępu nie rodzi zobowiązania po stronie osoby podpisanej. Nie oznacza to nieważności samego weksla (o różnicy pomiędzy nieważnością zobowiązania wekslowego a nieważnością weksla już pisałem).

Tyle że z tymi groźbami przy podpisaniu weksla jest jak z gwałtem. Jak do niego doszło, to wiesz o tym już najdalej następnego dnia. I już wówczas możesz zacząć środki zaradcze, przede wszystkim po stronie postępowania karnego. Jeśli jednak o gwałcie przypominasz sobie jak gwałciciel po 3 latach postanawia się z tobą rozstać (lub, analogicznie do weksla: jak przychodzi żądanie zapłaty z tego weksla), to wiarygodność twierdzenia, że w momencie podpisywania weksla było coś nie tak – mocno spada.

Czasem po prostu myli się groźby bezprawne, czy wykorzystywanie podstępu, ze zwykłą niewiedzą po stronie dłużnika. Wierzycielowi nic nie można zarzucić, poza tym, że dłużnik nie do końca wiedział co podpisuje. Czy zatem złożenie swojego podpisu pod oświadczeniem, którego się nie rozumie może zwolnić z odpowiedzialności?

Co do zasady nie, zgodnie z zasadą, że nieznajomość prawa nie zwalnia od odpowiedzialności. Jest to bardzo przydatna fikcja, stosowana masowo we wszelkich umowach. I już nie mówimy o wekslu, którego idea działania jest prosta jak budowa cepa – ale każde inne powszechnie obowiązujące wzorce umów. Weźmy na przykład umowy o kredyt bankowy – przeczyta je zapewne kilka procent kredytobiorców, a zrozumie kilka promili (i wcale nie twierdzę, że akurat ja byłbym w tych kilku promilach). A mimo to nikt nie postuluje, aby z tego powodu masowo unieważniać umowy kredytowe.

Czasem jednak można spotkać sprawy wyjątkowe, jak na przykład ta, w której sąd zwolnił z odpowiedzialności wekslowej 18-letnią poręczycielkę, ponieważ „nie wiedziała co czyniła”. Wyrok trochę, pisząc kolokwialnie, głupi, bo skoro normalnie myśląca, zdrowa psychicznie osoba może wywinąć się z tak prostego zobowiązania jak poręczenie weksla, to należałoby oczekiwać, że tak na oko kilkadziesiąt procent umów o kredyty (a zwłaszcza frankowe ;) można by w analogiczny sposób zakwestionować. A o takich sytuacjach nie słyszałem.

Jak to już kiedyś ktoś napisał tu na blogu „polski sąd może zasądzić wszystko” i czasem nawet absurdalne zarzuty się ostaną. Trzeba jednak mieć na uwadze, że najlepszą obroną przed niepożądanymi konsekwencjami jest niedopuszczanie do nich, szanowanie swojego podpisu i nie składanie go pod byle czym bez znajomości zasady działania podejmowanego zobowiązania. Tylko tyle i aż tyle.