Rzeczy dziwne i ciekawe-znalezione w sieci :)

O wszystkim, co nie dotyczy weksli i windykacji, ale - według ciebie - powinno znaleźć się na tym forum
silentlex
Posty: 702
Rejestracja: 23 cze 2011, 18:35

Rzeczy dziwne i ciekawe-znalezione w sieci :)

Post autor: silentlex » 08 lip 2012, 10:58

Kurczaki w Polsce są dobrze traktowane
Krystyna Naszkowska 2012-07-06, ostatnia aktualizacja 2012-07-06 12:56:03.0

- To tylko mit, że kurczaki w Polsce są karmione różnymi świństwami, pobudzaczami wzrostu, antybiotykami, hormonami i lepiej ich nie jeść? - z Maciejem Przyborskim, wiceprezesem Krajowej Rady Drobiarstwa - Izby Gospodarczej, rozmawia Krystyna Naszkowska

Niedawno poszedłem na bazar po rybę. I kiedy zastanawiałem się, czy kupić pstrąga, pani, która stała przede mną, odwróciła się i mówi: ''Proszę pana, niech pan tego nie robi! Te pstrągi są hodowane jak kurczaki w kurniku, stłoczone, karmione antybiotykami, bo bez tego by od razu umarły''. Ręce mi opadły. Jak walczyć z takimi mitami?!

To tylko mit, że kurczaki w Polsce są karmione różnymi świństwami, pobudzaczami wzrostu, antybiotykami, hormonami i lepiej ich nie jeść?

Absolutna bzdura! Mit. To wszystko płynie z niewiedzy i przeszłości i nie ma w tym ani krzty prawdy.

Dlaczego mam panu wierzyć?

Bo się na tym znam. Skończyłem zootechnikę, przez wiele lat prowadziłem fermę drobiu, jestem pasjonatem swego zawodu. Moja mama dr Hanna Przyborska była zootechnikiem i specjalistką w hodowli drobiu, była prekursorem wszystkich linii genetycznych sprowadzonych do Polski.

W moim domu jadało się i jada przede wszystkim drób.

Niestety, ten mit o faszerowaniu kurczaków ''różnymi świństwami'' jest dość powszechny. Kiedyś przez pół godziny przekonywałem pewną znaną dziennikarkę, że kurczaki kupowane na targu są bardziej ryzykowne dla naszego zdrowia niż te kupione w supermarkecie.

Dlaczego?

Na targu kurczaki leżą bez opakowania, w otwartych pojemnikach w lodzie, czyli cały czas wchłaniają niewiadomego pochodzenia wodę z tego rozpuszczającego się lodu, są podatne na kurz z tego targu, kontakt z ludźmi itd. Nic też nie wiemy o tych kurczakach - skąd pochodzą, kiedy zakończyły swój żywot. Kurczak sprzedawany przez renomowaną firmę ma w swoim opisie pochodzenie - wiadomo, z jakiego stada pochodził (znamy nawet jego tatę i mamę), z jakiej wylęgarni; wiemy, że na każdym szczeblu rozwoju był badany, czym był karmiony. A od siedmiu lat, od kiedy jesteśmy w Unii, cały łańcuch pokarmowy takiego kurczaka jest dokładnie kontrolowany. I zapewniam, że to jest przestrzegane, walczymy bowiem o zbyt wielką stawkę. W ciągu tych siedmiu lat gwałtownie wzrósł eksport naszego mięsa drobiowego - siedem lat temu eksportowaliśmy ok. 40 tys. ton rocznie, teraz - 480 tys. ton, z czego ok. 85 proc. do Unii. Jesteśmy potęgą. W ubiegłym, trudnym przecież roku znowu nasza produkcja wzrosła o 20 proc.! W eksporcie mięsa indyczego wyprzedza nas tylko Francja, a kurzego - tylko Holandia. Proszę sobie wyobrazić, że my eksportujemy aż 80 proc. produkowanych w Polsce filetów indyczych! Wysyłamy drób do Anglii, Niemiec, Francji, ale też do Hongkongu, Rosji i Afryki.

Co to oznacza?

Ano to, że nastąpiliśmy na odcisk unijnym producentom drobiu. Nasi koledzy z innych krajów, dla których staliśmy się niespodziewaną i groźną konkurencją, tylko czekają na nasze potknięcie, by ten eksport zablokować.

Reprezentuję w Brukseli całe polskie drobiarstwo w organizacji unijnego drobiarstwa AVEC i widzę, jak zmienia się nastawienie naszych unijnych kolegów do nas, w miarę jak rośnie nasza produkcja. Ciągle muszę odpierać ataki: czy dobrze schładzamy nasze mięso, jak transportujemy, czy opakowania są właściwe itp. My musimy przestrzegać wszelkich norm - unijnych, polskich i światowych - choćby dlatego, że produkujemy 130 proc. naszego krajowego zapotrzebowania i te 30 proc. nadwyżki musimy wyeksportować. Nasze zakłady spełniają nie tylko te obowiązujące normy, ale nawet takie wymuszane przez klientów. Na przykład są sieci fast foodów - nie podam nazwy, by nie robić reklamy - które życzą sobie, by kurczak, którego kupują, nie jadał pewnych surowców, np. pochodzenia zwierzęcego, by miał więcej przestrzeni do życia, by żył dłużej, cieszył się tym życiem itd. I producenci się do tego stosują.

Ale czy może się zdarzyć, że taki hodowca drobiu dodaje do pasz pobudzacze wzrostu, np. hormony?

Nie. Od początku lat 90., od kiedy podnieśliśmy żelazną kurtynę, produkcja drobiu zmieniła się w Polsce zasadniczo. W czasach PRL myśmy w Polsce mieli kurczęta, które wolno rosły, bo nie było dewiz na sprowadzanie nowych linii genetycznych. Wtedy kurczak zjadał mnóstwo paszy, a rósł wolno - w osiem tygodni osiągał wagę do 1,6 kg. To była ekonomiczna katastrofa, więc niektórzy dodawali jakieś przyspieszacze wzrostu. Jeśli chodzi o same hormony, to ja w ogóle nie znałem żadnego producenta, który to robił. Zresztą weterynarze twierdzą, że hormony podawane w paszach są nieskuteczne, bo zbyt szybko ulegają zniszczeniu, a nie wyobrażam sobie robienia zastrzyków kurczakom. Chodzi więc raczej o pewne antybiotyki, które działały jak stymulatory wzrostu.

Dziś w ciągu 40 dni kurczak osiąga wagę ponad 2 kg i żadne pobudzacze nie są już potrzebne. To jest możliwe, bo w latach 90. sprowadziliśmy do Polski nowe linie genetyczne kur mięsnych, takie szybko rosnące. A do tego przyszły do nas wyspecjalizowane, światowe wytwórnie pasz przygotowujące karmę zbilansowaną, zawierającą dokładnie wszystko to, co potrzebne jest kurczęciu, by dobrze rosło. Podobnie postępują dziś wytwórnie pasz z polskim kapitałem.

A jak to wygląda od strony prawnej?

Od 2004 r., czyli od wejścia do Unii, obowiązuje u nas zakaz dodawania mączek zwierzęcych, a od 2006 - antybiotyków jako stymulatorów wzrostu, czyli umieszczania ich w paszach, by przyspieszały wzrost. Nie ma zakazu dodawania antybiotyków jako takich, bo czasami są one konieczne, kiedy zdarza się choroba. Ale są wówczas dodawane do wody pod ścisłą kontrolą lekarza weterynarii, z odpowiednim okresem karencji, tak by nie znalazły się w mięsie i nie dostały do organizmu człowieka. Bo na czym polegała zła fama antybiotyków? Na tym, że kiedyś producenci nie przestrzegali tego okresu karencji i dawali je niemal do czasu odstawienia kurcząt do ubojni. Były więc one w mięsie drobiu, a z mięsem zjadane przez ludzi, co prowadziło do spadku odporności człowieka na dany antybiotyk.

Ale o tym możemy zapomnieć, tego się dziś nie stosuje.

Przed reformą Balcerowicza nie można było kupić wysokobiałkowej paszy. To był rynek ścisłych przydziałów i kombinacji. Przez całe lata 80. miałem fermę drobiu i dobrze wiem, jak to wtedy wyglądało.

To czym pan wtedy karmił kurczęta, skoro nie było dobrych, zbilansowanych pasz?

Robiłem pasze samodzielnie. Jeździłem na targ do Żyrardowa po drożdże, które pochodziły z gorzelni, od handlarzy kupowałem pszenicę, w jakimś GS dokupowałem koncentrat dla prosiąt. To sobie wedle własnego wyczucia i doświadczenia mieszałem. Żadnych ''ulepszaczy'' nie dawałem.

To skąd ten mit?

Głównie z niewiedzy. Pamiętam, że kiedyś jakiś dziennikarz napisał o pewnym antybiotyku, że to hormon. Takie rzeczy łatwo się pisze, ale bardzo trudno prostuje.

Niedawno w jednym z odcinków popularnego serialu ''Kiepscy'' ktoś powiedział, że do Polski jeden z supermarketów sprowadził w celach promocyjnych tony kurczaków faszerowanych hormonami. Tragedia! Jestem przekonany, że mnóstwo ludzi w to uwierzy!

A dziś producent też może sam robić pasze?

Dziś to byłby absurd. Samodzielnie nie zdoła tak zbilansować paszy, jak robią to specjaliści. Do tego nie potrafi jej zgranulować do takich cząsteczek, które kurczęta chętnie zjadają i dobrze trawią. A żadnych ulepszaczy i tak nie doda, bo - po pierwsze - w Unii obowiązuje całkowity zakaz, a po drugie - jest to zbędne, bo dzięki postępowi genetycznemu oraz nowym technologiom poprawiającym komfort życia ptaków kurczęta i tak szybko rosną.

A co ze światem? Z USA, Brazylią, Tajlandią? Czy importowane z tych krajów mięso drobiowe jest bezpieczne?

Unia broni się przed importem dwutorowo. Z jednej strony podkreśla wszędzie, gdzie się da, pochodzenie mięsa unijnego, np. Francuzi piszą na opakowaniu, że ten kurczak urodził się we Francji i we Francji był karmiony, Niemcy dają swoją flagę itd. Z drugiej - zgadza się na import tylko z tego kraju, który pozwala na unijne kontrole w swoich zakładach, tak jest w Brazylii czy Tajlandii. No i oczywiście takie mięso przyjeżdża do Unii zamrożone, a w Unii obowiązuje zakaz rozmrażania i sprzedawania takiego mięsa jako świeżego. Dlatego jest ono dodawane wyłącznie do przetworów, nie kupimy go w sklepie w postaci np. świeżych udek czy filetów. Często słyszę, że zalewają nas udka kurze z Brazylii - to kolejny mit.

Dobrze pamiętam jak w latach 90. płynęły do Polski statki pełne kontenerów z mięsem drobiowym z Brazylii i USA.

To było przed rundą urugwajską GATT - zanim przystąpiliśmy do Międzynarodowej Organizacji Handlu (WTO). Dziś jako członek WTO jesteśmy przed tym chronieni. Dziś to my zalewamy inne kraje naszym mięsem.

A w USA można karmić kurczęta pobudzaczami wzrostu?

Tam jest bardziej liberalne podejście do stosowania antybiotyków. Ale główny powód, dla którego nie sprowadzamy mięsa drobiowego ze Stanów, jest taki, że tam chroni się je przed salmonellą poprzez chlorowanie mięsa po uboju. Unia się na to nie zgadza. Drugi powód jest taki, że w Stanach ptaki karmi się kukurydzą modyfikowaną genetycznie, tego też Unia nie chce.

Przecież w Unii karmi się kurczęta soją z GMO sprowadzaną m.in. ze Stanów.

Tak, ale soi w Europie nie uprawiamy, natomiast kukurydzę - owszem. Zdaję sobie sprawę, że to hipokryzja, ale tak jest.

Jeśli wiemy, że mięso, które kupujemy w sklepie, jest bezpieczne, że hormony i antybiotyki to mit, to czy warto się przejmować takimi opiniami?

Warto, zdecydowanie. Nasi odbiorcy z Zachodu, którzy i tak mają skłonność do traktowania nas jak strefy B, wszelkie takie negatywne artykuły, jakie ukazują się w prasie, wykorzystują, by walczyć o obniżkę ceny. A konkurenci - by wyrugować nas z unijnego rynku. Z drugiej strony chcemy, by polscy konsumenci nabrali zaufania do naszych produktów, bo naprawdę jesteśmy świetni w tym, co robimy.

Teraz w wielu krajach Unii rośnie apetyt na kurczęta chowane ekstensywnie - mają rosnąć wolniej, jeść inne pasze, takie spowalniające wzrost, dłużej żyć w lepszych warunkach i dłużej cieszyć się życiem.

Tak jakby przekładamy wajchę - zamiast przyspieszać wzrost, spowalniamy go. Tak jest w Anglii, Niemczech, a także we Francji, gdzie sprzedaje się mięso kurze pod marką Label Rouge. Taki kurczak musi żyć przynajmniej 81 dni, ma dużo przestrzeni, żyje przy świetle dziennym. Jego mięso kosztuje trzy-cztery razy więcej niż tego, który żyje 40 dni, ale już dziś ta marka ma 15 proc. rynku drobiowego we Francji.

Klienci wybierają mięso takich ''szczęśliwych ptaków'', by poczuć się bardziej ludzcy czy dla smaku?

Obie te rzeczy. Na klientów bardziej wrażliwych działa hasło ''szczęśliwych ptaków'', są gotowi za ten komfort więcej zapłacić. Ale smak jest też inny. Każdy tydzień życia kurczaka ekstensywnego powoduje, że jego włókna mięśniowe są twardsze. On w wyglądzie i smaku zaczyna przypominać wyścigowe kurczaki z podwórek naszych babć. Te ptaki musiały się nieźle nabiegać, by znaleźć pokarm. Często kiedy jestem we Francji, przyglądam się w hipermarketach ludziom, którzy podchodzą do stoiska z takim tradycyjnym mięsem. Niekoniecznie wyglądają na zamożnych. To są emeryci, którzy wolą zjeść mniej, ale z przekonaniem, że jedzą zdrowo, kobiety w ciąży i matki z małymi dziećmi, także szczupłe młode kobiety dbające o swój wygląd.

U nas też są takie kurczaki, zwane zagrodowymi.

Owszem. Różnica jest taka, że nasze szczęśliwe kurczaki stanowią mniej niż 1 proc. całej produkcji. To jeszcze przyszłość w Polsce. Jednak ciekawy jest odbiór tego mięsa przez konsumentów. Otóż niektórzy bardzo chwalą jego smak i jak raz je kupią, to potem już innych kurcząt nie chcą. Ale inni, szczególnie ludzie młodzi, od dzieciństwa karmieni tymi szybko rosnącymi kurczakami, nie chcą wcale tych starych smaków.

Kupuje pan kurę na bazarze?

Nie, nie mam zaufania do niekontrolowanego mięsa. Taka kura zdrowo wygląda, kiedy biega po podwórku, ale może być nosicielem różnych chorób. Zachęcam, by kupować coś, co ma opis, i wierzyć w ten opis.

Tekst pochodzi z portalu Gazeta.pl - www.gazeta.pl © Agora SA
http://www.wysokieobcasy.pl/wysokie-obc ... &startsz=x
silentlex
Posty: 702
Rejestracja: 23 cze 2011, 18:35

Re: Rzeczy dziwne i ciekawe-znalezione w sieci :)

Post autor: silentlex » 08 lip 2012, 11:01

The Internet cannot be displayed

The site you are looking for is not experiencing technical difficulties, it is simply the end of the Internet.
Please try the following:

Click the Refresh button , with no effect.
If you typed the page address in the Address bar, then don't worry, it is probably spelled correctly.
There is no need to check your connection settings, or click the Tools menu, or click Internet Options. Your settings probably match those provided by your local area network (LAN) administrator or Internet service provider (ISP).
That really is not the problem.
If your Network Administrator has enabled it, Microsoft Windows can examine your network and automatically discover network connection settings. That will not help either. So the link to Detect Network Settings is not set to function. Relax. This really is the End of the Internet
You could Click the Help menu and then click About Internet Explorer - but that won't change a thing.
If you wish, you could Click the Back Button - not that it will make any difference!
Click the Bomb button if you think it will help. It won't.
No Errors Found
This is the end.
Internet nie może zostać wyświetlona

Strona szukasz nie problemy techniczne, to po prostu koniec z Internetu.
Prosimy spróbować wykonać następujące czynności:

Kliknij przycisk Odśwież , bez skutku.
Jeśli wpisałeś adres strony w pasku adresu, to nie martw się, to prawdopodobnie jest wpisany poprawnie.
Nie ma potrzeby, by sprawdzić ustawienia połączenia, lub kliknij menu Narzędzia, lub kliknij polecenie Opcje internetowe. Twoje ustawienia prawdopodobnie dopasować dostarczane przez sieci lokalnej (LAN) administratora lub usługodawcę internetowego (ISP).
To naprawdę nie jest problem.
Jeśli administrator sieci włączył to, Microsoft Windows może sprawdzić sieć i automatycznie wykryć ustawienia połączenia sieciowego. To nie pomoże. Więc link do Wykryj ustawienia sieci nie jest ustawiony na funkcjonować. Proszę się odprężyć. To naprawdę już koniec Internetu
Można Kliknij Help menu, a następnie kliknij polecenie Internet Explorer - ale to nie zmienia niczego.
Jeśli chcesz, możesz Kliknij przycisk Back - nie, że będzie żadnej różnicy!
Kliknij przycisk Bomb jeśli uważasz, że to pomoże. To nie będzie.
Nie znaleziono błędów
To już koniec.

http://www.mrog.org/eoti/
Awatar użytkownika
Palestra
Posty: 524
Rejestracja: 27 lis 2010, 19:12

Re: Rzeczy dziwne i ciekawe-znalezione w sieci :)

Post autor: Palestra » 08 lip 2012, 11:11

Temat kurczaków, KACZEK, w ogóle drobiu jest mocno polityczny ;)
"Czyż każdy zacny i poważny człowiek nie wyzna, że wiele nie wie i że ciągle powinien się uczyć?" Cyceron
Awatar użytkownika
Lech
Administrator
Posty: 5833
Rejestracja: 23 lis 2010, 22:09
Lokalizacja: Warszawa
Kontaktowanie:

Re: Rzeczy dziwne i ciekawe-znalezione w sieci :)

Post autor: Lech » 08 lip 2012, 11:17

http://komornikwieliczka.pl/
Strona zablokowana z powodu braku płatności.

Proszę o kontakt z administratorem w celu uregulowania płatności...
Pomoc prawna w sprawach wekslowych
kancelaria (małpa) kpwig.pl
silentlex
Posty: 702
Rejestracja: 23 cze 2011, 18:35

Re: Rzeczy dziwne i ciekawe-znalezione w sieci :)

Post autor: silentlex » 08 lip 2012, 15:06

Lech pisze:http://komornikwieliczka.pl/
Strona zablokowana z powodu braku płatności.

Proszę o kontakt z administratorem w celu uregulowania płatności...
Lechu-to autentyk czy żart ??? :)
silentlex
Posty: 702
Rejestracja: 23 cze 2011, 18:35

Re: Rzeczy dziwne i ciekawe-znalezione w sieci :)

Post autor: silentlex » 08 lip 2012, 15:14

Śledztwo umorzono, bo nie wiadomo kto zainstalował
http://prawo.vagla.pl/node/7941

z cyklu "równi i równiejsi".......

ciekawe czy śledztwo by umorzono w przypadku gdy nie wiadomo by było czy nielegalne oprogramowanie zainstalował ojciec, matka, syn, córka, babcia czy też dziadek -mieszkający razem : ) ???
silentlex
Posty: 702
Rejestracja: 23 cze 2011, 18:35

Re: Rzeczy dziwne i ciekawe-znalezione w sieci :)

Post autor: silentlex » 08 lip 2012, 15:26

WinMend Folder Hidden

Metod ukry­wa­nia pli­ków i fol­de­rów jest dużo. Można ukryć je np poprzez mecha­nizm wbu­do­wany w sys­tem Win­dows. Nie jest to stu­pro­cen­towe roz­wią­za­nie na ukry­cie cen­nych danych. Do tego celu możemy użyć dar­mo­wego narzę­dzia Win­Mend Fol­der Hid­den. Tak ukryte pliki możemy z powro­tem ujaw­niać przy pomocy tego samego opro­gra­mo­wa­nia. Wię­cej dowiesz się, czy­ta­jąc pre­zen­to­waną poradę.
http://toin.pl/6059/winmend-folder-hidd ... zne-pliki/
Jak zablokować stronę internetową?

Załóżmy, że nie tylko Ty korzy­stasz z domo­wego kom­pu­tera. Może Cie iry­to­wać, że np Twoje dzieci za długo prze­sia­dują przy kom­pie, a wszystko przez jedną stronę, którą naj­le­piej byś usu­nął z sieci. W dzi­siej­szych cza­sach, gdzie por­tale spo­łecz­no­ściowe są tak powszechne, że aż nie­zbędne do życia (dla nie­któ­rych;) ludzie prze­sia­dują tam sporo czasu. Jeżeli uwa­żasz, że za dużo i chcesz to “ukró­cić” to przed­sta­wię metodę, gdzie bez zbęd­nych pro­gra­mi­ków (Ben­ja­min itp) możesz to zro­bić szybko i skutecznie.
http://toin.pl/1266/jak-zablokowac-strone-internetowa/
silentlex
Posty: 702
Rejestracja: 23 cze 2011, 18:35

Re: Rzeczy dziwne i ciekawe-znalezione w sieci :)

Post autor: silentlex » 08 lip 2012, 15:28

Jak zmienić kolory ważnych folderów?

Ten bar­dzo pro­sty arty­kuł pokaże nam, jak w bar­dzo łatwy spo­sób można zmie­nić kolor danego fol­deru. Jeśli męczy cię już stan­dar­dowy żółty kolor każ­dego fol­deru, to ten arty­kuł jest wła­śnie dla Cie­bie. Możemy bez pro­blemu wyróż­nić np inny kolor dla fol­deru ze zdję­ciami, a inny dla tego z muzyką czy grami. W ten spo­sób wyszu­ki­wa­nie ulu­bio­nych fol­de­rów i kata­lo­gów staje się jesz­cze prostsze.
http://toin.pl/6156/jak-zmienic-kolory- ... -folderow/
silentlex
Posty: 702
Rejestracja: 23 cze 2011, 18:35

Re: Rzeczy dziwne i ciekawe-znalezione w sieci :)

Post autor: silentlex » 09 lip 2012, 08:44

Za kilka dni mogą cię odłączyć od sieci
Około 300 tysięcy komputerów jest wciąż podłączonych do botnetu DNS Changer, dzięki któremu przestępcy internetowi z Estonii zarabiali miliony dolarów na nielegalnym przekierowywaniu ruchu sieciowego na reklamy. Gang został już rozbity przez FBI i estońską policję, ale zainfekowane komputery wciąż łączą się z internetem przez niewłaściwe serwery DNS. F-Secure, fiński producent oprogramowania antywirusowego radzi, jak uporać się z infekcją i nie stracić połączenia z internetem 9 lipca.

Czym grozi infekcja DNS Changer? Najprościej mówiąc, przekierowaniem ruchu internetowego przez "fałszywe" serwery estońskich przestępców, kierujące ruchem w sposób umożliwiający im wyłudzanie kliknięć i generowanie nielegalnych zysków z reklam. W szczytowym momencie działania liczba zainfekowanych komputerów wynosiła nawet 500 tysięcy, a ofiarami padli nie tylko indywidualni użytkownicy, ale także firmy czy agencje rządowe (np. NASA). Przestępcza siatka w Estonii została już rozbita w czasie międzynarodowej operacji Ghost Click, ale problem nadal jest aktualny - 300 tysięcy unikalnych adresów IP - komputerowych "odcisków palca" - wciąż łączy się z internetem przez zastępcze serwery DNS, utrzymywane przy życiu przez FBI. Termin ich działania, określony przez amerykański sąd i już raz przedłużony z 8 marca, mija 9 lipca.

- Jeżeli sąd w Nowym Jorku nie zezwoli FBI na przedłużenie działania zastępczych serwerów, wszystkie zainfekowane komputery zostaną odcięte od usług DNS - ostrzega na firmowym blogu Sean Sullivan, główny ekspert ds. bezpieczeństwa F-Secure. - Komputery nadal będą połączone z internetem, ale nie będą miały dostępu do "książki adresowej", która tłumaczy przyjazne użytkownikowi adresy - np. google.com - na adresy numeryczne w rodzaju 173.194.32.7 - mówi Sullivan. W efekcie, użytkownicy będą musieli znać adresy usług internetowych w postaci ciągów cyfr i wpisywać je w przeglądarkę.

DNS Changer - jak go pokonać?

Program DNS Changer nie jest prostym wirusem, trwale przekierowuje ruch z zainfekowanego komputera na nieodpowiedni serwer DNS. Tej sytuacji nie da się naprawić zwykłym skanem antywirusowym systemu i usunięciem złośliwego programu - to tylko pierwsze kroki. Nie znaczy to jednak, że nie można sobie z nią poradzić własnymi siłami. Każdy może uwolnić się od DNS Changera.

Jak to zrobić? Najpierw trzeba sprawdzić, czy Twój komputer ma właściwie ustawione przekierowanie DNS. W tym celu wystarczy wejść na stronę http://www.dcwg.org/detect/ - znajdują się tam linki do stron pozwalających na sprawdzenie ustawień DNS Twojego komputera. Według listy znajdującej się pod adresem http://www.dcwg.org/top-dns-changer-inf ... y-country/, w Polsce około 5 tys. komputerów łączy się z niewłaściwymi serwerami DNS.

Jeżeli po sprawdzeniu okaże się, że Twój komputer jest zainfekowany, a ruch z niego przekierowany na niewłaściwy serwer DNS, skorzystaj z narzędzia F-Secure, które pomoże Ci w zresetowaniu ustawień DNS. Możesz je pobrać pod adresem: ftp://ftp.f-secure.com/anti-virus/tools ... SCheck.zip. Narzędzie służy do resetowania ustawień wyłącznie zainfekowanych komputerów.

Należy się pospieszyć. Według Seana Sullivana, FBI powinno jak najszybciej wyłączyć zastępcze serwery. - W ciągu pół roku od rozbicia estońskiego gangu została naprawiona mniej niż połowa zainfekowanych komputerów. Utrzymując zastępcze serwery, FBI utrzymuje de facto sieć botów - "komputerów-zombie", podatnych na infekcje innymi złośliwymi programami. Szczerze mówiąc, wyłączenie tych serwerów dotknie użytkowników zainfekowanych komputerów, ale być może przyspieszy ich naprawę - konkluduje główny specjalista ds. bezpieczeństwa F-Secure.

-/SW/SW
http://tech.wp.pl/kat,1009785,title,Za- ... omosc.html
silentlex
Posty: 702
Rejestracja: 23 cze 2011, 18:35

Re: Rzeczy dziwne i ciekawe-znalezione w sieci :)

Post autor: silentlex » 10 lip 2012, 17:24

http://aaaby-sprzedac.blogspot.com/

A
aaby sprzedać... dodaj fotkę.
Człowiek, jak wiadomo, kupuje przede wszystkim wzrokiem. Na Allegro obrazki stanowią esencję aukcji. Czasem dość mocną esencję.
Obrazki zostały zabrane bez pozwolenia, a pewnie i za sprzeciwem autorów.
silentlex
Posty: 702
Rejestracja: 23 cze 2011, 18:35

Re: Rzeczy dziwne i ciekawe-znalezione w sieci :)

Post autor: silentlex » 11 lip 2012, 09:39

Wojciech Cejrowski próbuje nawrócić grzeszny Sopot. Powodzenia...
http://namonciaku.pl/3miasto/51,113053, ... l?i=0&bo=1


ps
jeden z komentarzy:
zigzaur godzinę temu Oceniono 22 razy 20
Raz się na niego natknąłem i powiedziałem:
- Ach, znam pana z telewizji. Pan Biedroń, nieprawdaż?
Mina była bezcenna.
silentlex
Posty: 702
Rejestracja: 23 cze 2011, 18:35

Re: Rzeczy dziwne i ciekawe-znalezione w sieci :)

Post autor: silentlex » 15 lip 2012, 10:15

Największy przekręt świata: Tanio i dobrze!
http://biznes.interia.pl/wiadomosci/new ... ze,1821715
silentlex
Posty: 702
Rejestracja: 23 cze 2011, 18:35

Re: Rzeczy dziwne i ciekawe-znalezione w sieci :)

Post autor: silentlex » 15 lip 2012, 15:36

Kolorowe gazety prezentują ciała szczupłych, młodych i dobrze ubranych kobiet, które mają czas na zadbanie o siebie, ugotowanie wykwintnego obiadu dla rodziny, błyskotliwą karierę zawodową i macierzyństwo, będące pasmem sukcesów, a nocą w sypialni zamieniają się w seksowne wampy.
Gazety wnętrzarskie, których pojawia się coraz więcej na rynku, prezentują mieszkania, które są niczym te boginie ogniska domowego. Mieszkania i domy pełne troskliwie odrestaurowanych pamiątek po przodkach, designerskich przedmiotów, pod którymi podpisują się światowi projektanci, wysokiej klasy sprzętu elektronicznego, lśniące czystością, ze świeżymi kwiatami w wazonach, zaaranżowane przez architektów wnętrz, plastyków, artystów z wyobraźnią lub tych, którym brak gustu doskonale rekompensuje zasobny portfel.
A przecież takich mieszkań jest tak niewiele jak idealnych kobiet. Nasza wnętrzarska codzienność, czy to w dużych miastach czy na małych wsiach, jest dużo mniej barwna. I okazuje się, że wygląd czterech kątów nie zależy od zasobności portfela czy metrażu, bo można ładnie urządzić kilkanaście metrów w bloku z wielkiej płyty, a zupełnie spaprać wnętrze pięknej willi.
Nasza domowa codzienność to także sterta naczyń w zlewie, ubrania do prasowania pozostawione na desce, stojącej na środku salonu, cieknące krany, bałagan, który jakoś od lat nie da się uprzątnąć i wciąż się rozmnaża, dziecięce zabawki porozwalane po podłodze, czar wynajmowanych mieszkań, gdzie nic nie można zmienić. Pokażmy to wszystko. :)

To jest miejsce w Sieci dedykowane nieudanym aranżacjom, wnętrzom, o których wyglądzie zadecydował przypadek, niekoniecznie łaskawy. Ale jest tu także miejsce na fotografie detali i przedmiotów, które pamiętamy z własnych domów, z czasów PRL-u, kiedy nic nie było i królowała prowizorka, kiedy wszyscy mieli dumę pani domu - wywalczoną w kolejce meblościankę.
Będziemy się śmiać, ale także wspominać z rozrzewnieniem. Zdjęcia pochodzą głównie ze stron serwisów aukcyjnych, na których prezentowane są mieszkania na sprzedaż i różności do urządzenia mieszkań, ze stron agencji nieruchomości z całej Polski. Znajdą się także fotografie zrobione po kryjomu w mieszkaniu znajomych, którzy są dumni ze swojego pomysłu. :) Zapraszamy do tworzenia bloga razem z nami.
Zamieszczone na nim zdjęcia w dużej części opublikowane zostały bez pozwolenia autorów.
http://ekskluziff.pl/
silentlex
Posty: 702
Rejestracja: 23 cze 2011, 18:35

Re: Rzeczy dziwne i ciekawe-znalezione w sieci :)

Post autor: silentlex » 15 lip 2012, 15:44

koszmary architektury
http://raider55.blox.pl/html
silentlex
Posty: 702
Rejestracja: 23 cze 2011, 18:35

Re: Rzeczy dziwne i ciekawe-znalezione w sieci :)

Post autor: silentlex » 15 lip 2012, 15:53

Użyję za Ciebie
http://lmgtfy.com/


świetna sprawa gdy musisz komuś wytłumaczyć coś oczywistego a nie masz na to czasu lub chęci :)
silentlex
Posty: 702
Rejestracja: 23 cze 2011, 18:35

Re: Rzeczy dziwne i ciekawe-znalezione w sieci :)

Post autor: silentlex » 15 lip 2012, 15:58

Jak wielokrotnie korzystać z triali programów
Pobierając codziennie różne programy z Internetu, możemy nieświadomie zainstalować na dysku twardym złośliwe oprogramowanie, które potrafi zmieniać ustawienia naszego komputera. Nie wchodząc głębiej w kwestię wirusów jedynie powiemy, że bezpieczne uruchamianie programów zapewnia darmowa aplikacja Sandboxie.

Sandboxie pozwala na instalowanie programów w tzw. „piaskownicy”, czyli na odizolowanym fragmencie dysku twardego, co zapobiega zaśmiecaniu dysku twardego oraz rejestru systemu Windows różnymi śmieciami. Program ten jest wykorzystywany przede wszystkim przez beta-testerów oraz miłośników odwiedzania wątpliwych stron WWW.

Uruchomione poprzez Sandboxie programy nie mają dostępu do całego dysku twardego, a jedynie do specjalnie wydzielonych zasobów.
To wszystko oznacza, że programy uruchamiane w piaskownicy nie mogą wprowadzać żadnych zmian na naszych komputerach. Czy dostrzegacie już „uboczną funkcję” Sandboxie? Otóż program ten umożliwia ponowne uruchamianie wersji próbnych różnych programów na Windowsa. Bardzo ułatwi to życie, jeżeli pracujemy nad własną aplikacją itd.
Popatrzmy teraz, jak wielokrotnie uruchamiać programy w wersji próbnej (trial).


Warunkiem wielokrotnego wydłużania działania triala jest jego instalacja wyłącznie w Sandboxie. Jeżeli zdążyliśmy już zainstalować wersję próbną jakiegoś programu POZA Sandboxie, należy takiego triala usunąć (dalej zachowujemy się według instrukcji).

Po instalacji Sandboxie klikamy Uruchom dowolny program w piaskownicy i uruchamiamy z dysku „instalkę” interesującego nas programu. Testujemy taki program do momentu, aż trial wygaśnie, po czym uruchamiamy ten sam plik instalacyjny już w nowej piaskownicy Sandboxie.
http://lifehacking.pl/2012/07/10/jak-wi ... programow/

proste i ( chyba ? ) legalne
silentlex
Posty: 702
Rejestracja: 23 cze 2011, 18:35

Re: Rzeczy dziwne i ciekawe-znalezione w sieci :)

Post autor: silentlex » 15 lip 2012, 16:08

http://thequietplaceproject.com/thequietplace/pl
ciche miejsce w internecie :)

wart zajrzeć...
silentlex
Posty: 702
Rejestracja: 23 cze 2011, 18:35

Re: Rzeczy dziwne i ciekawe-znalezione w sieci :)

Post autor: silentlex » 16 lip 2012, 12:32

Paczka niespodzianka zawiera

300 gramów śmierdzącego krowiego obornika
list z osobistą wiadomością od Ciebie
dużo humoru od zespołu KrowiPlacek.pl

Produkt ekologiczny - nie szkodzi życiu ani zdrowiu.


Sklep realizuje zamówienia zagraniczne po ustaleniu z klientem ceny za wysyłkę.




Cena paczki niespodzianki

19,00 pln - paczka niespodzianka

11,00 pln - wysyłka



Razem 30,00 pln
Jako jedyni w Polsce oferujemy ampułki zawierające 1 ml naturalnej wydzieliny gruczołu skunksa. Jest to jedna z najbardziej śmierdzących substancji na świecie !


Wydzielina gruczołu skunksa jest substancją naturalną, nietoksyczną i nie zagrażającą życiu ani zdrowiu !


Smród wyczuwalny jest już przy stężeniu 0,0008 mg/m3 ! – co pozwala na wyczucie go z odległości około 800 m. Przypomina połączenie smrodu zgniłego jajka z czosnkiem.


Substancja ta ze względu na swoją skuteczność wykorzystywana jest przez amerykańskie siły porządkowe przy rozpędzaniu demonstracji.


Nie jest to standardowa „śmierdząca bomba” której zapach ulatnia się po 30 minutach, ten środek utrzymuje się w miejscu gdzie został wylany co najmniej 2 tygodnie !



Produkt znajduje się w zatopionej szklanej ampułce, więc nie ma obawy że się wyleje lub wycieknie. Smród czuć dopiero w momencie otwarcia lub zbicia ampułki.



Nie zalecamy stosowania w miejscach publicznych !


Serwis KrowiPlacek.pl nie ponosi żadnej odpowiedzialności za szkody wyrządzone przy użyciu wydzieliny skunksa !

Klient używa wydzielinę skunksa na własne ryzyko i odpowiedzialność !
http://www.krowi-placek.pl/oferta-i-zamowienie.html
silentlex
Posty: 702
Rejestracja: 23 cze 2011, 18:35

Re: Rzeczy dziwne i ciekawe-znalezione w sieci :)

Post autor: silentlex » 16 lip 2012, 15:14

Wyciąg z nowej odmiany wierzby ma zastąpić aspirynę
http://wiadomosci.onet.pl/nauka/wyciag- ... omosc.html
silentlex
Posty: 702
Rejestracja: 23 cze 2011, 18:35

Re: Rzeczy dziwne i ciekawe-znalezione w sieci :)

Post autor: silentlex » 19 lip 2012, 23:03

http://tech.wp.pl/kat,1009785,title,42- ... omosc.html
42 popularne serwisy wprowadzają opłatę za treści
Tak się składa, iż raczej nie zaglądałem na żaden z w/w "42 popularnych" serwisów:D
silentlex
Posty: 702
Rejestracja: 23 cze 2011, 18:35

Re: Rzeczy dziwne i ciekawe-znalezione w sieci :)

Post autor: silentlex » 22 lip 2012, 12:47

http://tech.wp.pl/kat,1009779,title,Set ... caid=1ed9d
Ministerstwo Gospodarki ogłosiło przetarg na zakup pakietu legalizującego GGWA – Get Genuine Windows Agreement. Co kryje się pod tym tajemniczym pojęciem? Nic innego, jak licencje systemu operacyjnego Windows. Nie było by w tym nic dziwnego, gdyby nie fakt, iż chodzi o zalegalizowanie oprogramowania znajdującego się na 200 komputerach należących do tego resortu. W praktyce, oznacza to, iż obecnie Ministerstwo Gospodarki korzysta z oprogramowania nielegalnie.
Ogłoszenie o przetargu zostało opublikowane na stronie Biuletynu Zamówień Publicznych Ministerstwa Gospodarki 9 lipca 2012 roku. Jest ono następstwem wyników przeprowadzonego audytu, któremu dobrowolnie poddał się resort. Firma prowadząca audyt, będąca partnerem Microsoftu o statusie „Gold Partner”, odkryła problem na ministerialnych komputerach. Dotyczył on legalności zainstalowanego oprogramowania. W pokontrolnych wnioskach zaleciła zakup licencji pakietu GGWA umożliwiającego korzystanie z licencji grupowej.
Przedmiotem ogłoszonego przetargu jest zamówienie na zakup pakietu legalizującego GGWA - Get Genuine Windows Agreement na 200 sztuk licencji programu Windows 7 firmy Microsoft. Pakiet ma posłużyć zalegalizowaniu licencji (instalacji) systemów operacyjnych wykorzystywanych w Ministerstwie Gospodarki. Jak to w ogóle możliwe, że urzędnicy korzystają z „pirackich” Windowsów? Przyczyną są wieloletnie zaniedbania. Ministerstwo bije się w pierś i stara się naprawić swój błąd.
silentlex
Posty: 702
Rejestracja: 23 cze 2011, 18:35

Re: Rzeczy dziwne i ciekawe-znalezione w sieci :)

Post autor: silentlex » 22 lip 2012, 12:52

A jednak powstanie! 2,5 mld zł na polski Disneyland 2012-07-20 (13:57)

Rozpoczyna się budowa największego parku rozrywki od Odry aż po Ural. W Grodzisku Mazowieckim pod Warszawą firma Las Palmas wybuduje Adventure World Warsaw, który ma być wschodnioeuropejskim Disneylandem.

230 hektarów terenu, 2 hotele z ponad 800 pokojami, gigantyczny park wodny, rollercoastery i widowiska specjalne, sklepy, bary, parki tematyczne - to wszystko 30 km od Warszawy ma być gotowe już w marcu 2015 roku.
- Mamy w Europie wiele parków rozrywki. Ten będzie jednak wyjątkowy. Jego projekt został stworzony od zera przez najlepszych ekspertów od rozrywki z całego świata. To będzie zupełnie nowa marka - mówił podczas prezentacji wizualizacji Adventure World Warsaw Peter Jan Mulder, założyciel parku.

Makieta robi wrażenie. Podobnie jak kwota, jaka będzie potrzebna, by park rozrywki powstał. Wartość inwestycji to 620 mln euro, czyli około 2,5 mld zł. Skąd tak gigantyczne pieniądze u dotąd anonimowego holenderskiego biznesmena?
- Nikt za nami nie stoi. Żaden park rozrywki, żaden inwestor. Współpracujemy z międzynarodowym konsorcjum banków - mówi Peter Jan Mulder. - Finansowanie mamy już zapewnione w 100 proc. Do teraz wydaliśmy 160 mln zł - dodaje.

Cały czas nie ma jednak pozwolenia na budowę, choć oficjalna ceremonia rozpoczynająca powstawanie inwestycje będzie miała miejsce już w sobotę 21 lipca.

- Dopinamy ostatnie sprawy. Pozwolenie powinniśmy mieć już sierpniu, a zaawansowane prace ruszą we wrześniu. Finalizujemy też sprawę wykupu ostatnich potrzebnych nam gruntów - zapewnia założyciel AWW.

Jak zapewnia, wybrano też firmę, która wybuduje park oraz hotele. Będzie to mająca także swoją spółkę-córkę w Polsce niemiecka firma Imtech.
- To jest fabryka marzeń dla naszych dzieci, ale także dla nas - oficjalnie potwierdził start inwestycji burmistrz Grodziska Mazowieckiego Grzegorz Benedykciński.


Wybór lokalizacji nie jest przypadkowy. AWW powstanie 30 km od Warszawy przy zjeździe z autostrady A2 na węźle Tłuste. Jak podkreśla inwestor niedaleko są też trzy lotniska (Okęcie, Modlin oraz łódzki port im. W. Reymonta). W odległości 4 godzin drogi od parku mieszka 20 mln ludzi. Zaraz obok przebiega linia kolejowa z Warszawy do Łodzi, Wrocławia czy Krakowa. Druga łączy stolicę z Poznaniem i dalej na zachód z Berlinem.

Inwestorzy mają ambitne plany; zakładają, że już w pierwszym roku działalności park odwiedzi 2,6 mln ludzi. Po dziesięciu latach ma mieć rocznie 4,6 mln gości. Ile będą kosztować bilety? Nie wiadomo. Nieoficjalnie mówi się, że będzie to około 100 zł od osoby za możliwość korzystania ze wszystkich atrakcji Adventure World Warsaw. Peter Jan Mulder nie ujawnia też, kiedy zakłada zwrot z inwestycji.

- Pierwszy raz zapraszałem do Grodziska inwestorów, chcących budować „polski Disneyland” już 15 lat temu. Wtedy powstanie takiego parku było jednak nierealne. Dziś zarabiamy jednak na tyle dobrze, że stać nas na tego typu rozrywkę – uważa Grzegorz Benedykciński.

Park ma wygenerować na terenie jego gminy 3 tysiące miejsc pracy. W firmach współpracujących z nim zatrudnienie znaleźć może jego zdaniem nawet kolejne kilkanaście tysięcy osób.

- Za parę lat będziemy nie tylko najbogatszą gminą w Polsce, ale jedną z najbogatszych w Europie - zapewnia burmistrz Grodziska Mazowieckiego.

AWW już szuka kooperantów. Lada dzień ma wystartować strona internetowa, na której o kontrakty będą mogły aplikować firmy, chcące uczestniczyć w powstawaniu parku. Twórcom Adventure World Warsaw zależy na tym by projekt szybko został uruchomiony. Kilkanaście kilometrów od niego powstać ma bowiem konkurencyjny Park of Poland. Tam jednak brakuje oficjalnego potwierdzenia startu inwestycji.

(Wirtualna Polska)
http://finanse.wp.pl/kat,104130,title,A ... omosc.html
silentlex
Posty: 702
Rejestracja: 23 cze 2011, 18:35

Re: Rzeczy dziwne i ciekawe-znalezione w sieci :)

Post autor: silentlex » 22 lip 2012, 17:35

Spróbujesz szynki wodnej? 2012-07-20 (06:42)

Koniec z szynką za 10 zł. Unia Europejska zmienia zasady znakowania i nazywania produktów. Wędlina ze wstrzykniętą wodą nie będzie mogła się już nazywać swojską szyneczką, ale po prostu wodą z szynką. Na etykiecie wszystkich produktów spożywczych przeczytamy też z jakich krajów pochodzą jego składniki.

Obecnie każdy kraj członkowski UE ma inne przepisy dotyczące znakowania produktów spożywczych. Dla wielu producentów to problem, bo chcąc wysyłać swój produkt do Niemiec, Szwecji i jednocześnie na przykład do Polski każda etykieta powinna zawierać nieco inne informacje. Unie Europejska stwierdziła więc, że lepiej prawo ujednolicić, a jednocześnie lepiej zadbać o konsumentów.

Nowe przepisy unijne już weszły w życie, ale liczba zmian sprawiła, że wszyscy producenci żywności będą musieli się do nich stosować dopiero od 13 grudnia 2014 roku. A co się zmieni?

Woda o smaku szynki

Prawdziwa rewolucja szykuje się dla branży mięsnej i rybnej. Kiełbasy, szynki, pasztety, parówki, a także filety rybne czy całe sztuki mrożonych ryb będą musiały być dużo lepiej oznaczone, jeśli do ich produkcji użyto wody. A dziś jest to normą. Szynka za 10 zł to tak naprawdę 50 proc. mięsa i 50 proc. wody.

- Jeżeli dodana do produktu woda stanowi powyżej 5 proc. wagi, to informację o tym trzeba będzie podać w nazwie produktu. Będzie więc na pewno ciekawie - zapowiada Dorota Balińska-Hajduk, dyrektor Biura Kontroli Jakości Handlowej Inspekcji Jakości Handlowej Artykułów Rolno-Spożywczych (IJHARS).

Szynka ze wstrzykniętą wodą za 2,5 roku nazywać się już powinna „szynką z wodą” albo „wodą o smaku szynki”. W IJHARS żartuje się, że może być też „wodna szynka”. Oczywiście nikt po taki produkt na sklepowej półce nie sięgnie.

- Trwają jeszcze prace nad dokładnym nazewnictwem tego typu produktów. Aby nie wystraszyć konsumenta, może się okazać, że producenci zaczną używać profesjonalnego slangu. Wtedy „szynka wodna” stanie się szynką wysokowydajną - tłumaczy Dorota Balińska-Hajduk.

Nie ma statystyki ile na rynku jest wędlin wysokowydajnych. Śmiało można jednak stwierdzić, że jest to nawet 95 proc. szynek jakie kupujemy. Problem w tym ile producent wody wstrzykuje w mięso. 5-procentowy próg jest bardzo niski i sprawia, że nawet uczciwi masaże będą musieli zmienić nazwy swoich wędlin. Zamiast więc rozróżnienia dobrych od złych produktów niemal wszystkie staną się „wysokowydajne”. A kupujący jak nie potrafią rozróżnić dobrej wędliny, tak dalej nie będą potrafili.


Zmian dotyczących mięs, wędlin i ryb będzie więcej. Unia Europejska między innymi nakazuje, by od grudnia 2014 produkty powstałe z połączonych kawałków mięsa (lub ryby) miały informację o tym także w nazwie. Dziś często przez producentów jesteśmy oszukiwani - coś wydaje się nam w całości zamrożonym filetem, a w rzeczywistości powstało jedynie ze złączonych kawałków. Sprawa dotyczy tu przede wszystkim ryb.

Mleko z Polski? Jogurtu nie kupię!

To nie koniec rewolucji. Od grudnia 2014 każdy produkt spożywczy będzie musiał mieć na etykiecie informację skąd pochodzą jego składniki. Choć przepisy zostały już uchwalone, to cały czas trwa walka o to, jak je w tym miejscu dokładnie rozumieć.
- Pojawiały się nawet pomysły, aby była to informacja, skąd pochodzi każdy surowiec użyty do produkcji. Proszę sobie jednak wyobrazić, jakby wyglądała etykieta dla produktu, w którym składników jest kilkanaście. To byłby już absurd. Jeśli kupujemy kiełbasę z papryką, to nikogo przecież nie interesuje, skąd jest ta przyprawa - mówi Stanisław Kowalczyk szef IJHARS, która będzie czuwać nad przestrzeganiem nowego prawa.

Kwestia znakowania produktów miejscem pochodzenia składników jest delikatna, bo nie każdy chce się chwalić, skąd wziął na przykład mleko do swoich jogurtów.
- Polska sprzedaje bardzo dużo nieprzetworzonego mleka do Niemiec, z którego później na miejscu robi się jogurty. Niemiecki konsument niezbyt chętnie sięgnie po produkt z informacją: mleko z Polski. Z drugiej strony my niezbyt chętnie kupimy grzyby z Białorusi - tłumaczy kontrowersje Stanisław Kowalczyk

Pewne jest jedno, że dowiemy się o tym, skąd pochodzi mięso wieprzowe, drobiowe oraz owcze i kozie. Na doprecyzowanie przepisów dotyczących pozostałych produktów Unia Europejska dała sobie czas jeszcze do grudnia 2014 roku. Najprawdopodobniej informować trzeba będzie o tym, skąd są składniki, które stanowią powyżej 50 proc. gotowego produktu. Co ważne, zakazane też będzie podszywanie się pod jakiś kraj. Dziś na przykład nagminne jest, że polscy producenci makaronów na etykiecie swoich wyrobów dają flagę... włoską.

Odchudzających już nie oszukają

Unia Europejska zadbała nie tylko o to, czego nowego dowiemy się o kupowanym jedzeniu, ale też, w jaki sposób to zrobimy. Nowe przepisy określają nawet...rozmiar czcionki na etykiecie. Minimalnie będzie ona musiała mieć 1,2 mm, a jeśli powierzchnia opakowania (nie etykiety!) jest mniejsza niż 80 cm2, wówczas wyjątkowo literki będą mogły mieć 0,9 mm.

- Ustalenie czcionki sprawi, że z produktów znikną informacje w 10 językach. Po prostu zabraknie dla nich miejsca. Dziś producenci żywności nanoszą je na opakowania nie dlatego, że eksportują dany produkt. Często ma to na celu po prostu zniechęcenie do szukania informacji - tłumaczy Dorota Balińska-Hajduk.

A miejsca na etykiecie będzie jeszcze mniej od grudnia 2016 roku. Wtedy zaczną obowiązywać kolejne zmiany. Producenci żywności na każdym wyrobie będą musieli podać dokładną wartość energetyczną (w kilodżulach lub kaloriach).
- Mamy tu długą listę dodatkowych informacji. Na etykiecie będzie musiała się pojawić informacja o zawartości tłuszczu, kwasów tłuszczowych nasyconych, węglowodanów, cukrów, białka oraz soli - mówi dyrektor Biura Kontroli IJHARS.

Poza tym pojawią się też informacje o alergenach na wszystkich produktach - dziś wyłączone z tego obowiązku są tzw. małe opakowania. Dodatkowo informacja o składnikach wywołujących uczulenia powinna zostać specjalnie oznaczona. Może to być podkreślenie, pogrubienie lub jaskrawy kolor czcionki.

A to wszystko po to, by konsument był jak najlepiej poinformowany. Życzymy miłej lektury!
(Wirtualna Polska)
http://finanse.wp.pl/kat,104128,title,S ... caid=1eda2
silentlex
Posty: 702
Rejestracja: 23 cze 2011, 18:35

Re: Rzeczy dziwne i ciekawe-znalezione w sieci :)

Post autor: silentlex » 01 sie 2012, 09:18

silentlex
Posty: 702
Rejestracja: 23 cze 2011, 18:35

Re: Rzeczy dziwne i ciekawe-znalezione w sieci :)

Post autor: silentlex » 05 sie 2012, 14:44

http://finanse.wp.pl/kat,104122,title,I ... omosc.html

Inwestowanie w żarówki daje zarobić nawet 250% w skali roku
silentlex
Posty: 702
Rejestracja: 23 cze 2011, 18:35

Re: Rzeczy dziwne i ciekawe-znalezione w sieci :)

Post autor: silentlex » 07 sie 2012, 11:49

http://komediowo.pl/gid,14584015,img,14 ... leria.html
Wydawałoby się, że amerykańskiego przemysłu filmowego kryzys się nie ima. Dziś jednak udowodnimy, że nawet w tej branży oszczędzają, na czym się da.

Budżet przeciętnego amerykańskiego filmu wynosi średnio 20-30 milionów dolarów (oczywiście bardziej spektakularne produkcje kosztują odrobinkę więcej, jak np. „Avatar” z 2009 roku, na który oficjalnie wydano 237 milionów, nieoficjalnie – o jakieś 50 milionów więcej). Sądzicie, że takie pieniądze wystarczają na to, aby na potrzeby filmu wydrukować jeden numer fikcyjnej gazety, którą mógłby czytać bohater? Najwyraźniej nie…

Okazuje się, że w większości filmów i seriali „gra” ta sama gazeta. Chyba kiedyś jakiś nadgorliwy pracownik wytwórni wydrukował zbyt wiele jej egzemplarzy (tak na wszelki wypadek). Jej kariera rozwija się więc już od dziesięcioleci, a dziewczyna z prasowego zdjęcia naprawdę powinna kiedyś dostać honorowego Oscara za wkład w rozwój amerykańskiej kinematografii!
silentlex
Posty: 702
Rejestracja: 23 cze 2011, 18:35

Re: Rzeczy dziwne i ciekawe-znalezione w sieci :)

Post autor: silentlex » 08 sie 2012, 18:35

Czechosłowacja miała... fałszywą granicę z Niemcami
http://fakty.interia.pl/historia/news/c ... mi,1830159
silentlex
Posty: 702
Rejestracja: 23 cze 2011, 18:35

Re: Rzeczy dziwne i ciekawe-znalezione w sieci :)

Post autor: silentlex » 10 sie 2012, 08:57

Google Translate umożliwia teraz tłumaczenie ze zdjęć
http://nt.interia.pl/komputery/programy ... ec,1830779
silentlex
Posty: 702
Rejestracja: 23 cze 2011, 18:35

Re: Rzeczy dziwne i ciekawe-znalezione w sieci :)

Post autor: silentlex » 10 sie 2012, 10:03

Najszybsze kraje – średnia szybkość pobierania danych (download) w Mb/s
1 Korea Południowa 17,6
2 Rumunia 15,3
3 Bułgaria 12,9
4 Litwa 11,7
5 Łotwa 11,0
6 Japonia 10,9
7 Szwecja 9,9
8 Ukraina 9,5
9 Dania 8,2
10 Hongkong 7,9
48 Polska 3,5
Najwolniejsze kraje – średnia szybkość pobierania danych (download) w Kb/s
220 Lesoto 200
221 Wyspy Cooka 192
222 Komory 184
223 Republika Środkowoafrykańska 112
224 Kongo 104
TOP100: Szybkość przesyłu danych w wybranych miastach Polski (Mb/s)
1 Świnoujście 5,976
2 Chorzów 5,808
3 Starogard Gdański 5,736
4 Świętochłowice 5,304
5 Tarnów 5,128
6 Katowice 4,992
7 Białystok 4,944
8 Gdynia 4,864
9 Czeladź 4,848
10 Gliwice 4,816
11 Piła 4,768
12 Siemianowice Śląskie 4,704
13 Gdańsk 4,464
14 Bytom 4,432
15 Będzin 4,296
16 Dąbrowa Górnicza 4,216
17 Nakło 4,216
18 Rumia 4,208
19 Piekary Śląskie 4,152
20 Sopot 4,104
21 Police 4,032
22 Zabrze 3,984
23 Wodzisław Śląski 3,960
24 Wrocław 3,960
25 Sosnowiec 3,952
26 Płock 3,944
27 Tczew 3,872
28 Szczecin 3,856
29 Łomża 3,800
30 Żagań 3,784
31 Warszawa 3,776
32 Mikołów 3,744
33 Gniezno 3,680
34 Lubin 3,680
35 Tychy 3,672
36 Poznań 3,632
37 Malbork 3,616
38 Wejherowo 3,600
39 Opole 3,512
40 Ruda Śląska 3,488
41 Wałbrzych 3,488
42 Skierniewice 3,488
43 Jelenia Góra 3,448
44 Elbląg 3,424
45 Piaseczno 3,416
46 Lublin 3,384
47 Konin 3,360
48 Jaworzno 3,344
49 Dębica 3,312
50 Grudziądz 3,296
51 Kalisz 3,288
52 Zielona Góra 3,280
53 Koszalin 3,256
54 Żory 3,240
55 Olsztyn 3,208
56 Kielce 3,176
57 Mysłowice 3,128
58 Jastrzębie-Zdrój 3,080
59 Inowrocław 3,080
60 Olkusz 3,056
61 Kędzierzyn 3,040
62 Kraków 3,040
63 Puławy 3,040
64 Słupsk 3,016
65 Szczecinek 3,008
66 Rybnik 2,992
67 Kwidzyn 2,944
68 Łódź 2,928
69 Pruszków 2,920
70 Pabianice 2,920
71 Bydgoszcz 2,904
72 Częstochowa 2,896
73 Oświęcim 2,880
74 Legnica 2,872
75 Stargard Szczeciński 2,856
76 Włocławek 2,856
77 Głogów 2,824
78 Kołobrzeg 2,752
79 Toruń 2,752
80 Leszno 2,736
81 Racibórz 2,736
82 Świdnica 2,728
83 Bielsko-Biała 2,664
84 Suwałki 2,656
85 Nowy Sącz 2,624
86 Świdnik 2,616
87 Starachowice 2,608
88 Mielec 2,600
89 Ostrów Wielkopolski 2,416
90 Rzeszów 2,408
91 Ostróda 2,400
92 Iława 2,400
93 Zgierz 2,392
94 Siedlce 2,344
95 Bełchatów 2,296
96 Biała Podlaska 2,232
97 Radom 2,216
98 Krosno 2,016
99 Stalowa Wola 1,952
100 Ełk 1,456
http://tech.wp.pl/kat,1009785,title,Jak ... caid=1ef63
silentlex
Posty: 702
Rejestracja: 23 cze 2011, 18:35

Re: Rzeczy dziwne i ciekawe-znalezione w sieci :)

Post autor: silentlex » 13 sie 2012, 08:21

Kiedy zaczniemy jeść mięso z probówki?
http://technowinki.onet.pl/inne/artykul ... tykul.html


smacznego;)
silentlex
Posty: 702
Rejestracja: 23 cze 2011, 18:35

Re: Rzeczy dziwne i ciekawe-znalezione w sieci :)

Post autor: silentlex » 14 sie 2012, 10:39

Chcęto: okulary z pryzmatem pozwalają czytać leżąc płasko
http://technologie.gazeta.pl/internet/1 ... lezac.html
silentlex
Posty: 702
Rejestracja: 23 cze 2011, 18:35

Re: Rzeczy dziwne i ciekawe-znalezione w sieci :)

Post autor: silentlex » 14 sie 2012, 10:42

Nasza bardzo droga kawa. Czemu? "To element selekcji"
Kawa w cenie obiadu? Takie rzeczy tylko w Polsce. Dlaczego mała czarna w kawiarniach jest taka droga?
Czasy, kiedy można było wypić espresso za 4-5 zł, a latte za 8 zł, dawno za nami. Dziś filiżankę espresso zarówno małe kawiarnie, jak i sieci kawowe wyceniają na 6-8 zł, café latte (w zależności od wielkości i dodatków) na 10-14 zł. W rozwijanej przez Magdę Gessler sieci MG Eat duża latte na wynos kosztuje 15 zł! Czyli tyle, ile dwudaniowy zestaw lunchowy w popularnej restauracji.

Ceny w polskich kawiarniach są porównywalne z tymi na Zachodzie. W małej londyńskiej kafejce espresso można wypić za 1,5 funta (7 zł), najmniejsze latte w sieciowym Starbucksie kosztuje 2,5 funta (równowartość 12,5 zł; w Polsce - 9,90 zł). Tyle co w Polsce lub niewiele więcej kawa kosztuje w Berlinie, Nowym Jorku czy Sydney. Nie mówiąc o Włoszech, gdzie espresso podadzą nam za 0,90-1,20 euro, a za kawę z mlekiem nie zapłacimy więcej niż 2 euro. A przecież statystyczny Włoch zarabia cztery razy więcej niż Polak, tymczasem kawę ma o połowę tańszą. - To kwestia tradycji i wielkości rynku. Nie jesteśmy narodem, który spędza czas w kawiarniach. Włoch wypija dziennie trzy-cztery kawy na mieście, u nas pije się jedną - podkreśla Tomasz Obracaj, właściciel Apro-Trade, jednej z dwóch największych palarni kawy w Polsce.

Pytanie, czy Włoch piłby cztery kawy dziennie, gdyby - uwzględniając siłę nabywczą - każda kosztowała go 8 euro.

A może sama kawa jest w Polsce dużo droższa niż na Zachodzie? Koszt sprowadzenia surowca jest identyczny. Obracaj przyznaje jednak, że Polacy w kawiarniach piją kawę dobrego gatunku. A to kosztuje. - W przeciwieństwie do narodów Europy Zachodniej Polacy w dużo większym stopniu zwracają uwagę na jakość serwowanych produktów i są w stanie zapłacić więcej, jeżeli produkt spełnia ich oczekiwania - potwierdza Dorota Szczerbicka, szefowa marketingu w CHI Polska SA, właścicielu marki Coffee Heaven.

Płacisz za zachodni styl życia

Ceny kawy na światowych rynkach rosną od 2001 r., obecnie są cztery-pięć razy wyższe niż dziesięć lat temu. Górka cenowa miała miejsce wiosną 2011 r. i natychmiast przełożyła się na podwyżki w kawiarniach. Jednak dziś w stosunku do ubiegłego roku ceny na giełdach są niższe o jedną piątą - to się jednak nie przełożyło na spadek cen ani nawet na zahamowanie wzrostów. Dlaczego? Głównie dlatego że cena surowca to najmniejszy składnik ceny kawy. W pojedynczym espresso koszt samej kawy to 0,80-2,4 zł, w zależności od jej jakości oraz ilości, jaką dana kawiarnia stosuje do espresso.

Co więc decyduje o tym, że duża kawa kosztuje 10 zł? Przedstawiciele branży podkreślają, że przecież w kawiarni nie płaci się tylko za kawę, ale też za zajęcie stolika, atmosferę w lokalu, muzykę, darmowy internet, możliwość porozmawiania z innymi ludźmi. Picie kawy na mieście to element nowoczesnego stylu życia. Ten styl życia właściciele kawiarni wyceniają tak jak na Zachodzie. I mówią, że nie mają wyjścia, bo sami są traktowani jak u sąsiadów. - Za takie pieniądze jak tu moglibyśmy mieć o wiele fajniejszy lokal w Berlinie - przyznaje menedżer kawiarni usytuowanej w centrum Warszawy. Czynsze w stolicy Polski są na poziomie europejskim (ustalane są zresztą w euro), a w dodatku dobry lokal o wiele trudniej znaleźć, bo przy głównych ulicach rozpanoszyły się banki. - Miesięczne koszty prowadzenia kawiarni, uwzględniające czynsz, ludzi, kawę i jedzenie, mogą sięgać nawet 100 tys. zł. Na jedzeniu praktycznie się nie zarabia. Gdybyśmy zarabiali złotówkę na kawie, ile kaw musiałbym sprzedać, by wyjść na swoje? - pyta retorycznie menedżer.

Cena jest sposobem selekcji

A może niższa cena przyciągnęłaby więcej klientów i zapewniła większy obrót? Tu jednak pojawia się inny problem. - Cena jest sposobem selekcji - przyznaje menedżer kawiarni, która chce uchodzić za ekskluzywną. - Jeśli będzie zbyt tanio, przyjdą ludzie, na których nam nie zależy. Proszę pamiętać, że są klienci, dla których naprawdę nie ma znaczenia, czy kawa kosztuje 5, czy 8 zł. Co więcej - jeśli coś jest za tanie, budzi to ich podejrzenia.

Na obniżkę cen kawy nie ma więc na razie co liczyć. Nikomu na niej nie zależy. - W chwili obecnej Starbucks nie planuje zmian cen na rynku polskim - nie pozostawia złudzeń Izabela Winsztal, Starbucks Brand Manager na rynek Europy Środkowej i Wschodniej. - Dla sektora kawowego Polska jest ciągle rynkiem rozwijającym się z dużym potencjałem, dlatego o perspektywie niższych cen możemy mówić przy efekcie skali, czyli znacznym przyroście liczby klientów - mówi Dorota Szczerbicka z Coffeeheaven.

Ten przyrost ma miejsce: w ciągu trzech lat wartość polskiego rynku kawy ma wzrosnąć o 8 proc., do 1,3 mld euro. Już istniejące na rynku sieci otwierają nowe placówki (21 lutego Starbucks otworzy 22. lokal w Polsce, Coffee Heaven ma ich już 86), na rynek wkraczają nowe sieci (ostatnio Aroma Espresso Bar). Prędzej jednak Polacy zaczną zarabiać więcej, niż kawa w kawiarniach stanieje.
Więcej... http://wyborcza.biz/biznes/1,100896,111 ... z23VodmQKf
silentlex
Posty: 702
Rejestracja: 23 cze 2011, 18:35

Re: Rzeczy dziwne i ciekawe-znalezione w sieci :)

Post autor: silentlex » 17 sie 2012, 10:41

Zdaniem Michała Sadraka z Open Finance, typowy klient parabanku to taki, któremu często brakuje do pierwszego i musi się posiłkować niewielkimi kwotami, a w banku nie ma szans na kredyt.

Same kredyty nie musy być duże. Za to koszty obsługi długu są olbrzymie. Na przykład za 500 zł pożyczone na dwa tygodnie trzeba zapłacić 125 zł. Realna roczna stopa oprocentowania takiego kredytu to 23 tys. procent.
http://banki.wp.pl/kat,6598,title,Polac ... omosc.html
Awatar użytkownika
Lech
Administrator
Posty: 5833
Rejestracja: 23 lis 2010, 22:09
Lokalizacja: Warszawa
Kontaktowanie:

Re: Rzeczy dziwne i ciekawe-znalezione w sieci :)

Post autor: Lech » 17 sie 2012, 18:39

Na przykład za 500 zł pożyczone na dwa tygodnie trzeba zapłacić 125 zł. Realna roczna stopa oprocentowania takiego kredytu to 23 tys. procent.
Przepraszam, że się wtrącę, ale jakie koszty byłyby "uczciwe"? 1,20zł, bo tyle wynika z odsetek maksymalnych? Nonsens ;)
Pomoc prawna w sprawach wekslowych
kancelaria (małpa) kpwig.pl
silentlex
Posty: 702
Rejestracja: 23 cze 2011, 18:35

Re: Rzeczy dziwne i ciekawe-znalezione w sieci :)

Post autor: silentlex » 20 sie 2012, 16:22

Jak używać komputer z systemem Windows XP bez klawiatury? Poradnik
http://technologie.gazeta.pl/technopora ... tury_.html
silentlex
Posty: 702
Rejestracja: 23 cze 2011, 18:35

Re: Rzeczy dziwne i ciekawe-znalezione w sieci :)

Post autor: silentlex » 21 sie 2012, 10:10

http://technologie.gazeta.pl/internet/1 ... katem.html
Rodzice kontra system, czyli o technologii pod kątem religii

Czy wy też odczuwacie ten dreszczyk emocji - mieszankę niepewności i podniecenia, kiedy po raz pierwszy korzystacie z jakiejś wysublimowanej technologii? No właśnie. Nie wszyscy jednak reagują tak samo.
Stało się to pewnego dnia w stanie Luizjana. W szkole podstawowej w miasteczku Moss Bluff postanowiono zainstalować czytniki linii papilarnych. Wszystko po to, żeby dzieci mogły szybciej otrzymywać posiłki w trakcie tzw. lunchu.

Decyzja ta nie wydaje się pod jakimkolwiek względem kontrowersyjna. A jednak - grono rodziców jest przerażonych. Powołując się na lekturę Pisma Świętego twierdzą, że nie chcą aby ich dzieci "nosiły znamię Bestii". Skąd w ogóle ten pomysł? W księdze Apokalipsy (Ap 14:9,10) zapisano bowiem, że kto czci Bestię i bierze sobie jej znamię na czoło lub dłoń, ten będzie pił "wino zapalczywości Boga" i - uogólniając - smażył się w piekle. Nikt przecież nie chciałby takiej przyszłości dla swoich dzieci. Stąd sprzeciw części rodziców, z rzutką Mamie Sonnier na czele.

Opór ten, jak twierdzi lokalna telewizja, wprowadził dyrekcję szkoły w konsternację. Oczywiście nikt z zarządu nie chciałby przyczyniać się do sprowadzenia wiecznego potępienia na dusze niczego niewinnych uczniów. Dyrektor przekonuje jednak, że skanery to nic złego i nie mają nic wspólnego z religią. To po prostu kolejny element technologicznej układanki, którą ludzie posługują się wszędzie i na co dzień.

Dyrektor twierdzi, ze jeśli to tłumaczenie nie pomoże, rodzice mogą oczywiście wypisać swoje dzieci z programu. Pani Sonnier, jedna z matek przeciwnych skanerom twierdzi jednak, że jeśli urządzenia zostaną w szkole zainstalowane rozważy przeniesienie swoich dzieci do innej placówki.

Jak się okazuje, USA to nie tylko Nowy Jork i Dolina Krzemowa. Na dobrą sprawę, większa część populacji Stanów Zjednoczonych Ameryki Północnej nie ma absolutnie nic wspólnego z bohaterkami Seksu w Wielkim Mieście albo życiorysem Steva Jobsa. Luizjana natomiast leży w tak zwanym Pasie Biblijnym USA, którego mieszkańcy nade wszystko cenią sobie spokój i tradycję. Do nowinek technologicznych nastawieni są nie tyle wrogo, co z oszczędnym entuzjazmem.
silentlex
Posty: 702
Rejestracja: 23 cze 2011, 18:35

Re: Rzeczy dziwne i ciekawe-znalezione w sieci :)

Post autor: silentlex » 25 sie 2012, 10:09

Mieszkaniec pisze do Karnowskiego: a co z prędkością biegaczy?


Na alejce nadmorskiej w Sopocie wprowadzono ograniczenia prędkości dla rowerzystów do 10 km/h. Prezydent Sopotu Jacek Karnowski zdradził także, że planuje wprowadzić ograniczenia dla aut w centrum kurortu - do 30 km/h. W tej sprawie do sopockiego urzędu napisał jeden z mieszkańców. Kopia listu dotarła także do "Gazety".
Nawiązując do poniższego maila i informacji zawartych w artykule "W Sopocie: samochód 30 km/h., rower 10 km/h. Prezydent ogranicza prędkość (tekst znajdziesz na trojmiasto.gazeta.pl) chciałbym zwrócić uwagę na istotną niekonsekwencję w propozycjach Pana Prezydenta. Samochód jest znacznie bardziej niebezpieczny dla pieszych i rowerzystów, a nawet samych kierowców niż rower. Dlatego niezmiernie mnie dziwi, że proponowane ograniczenie prędkości dla kierowców jest tak małe.

Proszę wejść przed nadjeżdżający z prędkością 30 km/h samochód i odczuć siłę jego uderzenia, a potem spróbować tego samego z rowerem poruszającym się 10 km/h. Uważam, że samochody także powinny mieć ograniczoną prędkość przed przejściami dla pieszych do 10 km/h - to z pewnością wpłynie na poprawę bezpieczeństwa.
Korzystając z okazji chcę też zwrócić uwagę, że nie rozwiązany jest jeszcze problem prędkości osób biegających. Przeciętny biegacz biegnie ok. 12 km/h, a wytrenowany nawet do 20 km/h. W wielu miejscach biegający robią to wzdłuż lub po drogach dla rowerów. Dlatego im też należałoby ograniczyć prędkość.

Z poważaniem,
Krzysztof Belczyński
http://wiadomosci.gazeta.pl/wiadomosci/ ... oscia.html
silentlex
Posty: 702
Rejestracja: 23 cze 2011, 18:35

Re: Rzeczy dziwne i ciekawe-znalezione w sieci :)

Post autor: silentlex » 29 sie 2012, 22:51

23-latek włamał się do sklepu. Udawał manekina

23-letni mieszkaniec Nowej Soli trafił do policyjnego aresztu chwilę po tym, jak próbował ukraść damskie ubrania ze sklepu odzieżowego. Nakryty przez policyjny patrol sprawca włamania schował się za wieszakami gdzie stał nieruchomo przypominając odzieżowego manekina.

We wtorek w nocy, w centrum Nowej Soli, 23-letni sprawca włamania, wybił szybę w oknie wystawowym sklepu odzieżowego. Mężczyzna dostał się do środka, a następnie przez otwór w drzwiach wyrzucał na chodnik odzież wraz z wieszakami. Rabuś zainteresował się szczególnie sukienkami. Miał zamiar zabrać ich dziesięć sztuk, o łącznej wartości 1,6 tys. złotych. W czasie gdy mężczyzna plądrował wnętrze sklepu na miejscu pojawił się policyjny patrol. Widząc mundurowych 23-latek ukrył się za wieszakami w głębi sklepu, udając sklepowego manekina.

Policjanci zatrzymali sprawcę włamania. Okazało się, że był mocno pijany, miał 2,4 promila alkoholu. Zatrzymany Maciej W. trafił do w policyjnego aresztu. Sprawca włamania znany jest nowosolskim funkcjonariuszom ze swoich upodobań modowych. Niespełna dwa tygodnie temu zatrzymany usłyszał zarzut za dwa wcześniejsze włamania do sklepu odzieżowego. Wówczas łupem mężczyzny padły ubrania sportowe o łącznej wartości prawie 6 tys. złotych.
Za kradzież z włamaniem kodeks karny przewiduje karę do 10 lat pozbawienia wolności.

(policja.pl/jmr)
http://wiadomosci.onet.pl/regionalne/zi ... omosc.html
silentlex
Posty: 702
Rejestracja: 23 cze 2011, 18:35

Re: Rzeczy dziwne i ciekawe-znalezione w sieci :)

Post autor: silentlex » 11 wrz 2012, 12:29

07-09-2012
Poczta Polska łączy e-mail z tradycyjnym listem



Jak połączyć maila z tradycyjnym listem? Odpowiedź na to pytanie ma już Poczta Polska. Spółka wprowadziła do oferty przesyłkę hybrydową – innowacyjną usługę dla klientów masowych. Z usługi korzystają już pierwsi nadawcy. Firma rozmawia z kolejnymi.



Jak to działa?


Przesyłka hybrydowa to usługa polegająca na połączeniu elektronicznej procedury wysyłania listu z jego fizycznym dostarczeniem. Klient nadaje korespondencję w formie elektronicznej, natomiast Poczta drukuje, kopertuje, przekazuje do obrotu i dostarcza ją do adresata w gwarantowanym terminie. Warto także zauważyć, że Poczta Polska jest pierwszą firmą na rynku, która oferuje możliwość nadawania hybrydowych przesyłek poleconych.


Zdigitalizowany proces nadawczy, łatwiejszy kontakt z klientem oraz gwarantowany termin doręczenia przesyłek to nie jedyne zalety nowej usługi. Przesyłka hybrydowa łączy w sobie formę poczty tradycyjnej (adresat otrzymuje wydrukowaną, fizyczną wersję korespondencji) z możliwościami, jakie oferuje technologia poczty elektronicznej: zarządzanie bazami danych klienta zgodnie z obowiązującymi przepisami o ochronie danych osobowych, transfer danych z zachowaniem najwyższych standardów bezpieczeństwa, archiwizacja dokumentów oraz back-up w ośrodku rezerwowym.


Kto skorzysta?


Usługa przeznaczona jest przede wszystkim dla klientów generujących duże ilości rachunków i różnego rodzaju dokumentów – urzędów administracji państwowej i samorządowej, banków, operatorów telekomunikacyjnych, firm ubezpieczeniowych, spółdzielni mieszkaniowych, zakładów komunalnych, itp.


- Przesyłka hybrydowa to pierwsza tego typu usługa w ofercie naszej firmy. Skierowana jest do klientów biznesowych, przede wszystkim tych dużych, którzy nadadzą jednorazowo co najmniej pięć tysięcy przesyłek – mówi Agnieszka Piaskowska, dyrektor zarządzający Pionem Rozwoju Usług Pocztowych. - Od naszych klientów przyjmujemy elektroniczne pliki ze zleceniem przygotowania i doręczenia przesyłek. Na podstawie informacji z pliku drukujemy korespondencję, kopertujemy przesyłki i doręczamy w obrocie pocztowym do adresatów w całym kraju w formie tradycyjnej – dodaje Agnieszka Piaskowska.


E-usługi stanowią jeden z głównych obszarów rozwoju Grupy Kapitałowej Poczty Polskiej, zapisanych w strategii Poczty Polskiej na lata 2011 – 2015. Celem Spółki jest uzyskanie pozycji wiodącego dostawcy bezpiecznej komunikacji elektronicznej i hybrydowej zarówno na rynku rodzimym jak i poza granicami Polski.


Wprowadzenie oraz konsekwentne poszerzanie oferty pocztowych e-usług stanowi jedną z odpowiedzi na zmiany zachodzące na rynku pocztowym. Z jednej strony mamy do czynienia z globalnym trendem związanym ze spadkiem przychodów z tytułu świadczenia tradycyjnych usług pocztowych. Z drugiej – czekająca nas liberalizacja rynku pocztowego wiąże się koniecznością poszukiwania nowych źródeł dochodów.
http://www.poczta-polska.pl/aktualnosci ... 14585.html
silentlex
Posty: 702
Rejestracja: 23 cze 2011, 18:35

Re: Rzeczy dziwne i ciekawe-znalezione w sieci :)

Post autor: silentlex » 14 wrz 2012, 09:22

Ile kosztuje Biedronka?

Koszt postawienia jednego dyskontu marki Biedronka to około 3,5 mln zł - wynika z raportu bieżącego giełdowej spółki PBO Anioła. Metr kwadratowy dyskontu kosztuje mniej więcej 3 tys. zł.

PBO Anioła to spółka notowana na warszawskiej GPW. W związku z tym zobowiązana jest informować o wszystkich transakcjach przekraczających 10 proc. kapitału własnego. Właśnie ujawniła, ile dostanie za postawienie Biedronki we Włocławku.

Z raportu wynika, że za kompleksowe postawienie budynku, wybudowanie parkingu oraz dojazdu, zagospodarowanie terenu, nasadzenie zieleni oraz otrzymanie wszystkich niezbędnych pozwoleń umożliwiających użytkowanie budynku PBO Anioła dostanie od Jeronimo Martins Polska 2 mln 880 tys. zł netto. Łatwo wyliczyć, że po doliczeniu podatku VAT jedna Biedronka kosztuje nieco ponad 3,5 mln zł. Do tego trzeba dodać jedynie wyposażenie sklepu w kasy, regały czy lodówki.
Inwestycja we Włocławku powstanie w trybie ekspresowym. Umowa została podpisana 13 września, a Biedronka ma być gotowa już 30 listopada 2012 roku.
- To są proste konstrukcje. Nie są to też duże markety. Ich powierzchnia mieści się w granicach 1000-1200 mkw. - mówi Wirtualnej Polsce Mariusz Olejniczak, dyrektor finansowy PBO Anioła.

Oznacza to, że postawienie jednego metra kwadratowego to koszt około 3 tys. zł.

PBO Anioła specjalizuje się w stawianiu sklepów dyskontowych od zera. W sumie zrealizowała już kilkadziesiąt tego typu przedsięwzięć, głównie w okolicach Poznania oraz na Pomorzu.

- Budujemy dla sieci handlowych takich jak Lidl, Biedronka, Aldi czy Netto - mówi Olejniczak.
Z innych raportów bieżących spółki wynika, że na przykład postawienie nieco większego sklepu Lidl o powierzchni 1400 mkw. kosztuje 4 mln zł netto, a postawienie nowego Netto o powierzchni 1283 mkw. to koszt netto 3,4 mln zł.
http://finanse.wp.pl/kat,104124,title,I ... caid=1f2aa
silentlex
Posty: 702
Rejestracja: 23 cze 2011, 18:35

Re: Rzeczy dziwne i ciekawe-znalezione w sieci :)

Post autor: silentlex » 16 wrz 2012, 11:27

Kalkulator snu: Jak spać krócej, a jednak się wyspać
http://lifehacking.pl/2012/09/15/kalkul ... ie-wyspac/
silentlex
Posty: 702
Rejestracja: 23 cze 2011, 18:35

Re: Rzeczy dziwne i ciekawe-znalezione w sieci :)

Post autor: silentlex » 21 wrz 2012, 08:15

Glaubenstadt – gliwickie nazistowskie „Wierne Miasto”
http://odkrywcy.pl/kat,111394,title,Gla ... caid=6f351
silentlex
Posty: 702
Rejestracja: 23 cze 2011, 18:35

Re: Rzeczy dziwne i ciekawe-znalezione w sieci :)

Post autor: silentlex » 22 wrz 2012, 09:19

Podstępy, sztuczki i triki. Jak klienci sobie radzą w kontakcie z BOK i infolinią


Biura obsługi klientów czy infolinie, to dla każdego z nas droga przez mękę. Czy dotyczy to banku, telefonii komórkowej czy innych powszechnych usług. Długie oczekiwanie na zgłoszenie operatora (z uspokajającą muzyką w tle), przekierowywanie połączeń, przerzucanie się odpowiedzialnością między działami, konieczność "rozmowy" z automatem. Czytelnicy Gazeta.pl mają własne patenty i triki na to, jak sobie z tym radzić.
Skargi na działanie biur obsługi klienta dostajemy bardzo często. Jedna z naszych czytelniczek przez niemal dwa miesiące usiłowała uzyskać pomoc, bo nie działał jej telefon. "Rozmawiałam z pracownikiem pomocy technicznej Orange. Kolejny raz opowiedziałam, że telefon nie działa. Cierpliwie wysłuchałam informacji, że powinnam zresetować modem liveboks. Odpowiedziałam, że mam inny modem - DGT zaproponowany mi i zainstalowany przez Orange - a resetowanie go nic nie daje" - pisze w wiadomości przesłanej portalowi Gazeta.pl Irena Majerz.

Co na to konsultant? "Usłyszałam, że rozmowa i tak ma na celu wyłącznie zgłoszenie usterki. Ja na to, że usterkę zgłaszałam, dzwoniąc kilkakrotnie 1 i 2 sierpnia. Poczekałam aż konsultant sprawdzi ten fakt (mogłam czekać, bo tym razem rozmowa nie była na mój koszt) i dowiedziałam się, że istotnie usterka była zgłaszana, ale teraz będzie zgłoszona ponownie. Wymiana zdań znów była w stylu rozmowy dziada z obrazem, znanym mi z rozmów przeprowadzonych wcześniej" - relacjonuje nasza czytelniczka.

T-Mobile i Przelewy24. "Trudno ogarnąć ten mechanizm"

Podobne problemy z kontaktem z pomocą techniczną miewają także klienci korzystający z usługi internetowego doładowania konta telefonicznego. Nasz czytelnik dokonał przelewu za pośrednictwem serwisu Przelewy24, jednak pieniądze nie dotarły do T-Mobile. Usterka, to się zdarza - trudno. Jednak pieniądze, które w tej sytuacji błyskawicznie powinny wrócić na konto klienta, rozpłynęły się w powietrzu. Zawiniły skomplikowane procedury i przerzucanie się odpowiedzialnością między firmami.

- Mechanizm jest tak zakręcony, że trudno to ogarnąć. Przelewy24 odpisały mi po dwóch dobach, że T-Mobile dopiero zlecił im zwrócenie mi pieniędzy, choć mailowo zapewniano mnie o "automatycznym zwróceniu". Z kolei konsultantka T-Mobile zapewniała, że to Przelewy24 mają problem, a nie T-Mobile - twierdzi jeden z klientów sieci Tadeusz Gruchalla. - Na to Przelewy24 zapewniły, że to T-Mobile nie dał im wcześniej polecenia zwrotu. Skończyło się tak, że teraz muszę poczekać do 5 dni. Czyli od pechowego, nieudanego doładowania online minie tydzień. Ciekaw jestem, co by było, gdybym nie miał w ogóle kasy. Pewnie nie miałbym za co żyć - dodaje.

Neostrada. Jak zdobywanie średniowiecznego zamku

Inny z naszych czytelników, Wojciech, niedawno kupił drugi komputer, który chciał podłączyć do internetu za pośrednictwem Neostrady. Co się okazało? - Musiałem wykazać się sprytem, a nawet podstępem - opowiada.

Nasz czytelnik, aby w końcu połączyć się z odpowiednim pracownikiem, musiał zadzwonić pod numer podany na stronie internetowej firmy, wybrać tonowo jedną z 13 (!) opcji, wpisać 10-cyfrowy kod. Potem ok. 30 minut czekał na zgłoszenie się operatora. Zirytowany zrezygnował.

Wtedy wpadł na pomysł, że powtórzy procedurę, ale wciśnie cyfrę przeznaczoną dla klientów zainteresowanych kupnem dodatkowej usługi. Podstęp się powiódł i Wojtek otrzymał pomoc techniczną. - Poruszanie się po infolinii przypomina zdobywanie średniowiecznego zamku. Na szczęście tym razem na wieży czekała też księżniczka, w tym wypadku miła i kompetentna konsultantka - mówi.
W RWE działa patent na "klienta biznesowego"

Z opowieści naszych czytelników wynika, że istnieje kilka sztuczek podobnych do tej, którą zastosował Wojciech. Odpowiednie pokierowanie rozmową, a przede wszystkim dodzwonienie się do właściwej osoby może bardzo ułatwić procedurę.

Wszystko opiera się na tym, że sytuacja diametralnie się zmienia, gdy klient łączy się nie z działem technicznym, lecz z osobą zajmującą się np. sprzedażą nowych usług. Wtedy nagle wszystko staje się proste.

- Gdy dzwoniłam do RWE [dostawca energii elektrycznej na Mazowszu - red.] pod numer przeznaczony dla klientów indywidualnych, telefon prawie zawsze był zajęty - twierdzi Monika, jedna z naszych czytelniczek. - Wpadłam na pomysł, żeby skontaktować się z konsultantem zajmującym się klientami biznesowymi. Odebrał od razu, a sprawa (wyjaśnienie wątpliwości co do wysokości rachunku za prąd) została szybko załatwiona - dodaje.

W bankach najszybsza metoda "na nowego klienta"

Równie dobrym trikiem jest zadzwonienie pod numer przeznaczony dla nowych klientów, zainteresowanych podpisaniem umowy. Tu w zasadzie nigdy nie trzeba czekać na połączenie - konsultant odbiera błyskawicznie. O skuteczności tej metody najlepiej świadczy to, że została ona zaproponowana jednej z naszych czytelniczek przez pracownika infolinii banku. - Skarżyłam się, że zgłoszenie zgubienia karty płatniczej trwa bardzo długo - mówi Marzena. - Konsultant poradził mi, żebym następnym razem dzwoniła bezpośrednio pod numer przeznaczony dla nowych klientów - dodaje.

"Na dziennikarza" też działa

Nasza redakcyjna koleżanka miała z kolei problemy z reklamacją zepsutego laptopa. Sprawa przedłużała się wielokrotnie. - Gdy napisałam w e-mailu do firmy, że komputer jest mi potrzebny do pracy, bo jestem dziennikarką, sprawa od razu została załatwiona - mówi.

Bardzo skuteczne bywa też zainteresowanie sprawą rzecznika prasowego. Rzecznik, dbając o wizerunek firmy, chętnie pomoże w rozwiązaniu problemu. - Często wysyłając e-mail z reklamacją, dodaję na kopii adres rzecznika - mówi Rafał, klient jednej z polskich sieci telefonii komórkowej. - Wtedy sprawa załatwiana jest dużo szybciej i lepiej. Zwykle w takiej sytuacji rzecznik sam odpisuje na e-mail i osobiście zajmuje się problemem - twierdzi Rafał.

Macie podobne doświadczenia z BOK-ami? Napiszcie do autora artykułu: dominik.tomaszczuk@agora.pl
http://wiadomosci.gazeta.pl/wiadomosci/ ... adzic.html
silentlex
Posty: 702
Rejestracja: 23 cze 2011, 18:35

Re: Rzeczy dziwne i ciekawe-znalezione w sieci :)

Post autor: silentlex » 29 wrz 2012, 12:36

Narkotyk z kakao
Uwaga, czekoladoholicy! Naukowcy wykazali, że istnieje powód, dla którego nie możemy się oprzeć czekoladzie: zapoczątkowuje ona proces wydzielania w mózgu naturalnej substancji chemicznej, podobnej do opium, która stymuluje objadanie się.

Badanie, którego wyniki opublikował niedawno dziennik naukowy "Current Biology" wiąże potrzebę jedzenia słodyczy i tłustych przekąsek z obszarem mózgu, którego wcześniej nie kojarzono z tym procesem. – To oznacza, że mózg dysponuje systemem, który skłania poszczególne osobniki do objadania się i ten system jest znacznie bardziej rozbudowany, niż początkowo sądzono – twierdzi Alexandra DiFeliceantonio, która uczestniczyła w przeprowadzaniu badań na Uniwersytecie Michigan.

Zespół pani DiFeliceantonio dokonał odkrycia, obserwując szczury, którym wstrzykiwano do części mózgu zwanej nowe prążkowie (neostriatum) enkefalinę, substancję przypominającą opium, wydzielaną w naturze w tym obszarze mózgu. – Stwierdziliśmy, że szczury, kiedy wstrzykiwano im enkefalinę, zjadały ponad dwa razy więcej czekoladek M&M niż w innych sytuacjach – mówi pani DiFeliceantonio. – Większość szczurów zjadała ponad 17 gramów czekoladek, co równało się około pięciu procentom masy ich ciała. Ten poziom konsumpcji jest porównywalny ze zjedzeniem przez przeciętnego człowieka 3,6 kilograma drażetek M&M w ciągu jednej godziny i, oczywiście, przekracza bezpieczne normy.
hcąc się przekonać, czy ekstremalne zachowania związane z jedzeniem, jakie obserwowano po wstrzyknięciu enkefaliny, mogą wystąpić w sposób naturalny, naukowcy zbadali następnie, czy ten związek chemiczny jest wydzielany, kiedy szczury otrzymują duże porcje czekoladek.

– Zastosowaliśmy technikę zwaną mikrodializą, aby pobrać substancje wydzielane przez nowe prążkowie – mówi pani DiFeliceantonio – i zaobserwowaliśmy ogromny wzrost poziomu enkefaliny, kiedy podawano zwierzętom czekoladki i w czasie, gdy je jadły. Jest to pierwsze badanie, które wykazało, że poziom enkefaliny w mózgu wzrasta po zjedzeniu słodyczy.

Te odkrycia pokazują, że rola nowego prążkowia, obszaru, który dotychczas wiązano ze sterowaniem ruchem, jest znacznie istotniejsza, niż uważano. Aby potwierdzić, że wzrost poziomu enkefaliny nie był wynikiem ruchu wykonywanego przez szczury podczas gryzienia czekoladek, przeprowadzono mikrodializę w chwili, gdy szczury żuły kawałki drewna, wykonywały toaletę czy chodziły. Podczas tych wszystkich czynności nie odnotowano wzrostu poziomu enkefaliny.

Dalsze badania przeprowadzone przez naukowców wskazują, że wzrost poziomu enkefaliny nie powoduje, że szczury bardziej lubią czekoladę, ale raczej, że ta substancja zwiększa ich apetyt i potrzebę jej zjedzenia.

Pani DiFeliceantonio mówi: – Nasze odkrycia są interesujące w świetle badań obrazowych przeprowadzonych wcześniej na ludziach, w których ten obszar mózgu wykazywał większą aktywność, kiedy kompulsywnym żarłokom pokazywano jedzenie, a osobom uzależnionym od kokainy – symbole związane z narkotykiem. Nasze odkrycie dotyczące podłoża tej reakcji może się okazać w przyszłości bardzo pomocne przy opracowaniu nowych metod diagnozowania i leczenia zaburzeń związanych nadmiernym objadaniem się, uzależnienia od narkotyków i innych kompulsywnych zachowań.

Autor: John Parrington
Źródło: The Times
http://ciekawe.onet.pl/medycyna/narkoty ... tykul.html
silentlex
Posty: 702
Rejestracja: 23 cze 2011, 18:35

Re: Rzeczy dziwne i ciekawe-znalezione w sieci :)

Post autor: silentlex » 03 paź 2012, 08:46

List Alberta Einsteina na aukcji za 3 mln. Pisał: "Bóg to dziecinna legenda"
List genialnego fizyka i myśliciela Alberta Einsteina, w którym przedstawił swoje poglądy dotyczące Boga i religii, będzie sprzedany w tym miesiącu na aukcji internetowej. Cena wywoławcza wynosi 3 mln dolarów - poinformował portal eBay.
Einstein napisał ten list po niemiecku 3 stycznia 1954 r., czyli na rok przed śmiercią, do filozofa Erika Gutkinda po przeczytaniu jego książki "Wybieraj życie: Biblijne wezwanie do buntu". "Słowo 'Bóg' jest dla mnie niczym więcej niż wyrazem i wytworem ludzkiej słabości, a Biblia zbiorem dostojnych, ale jednak prymitywnych, legend, które są ponadto dość dziecinne. Żadna interpretacja, niezależnie od tego, jak subtelna, nie może (dla mnie) tego zmienić" - napisał m.in. genialny twórca teorii względności, który w 1921 r. dostał Nagrodę Nobla w dziedzinie fizyki.

Anonimowy właściciel listu, który będzie wystawiony na sprzedaż w oryginalnej kopercie, ze znaczkiem i stemplem pocztowym, nabył go w 2008 r. w Londynie na aukcji za 404 tys. dolarów. - Ten list ma, moim zdaniem, naprawdę historyczną i kulturalną wagę, ponieważ zawiera osobiste, prywatne przemyślenia człowieka o prawdopodobnie najgenialniejszym umyśle XX wieku - powiedział Eric Gazin, prezes firmy Auction Cause z Los Angeles, która poprowadzi aukcję za pośrednictwem eBay.
Dodał, że spodziewa się, iż list zostanie sprzedany za podwójną, a być może potrójną cenę wobec ceny wywoławczej. 10 lat temu ostatni list Einsteina został sprzedany za ponad 2 mln dolarów.
http://wiadomosci.gazeta.pl/wiadomosci/ ... isal_.html
silentlex
Posty: 702
Rejestracja: 23 cze 2011, 18:35

Re: Rzeczy dziwne i ciekawe-znalezione w sieci :)

Post autor: silentlex » 07 paź 2012, 11:40

Top 10 najmniejszych mieszkań w Polsce

http://biznes.onet.pl/top-10-najmniejsz ... lizy-detal
silentlex
Posty: 702
Rejestracja: 23 cze 2011, 18:35

Re: Rzeczy dziwne i ciekawe-znalezione w sieci :)

Post autor: silentlex » 09 paź 2012, 21:38

Za ile można sprzedać 100 zł?

a oznaczone niskimi albo tzw. radarowymi numerami kolekcjonerzy są w stanie zapłacić 100 – 500 proc. więcej niż wynosi nominał. Pieniądze tzw. serii zastępczych znajdują nabywców za kwoty nawet 10 razy wyższe. Zarobić można także na zwykłych, choć w idealnym stanie, banknotach.
W obiegu znajduje się około miliarda walorów złotowych we wszystkich, znanych każdemu nominałach. Potencjalnie Polska Wytwórnia Papierów Wartościowych, jedna w kraju fabryka pieniędzy, w ciągu miesiąca, bez specjalnego zwiększania mocy przerobowych, może wyprodukować około 40 – 50 milionów sztuk. Teoretycznie jeśli miałyby najwyższy nominał ich wartość wynosiłaby 8 – 10 mld zł. – Ale raczej rzadko wprowadzane są do obiegu banknoty o jednym i tym samym nominale – tłumaczy Arkadiusz Słodkowski, rzecznik PWPW. – Zwykle jest to procentowo określana kombinacja.

Po zakończeniu produkcji banknoty przez pewien czas są tylko kawałkiem wykonanego z bawełny, cennego, zabezpieczonego na przeróżne sposoby, ale jednak zwykłego papieru. Wartości nabierają dopiero w skarbcu Narodowego Banku Polskiego przy ul. Świętokrzystkiej, na podstawie decyzji o wprowadzeniu do obiegu.

Tajemnica numeratora

Aby można było nim obracać pieniądz papierowy musi być powtarzalny i znany każdemu. Banknoty nie mogą się wyróżniać, bo to czego jest mało zawsze zyskuje na wartości. Nad prawidłowością druku czuwają tzw. brakarze, grupa zatrudnionych w fabryce pieniędzy osób, której zadaniem jest wychwycenie ewentualnych, pojawiających się zawsze, mniejszych lub drobniejszych, wad. Takie pieniądze (fachowo nazywane destruktami) są zbierane i trafiają do niszczarki. – W większości wychwytywaniem wad zajmują się starsze, pracujące w fabryce od wielu lat kobiety – mówi Arkadiusz Słodkowski. – Dla nich produkcja banknotów niczym nie różni się od wytwarzania czekoladek. Po latach pracy nie podchodzą już do tego emocjonalnie.

Całkowitej, stuprocentowej powtarzalności banknotów jednak zapewnić się nie da. Pieniądz papierowy, jako najczęstszy przedmiot kradzieży, musi być bowiem numerowany (widoczny na każdym walorze, wybity zwykle czerwoną farbą, przy pomocy zastrzeżonej czcionki, numer). Umieszczone na każdym banknocie cyfry pomagają także utrzymywać w obiegu odpowiednią ilość pieniędzy, tak aby ich nadmiar nie powodował inflacji, a brak – zjawisk deflacyjnych (powolnych, spowodowanych niedoborem pieniędzy na rynku, spadków cen).

Tymczasem numery mają swoją specyfikę. Układają się w rozmaite ciągi, powodujące że walory, które w założeniu miały być banalne, powtarzalne i powszechne, stają się, w oczach kolekcjonerów, cenne i wyjątkowe. – Wejście w posiadanie unikalnego przedmiotu jest bardzo satysfakcjonujące – tłumaczy Aleksander Florek, zbierający pieniądze papierowe dentysta z Warszawy. – Świadomości, że trzyma się w ręku jedyny taki walor w Polsce, czy też na świecie towarzyszy trudna do opisania euforia, poczucie wyjątkowości, elitarności. Dlatego banknoty o specyficznych numerach dość szybko wychwytywane są z obiegu i zyskują znacznie przewyższającą nominał wartość kolekcjonerską.

Radary i liczba bestii

Nie wszystkie liczby jednak są sobie równe. W miliardzie banknotów jednej serii jest tylko jeden oznaczony liczbą 1111111, 2222222, 3333333 itp. – To unikaty, w zasadzie niedostępne w obiegu – mówi Damian Marciniak, właściciel firmy handlującej numizmatami. – Wychwycenie takiego waloru graniczy z cudem, jest jak wygrana wysokiej wygranej z Lotto. Zapewne leżą w sejfach, rzucone w przyszłość.

Na aukcjach internetowych i stacjonarnych znacznie częściej pojawiają się bardziej pospolite, choć także rzadko spotykane numery radarowe (np. 1234321, 6332336 itp.). Banknotów z takimi oznaczeniami jest znacznie więcej, niż zawierających tylko jedną liczbę, więc ich cena jest dużo niższa, ale i tak przebicie zwykle wynosi od 700 do tysiąca proc. w stosunku do nominału. Większym powodzeniem przy tym cieszą się radary składające się z ciągów kolejnych cyfr (np. 1234321, 2345432), mniejszym – numeratory rozrzucone (na przykład 6339336). – Takie oznaczenia są bardzo poszukiwane są w Stanach Zjednoczonych i krajach anglosaskich – twierdzi Damian Marciniak. – W Polsce radary stały się modne dopiero kilka lat temu. Trudno powiedzieć, jaki będzie popyt na nie w najbliższych latach, ale na pewno warto wyłapywać je z obiegu.

Sporym wzięciem cieszą się także niskie, zaczynające się od czterech, pięciu, a najlepiej sześciu zer, numeratory. Ich cena zależy od nominału, ale spokojnie, jak twierdzą kolekcjonerzy, banknot z takim oznaczeniem można sprzedać kasując kilkadziesiąt proc. zysku. Poszukiwane są również pieniądze, które w numerze mają satanistyczny symbol tzw. liczbę bestii (666). – Taki banknot uchodzi za mający własności magiczne – mówi z ironią Aleksander Florek. – Do osoby, która wejdzie w jego posiadanie, jak głosi legenda, zwykłe, pospolite banknoty płyną w dużych ilościach szerokim strumieniem.

Czytaj dalej na kolejnej stronie: AA cenniejsze niż YB





AA cenniejsze niż YB

Co jakiś czas Narodowy Bank Polski wycofuje z obiegu zniszczone banknoty. W ich miejsce Państwowa Wytwórnia Papierów Wartościowych drukuje brakujące nominały. Mają one już jednak inne, zaczynające się zazwyczaj od Y (drugą są kolejne litery alfabetu od A w górę). Może to być także ZA (od zastępcza). – Chodzi o odróżnienie tych partii od drukowanych w ramach normalnej emisji – mówi Arkadiusz Słodkowski. – Oznaczenie serii normalnej produkcji zazwyczaj nie dochodzi do tak wysokich liter. Prędzej następuje całkowita wymiana znajdującego się w obiegu pieniądza.

Serie zastępcze wysoko wyceniane przez kolekcjonerów. Bardziej wartościowa jest przy tym seria zaczynająca się literami YA. Banknot 200 zł o takim oznaczeniu można sprzedać na aukcji nawet za 2,4 tys. zł. YB, choć także jest rzadka, uchodzi jednak za bardziej banalną. Kolekcjonerzy nie zapłacą za nią więcej niż 400 – 450 zł.

Sporym powodzeniem cieszą się natomiast banknoty oznaczone literami ZA (od zastępcza). 100 zł z takim oznaczeniem można sprzedać za 850 – 1000 zł. – Mówi się, że banknoty z takim oznaczeniem używane były przez pracowników PWPW podczas szkolenia z produkcji nowych banknotów po denominacji – sugeruje Damian Marciniak. – Nie wiem jednak czy jest to prawda, czy tylko legenda.

Ale w cenie są także banknoty normalnej, nie zastępczej emisji, choć wczesnego okresu produkcji (numerator rozpoczynający się dwoma literami A, ewentualnie AB). Po wprowadzeniu w 1994 roku nowego pieniądza do obiegu serie te produkowane były w renomowanej, założonej jeszcze w 1821 roku, angielskiej fabryce pieniędzy Thomas DeLaRue (dzisiaj powstają w Polskiej Wytwórni Papierów Wartościowych). Banknoty z angielskiej emisji na rynku kolekcjonerskim są znacznie wyżej wyceniane niż wyprodukowane w PWPW. Angielskie 10 zł serii AA można sprzedać za 110 zł. – To były po prostu pierwsze emisje – tłumaczy Damian Marciniak. – W obiegu znajdują się więc teoretycznie od 18 lat. Przeciętna żywotność banknotu wynosi zaledwie cztery. Zatem pieniędzy o takich oznaczeniach nie ma wiele w obiegu. Te co są zyskują więc na wartości.

Kto ustala cenę 100 zł

Ale wartość banknotu zależy także od stopnia jego zachowania. Do określania stanu, podobnie jak w przypadku monet, stosowana jest utworzona w 1949 roku tzw. skala Sheldona (od nazwiska amerykańskiego psychologa i numizmatyka dr Williama Sheldona). Najcenniejsze według tej skali, są pieniądze, które nie posiadają żadnych śladów użytkowania, pachną farbą, mają perfekcyjną prezencję, jakby przed chwilą wyszły spod prasy drukarskiej (stan pierwszy, określany jako Superb Gem UNC). Najbardziej pospolite, znajdujące się w obiegu zniszczone, podarte i wybrakowane pieniądze znajdują się w stanie ósmym (z ang. Poor czyli zły). – Tylko unikaty mają wtedy wartość wyższą od nominału – mówi Damian Marciniak. – Wśród znajdujących się obecnie w obiegu więcej w takim stanie mogłyby kosztować tzw. destrukty, banknoty posiadające wadę, na przykład przesunięcie druku.

Szacunkowa wartość kolekcjonerska wszystkich pieniędzy ustalana jest pod koniec roku przez specjalny, czteroosobowy komitet, kierowany przez Czesława Miłczaka, guru polskiego rynku numizmatycznego, autora uznawanego z Biblię zbieraczy katalogu pieniędzy papierowych. Cena określana jest na podstawie danych z przeprowadzonych zarówno na aukcjach internetowych, jak i stacjonarnych (na przykład w Gdyńskim Domu Aukcyjnym) transakcji. – Katalog ma służyć pomocą w wycenie, to nie jest cena oficjalna, ani tym bardziej urzędowa – tłumaczy Czesław Miłczak. – Zwykle staramy się aby wycena uwzględniała także inflację, ale gdy na rynek trafi jakaś duża partia banknotów z nowego, odkrytego źródła, wartość musi być niższa.

Gdy zupełnie brak transakcji wartość określana jest jako antykwaryczna, co oznacza, że banknot praktycznie jest niedostępny na rynku (nie można określić jego ceny).

Według obecnie obowiązującego katalogu Miłczaka (na rok 2012) największe w stosunku do nominału przebicie można uzyskać za pochodzącą z serii zastępczej ZA, wyprodukowaną jeszcze w drukarni Thomas DeLaRue, dziesięciozłotówkę. Jej cena katalogowa wynosi 300 zł, a więc jest 30 razy wyższa od nominału. Największą jednorazową kwotę można natomiast uzyskać za 200 zł także z serii zastępczej jednak o literkach YA. Jej cena katalogowa wynosi obecnie 2,4 tys. zł (dwunastokrotne przebicie). – Chociaż pieniądze znajdujące się dzisiaj w obiegu są znacznie bardziej pospolite niż zabytkowe, na przykład przedwojenne, emisje ten akurat walor jest stosunkowo rzadki, a więc poszukiwany przez kolekcjonerów – mówi Czesław Miłczak.

Wyjmując pieniądze bankomatu lub wypłacając w bankowym okienku warto zatem sprawdzać czy przypadkiem nie są one znacznie więcej warte niż wynosi ich nominał.
http://biznes.onet.pl/za-ile-mozna-sprz ... news-detal
ODPOWIEDZ

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 37 gości