Weksel jest papierem cennym. Ustanawia zobowiązanie bezwarunkowe, niezależne od jakiegokolwiek zdarzenia. Ustala dług pieniężny, ściśle określony co do sumy. Zawiera abstrakcyjną obietnicę zapłaty. Obietnicę jednostronną w której wierzyciel ma jedynie prawa, a nie obowiązki. Jest przeważnie papierem obiegowym na zlecenie. Musi zadość czynić pewnym warunkom formalnym, a przede wszystkim zawierać wzmiankę, iż jest wekslem. Zobowiązuje ‘wekslowo’ wszystkie osoby, które się na nim podpiszą.

Komornicze pułapki na wierzycieli – opłata stosunkowa

Na początku tego roku istotnie zmieniły się zasady naliczania kosztów prowadzonej egzekucji komorniczej. Komornicy zarobią więcej, czasem nawet kosztem niezaspokojonego wierzyciela. Korzystanie z takich przywilejów procesowych, wynikających z dochodzonego roszczenia z weksla, jak na przykład prowadzenie egzekucji na podstawie nieprawomocnego nakazu zapłaty może być czasami nieopłacalną taktyką. Uwagi dotyczą również wszystkich innych roszczeń (również niewekslowych), które mogą być egzekwowane na przykład na podstawie nieprawomocnych wyroków sądowych zaopatrzonych w rygor natychmiastowej wykonalności, czy nawet na podstawie prawomocnych wyroków, które mogą być wzruszone skargą kasacyjną lub skargą nadzwyczajną.

Najważniejszą różnicą w porównaniu do poprzednich przepisów jest fakt, że w przypadku umorzenia postępowania – innego niż z powodu nieskuteczności egzekucji lub spłaty dobrowolnej przez dłużnika – komornikowi należy się opłata stosunkowa od niewyegzekwowanego roszczenia, którą ponosi wierzyciel.

Najczęściej wierzyciel będzie musiał ponosić nowe koszty w następujących przypadkach:

Po pierwsze – kiedy dłużnik spłacił dobrowolnie roszczenie bezpośrednio do rąk wierzyciela – obecnie jedynym prawidłowym postępowaniem wierzyciela nie jest wnioskowanie o umorzenie egzekucji, tylko poinformowanie komornika o dokonanych spłatach. Komornik wyliczy wówczas, czy rzeczywiście należność została już zaspokojona, a ewentualne koszty egzekucji (w tym opłata stosunkowa) obciąży dłużnika – nie będzie to problem wierzyciela.

Po drugie – brak perspektyw na wyegzekwowanie roszczenia – obecnie w takim przypadku wierzyciel powinien dążyć nie do umorzenia egzekucji na jego wniosek, tylko do jej umorzenia wskutek jej bezskuteczności. Jedynie w tym drugim przypadku wierzyciel nie będzie zobowiązany do poniesienia opłaty stosunkowej.

Po trzecie – ugoda z dłużnikiem, który zobowiązuje się do spłaty w przyszłości w zamian za umorzenie postępowania – według nowych przepisów, aby to dłużnik, a nie wierzyciel, ponosił koszt opłaty stosunkowej, wierzyciel musi wykazać przed komornikiem, że wniosek o umorzenie jest uzasadniony zawartym z dłużnikiem porozumieniem dotyczącym sposobu lub terminu spełnienia świadczenia – wówczas koszty będą obciążać dłużnika.

Po czwarte – kiedy prowadzenie egzekucji okaże się niemożliwe z uwagi na upadek klauzuli wykonalności – i to jest sytuacja, o której powinien pamiętać każdy wierzyciel dochodzący swojego roszczenia na podstawie nieprawomocnego nakazu zapłaty. Od tak umorzonego postępowania opłata wynosi 5% dochodzonego roszczenia, zatem w przypadku małych sum można pokusić się o ryzyko, o tyle przy sumach idących w miliony warto przemyśleć, jakie są szanse wydania przez sąd wyroku oddalającego roszczenie, co – w przypadku wszczęcia przez wierzyciela egzekucji na podstawie nieprawomocnego nakazu zapłaty – będzie się wiązało z kosztami po stronie wierzyciela w wysokości 50 tysięcy złotych od każdego miliona złotych dochodzonej sumy, plus dodatkowe „grosze” zwykle związane z kosztami komorniczymi, takimi jak koszty korespondencji, koszty zapytań do urzędów i tym podobne. Opłaty występują w przypadku postępowania zabezpieczającego, więc również działanie wierzyciela za pośrednictwem komornika na podstawie nakazu zapłaty w postępowaniu nakazowym niezaopatrzonym w klauzulę wykonalności musi być poprzedzone rozważnym przemyśleniem.

Po piąte – kiedy egzekucja roszczenia nie będzie możliwa z uwagi na jego przedawnienie – obecnie komornik jest zobowiązany badać, czy skierowane do egzekucji roszczenie nie jest przedawnione. Jeśli okaże się, że wierzyciel zawnioskował o egzekucję takiego roszczenia, komornik będzie musiał wówczas umorzyć postępowanie w zakresie przedawnionej części roszczenia (lub całości, jeśli całość roszczenia jest przedawniona), a od umorzonego postępowania… (sic!) pobierze swoją opłatę. Nieuważny wierzyciel może zatem „obudzić się z kosztami” zanim jeszcze jakiekolwiek czynności egzekucyjne zostaną przeprowadzone. Szczególnie niebezpieczna jest tu zasada, zgodnie z którą odsetki po wydaniu nakazu zapłaty lub wyroku przedawniają się w ciągu trzech lat, podczas gdy należność główna przedawnia obecnie się w ciągu lat sześciu. W obiegu istnieje zatem dużo tytułów wykonawczych sprzed kilku lat, w których należność główna jest całkowicie aktualna, a odsetki już częściowo są przedawnione. We wniosku egzekucyjnym należy zatem pamiętać o odpowiednie ograniczenie egzekucji najstarszych odsetek.

Niewątpliwie zmiany są duże, wielu wierzycieli jest tym zaskoczonych w bardzo bolesny, finansowy sposób. Wiele zwyczajowych zachowań musi być zmienionych. Ugodziłeś się z dłużnikiem? Wziął cię na litość, abyś wycofał wniosek o egzekucję? Zastanów się, zanim to zrobisz i w jaki sposób to zrobisz. Masz klauzulę na nieprawomocnym nakazie zapłaty i chcesz wszcząć egzekucję, ale jest spora szansa, że wyrok będzie nie po twojej myśli? Szybkie wszczynanie egzekucji nie zawsze będzie dobrym rozwiązaniem. Chcesz sprawdzić, czy dłużnik podniesie zarzut przedawnienia, jak pójdziesz do komornika z przedawnionym roszczeniem? Niestety przedawnienie będzie już badał, i to w interesie dłużnika, sam komornik.

Obowiązek badania przez komorników przedawnienia wierzytelności w ogóle tworzy o wiele więcej egzekucyjnych problemów niż ten sygnalizowany już z opłatami. Ale o tym innym razem.

Gdzie szukać przepisów? Aktualny akt prawny dotyczący kosztów komorniczych znajduje się na tej sejmowej stronie.

„Sam weksel in blanco to za mało do zasądzenia roszczenia”

Dzisiaj w serwisie prawo.pl została opublikowana historia pewnej sprawy wekslowej przed sądem rejonowym.

Streszczając (poszukującym szczegółów zachęcam do lektury całości) – firma wypełniła weksel in blanco, wytoczyła powództwo, sąd przy całkowitej bierności pozwanego w wyroku zaocznym oddalił powództwo, ponieważ powód nie przedstawiając oprócz weksla także umowy wekslowej i umowy pożyczki, którą weksel zabezpieczał, nie pozwolił sądowi na „sprawdzenie poprawności wypełnienia weksla”, co miało skutkować „nieudowodnieniem roszczenia”, ponieważ „roszczenie wynikające z weksla in blanco powinno mieć oparcie w źródle zobowiązania, czyli w umowie, która mogłaby zostać zweryfikowana przez sąd”.

Wyrok ten budzi mój sprzeciw, a nawet zdumienie.

Po pierwsze trudno powiedzieć, że tutaj jakiekolwiek roszczenie wynikało z weksla in blanco. Nie wiem, czy to skrót myślowy użyty tylko przez autora artykułu (mam nadzieję), czy termin użyty w uzasadnieniu wyroku sądu (już gorzej, bo świadczy o niewiedzy sądu), ale jestem pewien, że powództwo nie było oparte o weksel in blanco, ponieważ weksel in blanco z definicji jest wadliwy formalnie (nie zawiera wszystkich elementów weksla), a powód musiał dołączyć do pozwu weksel zupełny, który być może kiedyś był wekslem in blanco, ale już nie jest.

Po drugie – nieprawdą jest, że poprawnie wystawiony weksel to za mało, aby sąd mógł wydać nakaz zapłaty. Jest to niewątpliwie sprzeczne z przepisami kodeksu postępowania cywilnego, zgodnie z którymi do wydania nakazu zapłaty w postępowaniu nakazowym potrzebujemy (jedynie) poprawnie wypełnionego weksla, którego prawdziwość i treść „nie nasuwają wątpliwości”.

W tej sprawie sąd popełnił dwa błędy – po pierwsze nie wydał nakazu zapłaty z poprawnego formalnie weksla, po drugie powództwo oddalił pomimo zupełnej bierności pozwanego, czyli w sytuacji braku zarzutów z jego strony. Sąd zatem z urzędu oraz przy braku dowodów, czyli bezprawnie, zastosował zarzut „wypełnienia weksla niezgodnie z zawartym porozumieniem”, co może być ponadto uznane za nierówne traktowanie stron procesu (skoro to sąd sam z siebie wymyśla możliwe do podniesienia zarzuty).

Błędnie zastosowano również art. 6 kodeksu cywilnego, traktującego o rozkładzie ciężaru dowodu. Skoro bowiem powód dysponował prawidłowo uzupełnionym wekslem, to na etapie wytaczania powództwa sprostał swojej części obowiązku wykazania roszczenia co do kwoty i terminu płatności. Dalsze zarzuty, w tym zarzut uzupełnienia weksla na nieistniejące roszczenie, powinien być nie tylko podniesiony przez pozwanego, ale i to na pozwanym spoczywa ciężar udowodnienia tego zarzutu.

Zatem wydany wyrok oparty był na niepodniesionym zarzucie i na podstawie hipotetycznych dowodów, które w żaden sposób nie zostały przedstawione. Niestety wyrok ten został podtrzymany w apelacji, a z uwagi na niewielką wartość przedmiotu sporu kasacja nie przysługuje.

Wniosek? Nie warto przyznawać się przed sądem bez istotnego powodu, że weksel był kiedyś wekslem in blanco oraz na etapie wydawania nakazu zapłaty informować o szczegółach porozumień pozawekslowych. Może to też pole do powstania wyspecjalizowanych spółek zajmujących się wyłącznie skupem na drodze indosu i windykacją papierów wartościowych, już nie w celu ochrony przed zarzutami pozwanych, tylko w celu zwiększenia ochrony przed absurdalnymi orzeczeniami sądów?

Wniosek drugi – omijać rejon sądu okręgowego w Łomży :)

Zmiany terminów przedawnienia – co to oznacza dla uczestników obrotu wekslowego?

Już za parę tygodni, 9 lipca 2018r., zmieniają się niektóre terminy przedawnienia roszczeń cywilnych. Co to oznacza dla ciebie, jako posiadacza weksli? Czy trzeba się spieszyć i wyciągać stare weksle z szuflady? A może będzie trzeba pogodzić się ze stratą roszczeń ze starych nakazów? Krótki poradnik o tym, jak poradzić sobie ze zmianą prawa

Po pierwsze i najważniejsze – nic nie zmienia się w przedmiocie terminów przedawnienia roszczeń z weksla, z którego jeszcze nie wytoczyłeś powództwa. Obowiązuje tutaj nadal 3-letni termin przedawnienia wobec wystawcy weksla własnego, pozostawione są również inne (krótsze) terminy przedawnienia pomiędzy innymi niż wystawca i posiadacz uczestnikami.

Konsument szczególnie chroniony

Wprowadzona zostaje nowa zasada, że nie można pozwać konsumenta o roszczenie, które jest już przedawnione. Zwracam uwagę na to, że ograniczenie to dotyczy tylko pozwanych-konsumentów. Zatem po stronie powodowej musi występować firma – spółka prawa handlowego lub osoba fizyczna prowadząca działalność gospodarczą, dla której roszczenie wekslowe jest związane z taką właśnie działalnością, a po stronie pozwanej osoba fizyczna, dla której wystawienie weksla było niezwiązane bezpośrednio z jej działalnością gospodarczą lub zawodową. W takim przypadku, jeśli sąd będzie rozpatrywał pozew z przedawnionego roszczenia z weksla, a powodem będzie spółka prawa handlowego, albo osoba fizyczna, i jednocześnie sąd będzie wiedział, że jest ona przedsiębiorcą, a po stronie pozwanej znajdzie się konsument, to sąd powództwo powinien od razu oddalić.

Do rozważenia (i ewentualnego przetestowania przed sądem) pozostaje to, czy dokonanie indosu weksla z przedsiębiorcy na nieprzedsiębiorcę powoduje utratę statusu konsumenta przez pozwanego. Przeciwko takiej tezie w mojej ocenie świadczy to, że o statusie konsumenta świadczy sam fakt dokonania czynności z przedsiębiorcą (czyli wystawienie weksla remitentowi-przedsiębiorcy), a status konsumenta nabywa się (lub nie) w momencie dokonywania tej czynności, a nie w momencie dochodzenia roszczenia.

6 lat przedawnienia nakazów zapłaty

Istotna zmiana następuje natomiast w przypadku przedawnienia roszczeń stwierdzonych nakazami zapłaty lub wyrokami. Dotychczas było to 10 lat, od lipca okres ten zostaje skrócony do 6 lat – za to termin ten nie liczy się „dzień do dnia”, tylko zaczyna biec dopiero od końca roku – czyli zwykle będzie to trochę więcej niż 6 lat.

Co z już wydanymi nakazami? Jeśli masz nakaz, który ma już 8 lat, to czy w lipcu automatycznie się przedawni?

Na szczęście nie.

W przypadku starych nakazów będzie stosowana zasada, że termin 6-letni przedawnienia będzie liczony od lipca 2018 roku, ale jednocześnie przedawnienie nastąpi w terminie wcześniejszym z następujących – po upływie 10 lat wg starych reguł, albo po upływie 6 lat od lipca 2018, zgodnie z nowymi zasadami – w zależności od tego, który okres przedawnienia nastąpi wcześniej.

Przykład 1.
Nakaz zapłaty wydany w roku 2010 przedawni się w roku 2020, ponieważ 10-letni okres przedawnienia liczony od roku 2010 upłynie szybciej niż 6-letni termin przedawnienia liczony od lipca 2018r.

Przykład 2.
Nakaz zapłaty wydany w roku 2018 wg starych zasad przedawniłby się w roku 2028. Po aktualnych zmianach, przedawnienie nastąpi w 6 lat po lipcu 2018, więc w roku 2024.

Jeśli wierzycielem jest konsument…

I ma wobec przedsiębiorcy stare nakazy zapłaty, wówczas konsumenta tego zmiany nie obowiązują – jego nakazy chronione są bezwzględnym 10-letnim terminem przedawnienia.

A co, jeśli 6 lat, to mało?

Jak ścigać dłużnika do śmierci (jego lub twojej?)

Każdy sprytny wierzyciel musi pamiętać, że wszczęcie postępowania egzekucyjnego przed komornikiem powoduje, że w przypadku późniejszego umorzenia egzekucji z uwagi na jej nieskuteczność, 6-letni termin przedawnienia zaczyna biec na nowo od daty prawomocnego umorzenia postępowania. Jeśli zatem co około 6 lat będziesz wszczynał egzekucję, możesz wówczas próbować dochodzić swojej należności do samego końca.

Co po śmierci (jego lub twojej?)

Wierzytelność, albo dług, wchodzą w skład spadku. W przypadku długu w spadku – niestety z dobrodziejstwem inwentarza, czyli spadkobiercy spłacają długi tylko do wysokości otrzymanych aktywów spadku. W praktyce, jeśli zmarły miał tylko długi, to nie płacą nic. Ale czasem warto próbować :)

Co zrobić, jeśli sąd żąda od powoda dowodu przedstawienia weksla do zapłaty?

Kilkukrotnie już spotkałem się z sytuacją, kiedy pomimo złożenia prawidłowego pozwu wraz z prawidłowym wekslem, sąd wstrzymuje się z wydaniem nakazu zapłaty i pismem wzywa powoda do wykazania dowodu na przedstawienie weksla do zapłaty – uzasadniając to wątpliwościami albo co do samej zasadności roszczenia (czy nie jest przedwczesne), albo przynajmniej uznając, że wymóg ten jest uzasadniony ustaleniem faktu, czy powód ma prawo domagać się odsetek od danej daty.

Uzasadnieniem ma być art. 6 kc., zgodnie z którym „Ciężar udowodnienia faktu spoczywa na osobie, która z faktu tego wywodzi skutki prawne”. I można by rzeczywiście stwierdzić, że skoro ktoś twierdzi, że weksel przedstawił 15 maja 2018 roku i od tej daty żąda odsetek, to na nim spoczywa ciężar dowodu tej okoliczności.

Tyle że teoria (i praktyka) w tym zakresie jest, a przynajmniej powinna być, inna.

Niewątpliwie przedstawienie weksla do zapłaty to obowiązek posiadacza, i dopiero po przedstawieniu można mówić o popadnięciu wystawcy w zwłokę w spłacie swojego zobowiązania. Również z samego pozwu powinno wynikać, iż weksel został przedstawiony do zapłaty. Jednakże wystarczą wyłącznie odpowiednie stwierdzenia powoda, że przedstawienia weksla dokonał w określonym dniu, bez konieczności dowodzenia tego innymi środkami dowodowymi. Zresztą przedstawienie takiego dowodu mogłoby być niemożliwe – w końcu przedstawienie weksla nie odbywa się w formie pisemnej, notarialnej, tudzież nie ma obowiązku nagrywania tego faktu, powód zatem najczęściej dysponuje tylko swoim słowem na okoliczność dokonania tego obowiązku.

Można by stwierdzić, że powód powinien sumienniej zadbać o udokumentowanie tego faktu, ale nie ma ku temu podstaw, ponieważ – opierając się na tym samym artykule 6 kc. wspomnianym na początku – ciężar dowodu w tej materii rozkłada się w ten sposób, że to na pozwanym spoczywa ciężar przedstawienia dowodu na to, że do przedstawienia weksla nie doszło. A skoro mowa o zarzucie pozwanego, to znaczy, że temat przedstawienia weksla nie podlega ocenie na etapie wydawania nakazu zapłaty. Tym samym uzależnianie nadania biegu sprawy od wykazania dowodami innymi niż zreferowanie stanu faktycznego w uzasadnieniu pozwu – nie jest słuszne. Zresztą w jaki sposób powód miałby to udowodnić, „że nie jest wielbłądem”? Z wekslem w miejscu i terminie płatności był, dłużnik nie zapłacił (albo nawet go nie zastał), zapewne opisał to w pozwie – nic więcej na tę okoliczność ani powiedzieć, ani przedstawić się nie da.

Jeśli sąd w twojej sprawie wymaga od ciebie takiego dowodu na etapie wydawania nakazu zapłaty, należy odpisać i powtórzyć w ślad za pozwem, że przedstawienie weksla do zapłaty nastąpiło, można dokładnie opisać okoliczności, ale i pouczyć skład sędziowski, iż dalsze prowadzenie środków dowodowych w tym zakresie byłoby uzasadnione dopiero po ewentualnych zarzutach ze strony pozwanego, a i tak wówczas to środki dowodowe przedstawiane przez pozwanego, a nie przez powoda, podlegałyby ocenie w celu ustalenia poprawności przedstawienia weksla do zapłaty.

Poniżej przedstawiam fragment przykładowego uzasadnienia wyroku, w sprawie w której sąd musiał się pochylić nad zarzutem nieprzedstawienia weksla do zapłaty – podniesionym przez pozwanego, ale niedostatecznie udowodnionym.

Skuteczny komornik został aresztowany – czyli czy znacjonalizują nam komorników?

Kilka dni temu internet obiegła informacja, że aresztowany został jeden z warszawskich komorników. Okazało się, że to komornik Rafał W., mający swoją kancelarię na al. Solidarności 155 w Warszawie.

Nie korzystałem z jego usług jako wierzyciel, ale pamiętam, że w przeszłości kupiłem coś u niego na licytacji. Numer sprawy tego dłużnika składał się z liczby ponad 85000, więc można założyć, że komornik ten miał setki tysięcy spraw rocznie. Jak przeglądałem ogłoszenia o licytacjach (do tego celu polecam serwis licytacje.komornik.pl), to właśnie ten komornik miał ich najwięcej – było ich wiele w każdym tygodniu, w różnych miejscach, nie tylko z samego rewiru. Widać było, że jest to niesamowicie pracowity komornik. Mógłbym zaryzykować twierdzenie, że była to jedna z najbogatszych kancelarii komorniczych w Polsce.

Może dlatego narobił sobie wrogów. Z jednej strony – mnóstwo niezadowolonych dłużników, z drugiej strony – politycy i innej maści populiści, zaglądający innym do portfela, i dziwiący się, że skuteczny komornik może zarobić milion, zamiast siedzieć na urzędniczej pensji za 3000 zł miesięcznie – pamiętacie takie propozycje sprzed niedalekich kilku lat? Komornik na urzędowej posadzie z marną pensją, wypłacaną „czy się stoi, czy się leży”, to dopiero byłby uwiąd wszelakiej egzekucji… Mam nadzieję, że sprawa ta nie będzie wykorzystywana jako argument do upaństwowienia komorników, ani nie jest tego początkiem.

Czy na otrzymany pozew warto składać zarzuty nie mające szans powodzenia? (i czy „zapłaci” to to samo co „zapłacę”?)

Moje rozmowy z osobami, wobec których wysuwane są roszczenia z wystawionych przez nich weksli zazwyczaj zaczyna się od tego, że osoby te przedstawiają swoje argumenty za tym, dlaczego według nich nie powinny za weksel płacić. Ja w tym przypadku wykorzystuję całą swoją wiedzę i doświadczenie do tego, aby wykazać, dlaczego te osoby się mylą. Czasem nawet wydaje mi się, że przesadzam, i wyjaśniam, że taka jest właśnie moja rola – nie taka, aby przytakiwać, tylko aby szukać słabych punktów w argumentacji dłużnika. Po ustaleniu z zainteresowaną osobą, jakie zarzuty mają szansę powodzenia, zazwyczaj dostaję pytanie – czy warto podnosić te wszystkie pozostałe zarzuty, które są wątpliwe. Odpowiadam wówczas, że tak, że im więcej tym lepiej (a nawet jeśli nie lepiej, to na pewno nie gorzej), że nawet jeśli masz ochotę jako zarzut podnieść swoje ustne zeznania, że ten milion spłaciłeś wierzycielowi w reklamówce, to istnieje niezerowe prawdopodobieństwo, że jakiś sąd może ci uwierzyć (i to jest bardzo smutne). Opłaty sądowe związane z zarzutami nie zależą od ich liczby, więc eksperymentowanie nic nie kosztuje. Można także podać wiele orzeczeń sądów, które na zwykły chłopski rozum nie powinny przejść, a jednak się czasem udaje wygrać sprawę absurdalnym zarzutem.

Swego czasu jeden z czytelników bloga został pozwany jako poręczyciel z weksla, który w swej treści w kontekście przyrzeczenia zapłaty brzmiał:

Dnia 12.12.2009 zapłaci za ten weksel bez protestu na zlecenie…

Oprócz całej masy wątpliwych zarzutów ze stosunku podstawowego, które być może miałyby szansę „zaskoczyć”, nasza kancelaria reprezentująca czytelnika podniosła również zarzut braku przyrzeczenia zapłaty. Przyrzeczenie zapłaty powinno bowiem brzmieć „zapłacę”. Słowo „zapłaci” to nie jest przyrzeczenie, tylko tryb przypuszczający, w dodatku sugeruje, że nie jest to weksel własny, tylko weksel trasowany (w wekslu wystawca nie przyrzeka, tylko wskazuje kogoś, kto za weksel miałby zapłacić), a w przypadku braku wskazania osoby trasata (co miało miejsce w tym wekslu), należałoby weksel uznać za nieważny. Dodatkowo sprawę komplikował fakt, że na użytym blankiecie weksla było miejsce na wpisanie trasata, co jeszcze bardziej utrudniało jednoznaczne wykazanie, czy celem wystawcy było wystawienie weksla własnego, czy trasowanego.

Nie wierzyłem w powodzenie tego zarzutu, ponieważ sądziłem, że sąd, zgodnie z dotychczasowym orzecznictwem, dokona wykładni treści weksla i orzeknie, że nie ma sporu odnośnie tego, czy jest to weksel własny, czy trasowany (opierając się na całej treści weksla), a użycie w treści weksla własnego przyrzeczenia zapłaty w formie „zapłaci”, zamiast „zapłacę” będzie uznane tylko za błąd w odmianie tego słowa, który nie wpływa na istotę zobowiązania.

Sąd, czyniąc nam dużą niespodziankę, zgodził się z tym zarzutem i powództwo oddalił. Doszedł do wniosku, że weksel nie zawiera przyrzeczenia zapłaty, a „przyrzeczenie” zamiast „polecenia” zapłaty stanowi jedyne kryterium rozróżnienia weksla własnego od trasowanego. Stąd w przypadku istnienia na wekslu polecenia zapłaty, z jednoczesnym brakiem wskazania osoby trasata, powoduje nieważność weksla. Nadto, odpowiadając na argument powoda, aby dokonać wykładni treści weksla sąd uznał, że nie jest możliwe usunięcie wady weksla polegającej na braku przyrzeczenia zapłaty, i uznaniu, że polecenie zapłaty („zapłaci”) stanowi de facto przyrzeczenie zapłaty, ponieważ w wekslu istnieje już zwrot „zapłaci za ten weksel”. w granicach którego sąd musi operować, a dokonanie wykładni weksla sprzecznej z jego treścią jest niemożliwe.

Skuteczność tego zarzutu była dla mnie takim zaskoczeniem, że wręcz żałowałem, że nie udało się namówić wystawcy, aby wraz z poręczycielem złożył ten sam zarzut, co skutkowałoby oddaleniem powództwa także wobec niego, a nie tylko wobec poręczyciela. Doszliśmy bowiem do pewnego paradoksu, kiedy wobec jednej osoby sąd swoim autorytetem popartym klauzulą wykonalności, nakazuje zapłacić określoną sumę, a wobec drugiej osoby z tego samego roszczenia stwierdza, że źródło roszczenia jest wadliwe :)

Drugą niespodzianką był dla mnie fakt, że powód nie wniósł apelacji, która miałaby niemałą szansę powodzenia.

Czy wyrok uważam za słuszny? Jest nowatorski i kontrowersyjny, ale nie uważam go za błędny. Z jednej strony, dotychczasowe orzecznictwo pozwalało na utrzymanie w mocy weksla, w którym zamiast słowa „zapłacę” zastosowano słowo „zapłaci”, „zapłacisz”, czy nawet słowo „zapłac”, które było nadrukowane na wielu blankietach i nie zostało uzupełnione o odpowiednią końcówkę fleksyjną – i tutaj byłaby duża szansa, że w apelacja byłaby zasadna. Z drugiej strony – precedensów w Polsce nie ma, a patrząc na sprawę bardzo formalnie – „zapłaci” to nie jest „zapłacę”, czyli przyrzeczenia brak. Orzeczenie nie jest zatem pozbawione logiki i nie można mu zarzucić braku oparcia w przepisach.

Jak nie dać na sobie przeprowadzić postępowania zabezpieczającego, gdy wierzyciel dysponuje nakazem zapłaty w postępowaniu nakazowym?

Nakaz zapłaty w postępowaniu nakazowym wydanym na podstawie weksla posiada dwie istotne zalety dla wierzyciela – natychmiastową wykonalność umożliwiającą egzekucję nawet pomimo wniesienia przez dłużników zarzutów, oraz fakt, że wydany nakaz zapłaty może być od razu podstawą do wszczęcia postępowania zabezpieczającego. Czy jednak sąd może pozbawić prawa wierzyciela do zastosowania zabezpieczenia?

Wielu dłużników, tudzież pełnomocników ich reprezentujących, pamięta o zasadzie natychmiastowej wykonalności nakazu zapłaty w postępowaniu nakazowym wydanym na podstawie weksla i w zarzutach proszą sąd o nienadawanie klauzuli wykonalności. Wniosek taki ma szczególnie sens w przypadku gdy dochodzona przez wierzyciela suma jest duża, że po jej zapłaceniu dłużnik może nie mieć praktycznej możliwości jej odzyskania od przegranego wierzyciela. W wielu przypadkach (próbując oszacować to na „grube oko” jest to około połowa) sąd przychyla się do prośby dłużnika i wykonalność nakazu zapłaty wstrzymuje. Dotyczy to jednak tylko nienadawania klauzuli wykonalności, a tym samym uniemożliwienie wierzycielowi prowadzenia egzekucji. Nie pozbawia go to prawa do wykorzystania nakazu zapłaty do przeprowadzenia postępowania zabezpieczającego – które tak samo może dłużnika pozbawić pieniędzy z konta bankowego, czy utrudnić korzystanie z nieruchomości poprzez obciążenie jej hipoteką – z tą tylko zaletą, że ewentualnie zajęte pieniądze nie są przekazywane nieuczciwemu (z punktu widzenia dłużnika) wierzycielowi, tylko komornikowi, którego kulturę pracy nadzoruje prezes sądu rejonowego, więc na pewno nic złego z jego strony dłużnikowi się nie przytrafi, a po upadku zabezpieczenia pieniądze szybko wrócą do dłużnika.

Czy jednak możemy poradzić coś na to, aby wierzyciel nie nękał dłużnika nawet postępowaniem zabezpieczającym?

Zgodnie z przepisami odpowiedź nie jest jednoznaczna. Co do zasady sąd nie może wstrzymać zabezpieczenia, może je tylko ograniczyć.

Słowo ograniczenie można rozumieć różnorako. Możemy na przykład prosić, aby wierzyciel nie mógł zająć konkretnych składników majątku. Możemy wnioskować, aby suma zabezpieczenia była niższa niż w rzeczywistości wynikająca z nakazu zapłaty.

A jak znieść zupełnie możliwość zabezpieczenia? W teorii się nie da. W praktyce można poprosić sąd o ograniczenie zabezpieczenia do znośnie minimalnej sumy (na przykład jeden złoty).

Można również żądać ograniczenia zabezpieczenia w ten sposób, że zabezpieczenie nie będzie dokonywane przez określony czas, a konkretnie do czasu wydania wyroku w I instancji. Taki sposób ograniczenia zabezpieczenia został uznany przez warszawski sąd rejonowy na korzyść naszego klienta – dłużnika będącego niesłusznie pozwanym z weksla na niebagatelną sumę.

Zupełnie inną sprawą była realna możliwość użycia takiego postanowienia w praktyce – to już temat na odrębny wpis (termin „wolne sądy” nabiera tu zupełnie innego znaczenia:)

Jak pozywasz – to najpierw mediuj (albo choć udawaj)

Na przełomie roku pisałem o kilku zmianach w prawie i procedurze, a jedną z nich był obowiązek wskazywania w pozwie informacji, czy strony podjęły próbę mediacji, a jeśli nie, to dlaczego.

Jeszcze w styczniu widziałem w sądzie pozwy przechodzące bez spełnienia tego warunku formalnego.

Ale później sądy już się nauczyły i w przypadku takich wybrakowanych pozwów zaczęły wzywać do uzupełnienia braków:

mediacje
(jak widać, jeszcze tylko małe poprawki ortograficzne, i wezwanie byłoby idealne;)

Wiadomym jest, że nikt nikogo nie pozywa dla samej przyjemności, a nawet największy pieniacz wolałby dostać pieniądze bez konieczności angażowania sądu. Wiadomo też, że jeśli już jednak sprawa trafia do sądu, to znaczy że do porozumienia między stronami nie doszło i ktoś nie chce zapłacić. Również oczywistym jest, że dla wierzyciela lepiej jest mieć w ręku nakaz zapłaty w postępowaniu nakazowym, i może wówczas mediować, niżby mediować przed wytoczeniem powództwa. Z tego wszystkiego można wyciągnąć wniosek, że mediacja przed wytoczeniem powództwa, przynajmniej w sprawie roszczenia wekslowego, jest potrzebna powodowi jak psu piąta noga.

Z drugiej strony przepis nie nakazuje nawet przeprowadzenia próby mediacji, trzeba jednak podać informację, dlaczego do takiej próby nie doszło.

Aby się zbytnio nie rozwlekać, zaproponowałem kilka przykładów, do dostosowania do konkretnej sytuacji:

„Do próby mediacji nie doszło, ponieważ pozwany kategorycznie odmówił zapłaty za weksel z uwagi na brak środków.”

„…ponieważ pozwany unikał kontaktu”.

„…ponieważ pozwany nie przedstawił propozycji mogącej być przedmiotem dalszego rozważenia”.

i tym podobne, dostosowane jak najlepiej do stanu faktycznego.

Dajcie znać, jakie wy stosujecie uniki mediacyjne ;)

Co oznacza upaństwowienie komorników?

W ostatnich dniach rozprzestrzeniła się plotka, jakoby miłościwie panująca nam partia zastanawiała się nad „upaństwowieniem” komorników. Komornik miałby być urzędnikiem działającym przy sądzie, zarabiającym pewnie kilka tysięcy złotych miesięcznie.

Pretekstem mają być tak zwane „afery komornicze” (właściwiej powinny być nazywane: aferami sądowymi, o czym niżej). Rzeczywistym powodem są zapewne zakusy na opłaty egzekucyjne, które miały by trafiać do kasy państwa.

Obecne zasady działania kancelarii komorniczych istnieją gdzieś od roku 1997. Komornik jest przedsiębiorcą działającym na własny rachunek, utrzymujący się z opłat egzekucyjnych. Ponadto istnieje konkurencja pomiędzy komornikami – przede wszystkim działającymi w ramach tego samego rewiru, a w szczątkowej formie istnieje także konkurencja pomiędzy komornikami z różnych rewirów. Fakt istnienia konkurencji, oraz fakt, że wynagrodzenie komornika zależy od przeprowadzenia skutecznej egzekucji, powoduje, że cały system ma podstawy na oddolny i nieregulowany rozwój w dobrym kierunku. Pomijając patologie wynikające z regulacji państwowej w systemie tym nie ma zasad, które by miały prowadzić do niepożądanych skutków.

Wiara w to, że komornik na etacie państwowym będzie skutecznym windykatorem jest tak samo naiwna, jak wiara na przykład w to, że państwo będzie lepiej umiało zaopatrzyć obywateli w żywność, niżby zrobili to prywatni wytwórcy i dystrybutorzy. Niestety jestem w takim wieku, że jeszcze pamiętam kolejki za cukrem (jak był). Kolejek do komornika nie chce mi się przeżywać. I czuję gęsią skórkę, jak słyszę takie pomysły jak nacjonalizacja komorników, wygłaszane przez następców Hilarego Minca.

A co można zrobić aby było dobrze? Co do zasady obecny system działania komorników jest bardzo dobry. Oto bowiem prywatni przedsiębiorcy na zasadach wolnej konkurencji i na własny rachunek (i na własne ryzyko) wykonują prace społecznie użyteczne na rzecz obywateli oraz na rzecz państwa.

Ewentualne patologie wynikają (jak zwykle:) tylko z działalności samego państwa.

1) Państwo nadmiernie ogranicza liczbę komorników, co zmniejsza konkurencję między nimi

2) Państwo nadmiernie ogranicza konkurencję pomiędzy istniejącymi już komornikami (niepotrzebna rejonizacja komorników, ograniczenie możliwości przyjmowania przez nich spraw spoza swojego rewiru)

i najważniejsze

3) Państwo nie zapewnia kontroli skargowej działań komorników. Skarga na komornika powinna być rozpatrywana w ciągu godzin, maksymalnie dni, a nie wielu miesięcy, kiedy jest już po ptakach.

Więcej komorników, więcej konkurencji między nimi, oraz realna i błyskawiczna kontrola sądowa nad nimi – przy obecnych zasadach działania kancelarii komorniczych to jedyna (a co ważne: jak najbardziej możliwa) droga do posiadania najlepszego systemu egzekucji na świecie.

Jak widać w osiągnięciu tego celu przeszkadza tylko i wyłącznie indolencja państwa i niemożność prawidłowego działania państwowych sądów. Teraz tylko od umiłowanych przywódców zależy, czy pójdziemy ku drodze państwowych komorników, co spowoduje „siadnięcie” egzekucyj, czy też będziemy mogli się pochwalić światową elitą przedsiębiorców-komorników, i to w dodatku wyłącznie z polskim kapitałem.

Trzy zmiany

W nowym roku wraz z nadejściem Nowego Roku nastąpią trzy zmiany istotne dla wszystkich aktywnych uczestników obrotu wekslowego.

Odsetki – nowa nazwa, nowy sposób obliczania

Po wielu dziesiątkach lat istnienia żegnamy odsetki ustawowe, które zostają zastąpione odsetkami ustawowymi za opóźnienie. Będą one tak samo naliczane w przypadku opóźnienia dłużnika wekslowego w zapłacie weksla. Oprócz zmiany nazwy, zmienia się też sposób wyliczania odsetek. I tak jak dotychczas wysokość odsetek ustawowych określał rozporządzeniem Minister Finansów, tak obecnie ich wysokość będzie bliżej skorelowana z wartościami rynkowymi – będą one wynosić dokładnie 5,5 punktu procentowego ponad stopę referencyjną NBP. Ponieważ na dzień dzisiejszy stopa referencyjna NBP wynosi 1,5%, to odsetki za opóźnienie wynoszą aktualnie 7%.

Zmianę sposobu obliczania odsetek można pochwalić. Stopy nie są już sztucznie kreowane przez Ministra, tylko podążają – przynajmniej w teorii – za trendami rynkowymi. Jednakże niemałe zamieszkanie sprawiła sama zmiana nazwy odsetek, tak jakby nie można było uznać, że są to te same odsetki ustawowe, tylko inaczej wyliczane. Zmiana nazwy pociągnęła za sobą konieczność zmian wielu ustaw, które operowały terminem odsetki ustawowe, a nie odsetki ustawowe za opóźnienie, i tak 1 stycznia 2016 roku będziemy mieli nowelę prawa wekslowego, która w art. 48 oraz w art. 49 wprowadza nowy termin „odsetki ustawowe za opóźnienie” w miejsce dotychczasowego „odsetki ustawowe”. Analogiczne zmiany zostały wprowadzone także w prawie czekowym. Do weksli wystawionych przed 1 stycznia 2016, choćby termin płatności był już po tej dacie, będziemy stosować stare przepisy.

Mediujjj!

Pozew, pod rygorem uznania go za posiadającego braki formalne, będzie musiał zawierać informację, czy strony podjęły próbę mediacji lub innego rodzaju pozasądowej próby rozwiązania sporu. W przypadku braku podjęcia takich prób – należy wyjaśnić powód takiego postępowania. W przypadku dochodzenia roszczenia z weksla brnięcie w mediacje jest często bezcelowe – skoro dłużnik nie chce zapłacić, to wierzycielowi bardziej opłaca się skorzystać z przywilejów postępowania nakazowego, niżby mediować i patrzeć, jak majątek dłużnika ucieka. Na szczęście podejmowanie prób mediacji nie jest konieczne. Z kolei samo przedstawienie weksla do zapłaty niewątpliwie jest próbą pozasądowego rozstrzygnięcia sporu :) Jednakże aby formalnościom stało się zadość, trzeba będzie sporządzić jakieś standardowe uzasadnienie do wykorzystania metodą kopiuj-wklej dlaczego właściwie chcemy zawracać głowę sądowi dochodząc swojego jakże prywatnego roszczenia, zamiast sobie „negocjować”.

Wyższe stawki zastępstwa

Każdemu bowiem, kto ma, będzie dodane, tak że nadmiar mieć będzie. Temu zaś, kto nie ma, zabiorą nawet to, co ma (Mt 25,29). Tak można sparafrazować fakt, że od 1 stycznia 2016 zasądzane stawki za zastępstwo procesowe (czyli w sytuacji, kiedy strona jest reprezentowana przez adwokata lub radcę prawnego) w przypadku wygrania procesu wzrastają dokładnie dwukrotnie. Jeśli sprawa zakończy się tylko nakazem zapłaty, zasądzone będzie 75% tej nowej stawki. Zmiany niby słuszne w środkowych wartościach przedmiotu sporu (bo od wartości przedmiotu sporu, czyli w skrócie – od sumy weksla – zależą stawki za zastępstwo), ale tak samo jak dotychczas nic nie rozwiązują w kwestii wartości skrajnych – na przykład w sprawie o wartości do 500zl zamiast 60zł wygrany dostanie 120zł, na zastępstwo z fizyczną obecnością na rozprawie (rozprawach!) to nie starczy, z kolei w dużych sprawach zamiast 7200zł wygrany dostanie 14400zł, gdzie nadwyżka nie zawsze będzie miała odzwierciedlenie w faktycznie poniesionych kosztach, będąc wówczas de facto zarobkiem wygrywającej sprawę strony.

Jedno jest pewne – dłużnikom jeszcze mniej będzie się opłacać przeciąganie sprawy i prowadzenie jałowego sporu sądowego.

Z okazji zbliżającego się nowego roku życzę wszystkim Czytelnikom wszelkiej pomyślności, szczególnie finansowej ;) oraz jak najmniejszej liczby niespłaconych weksli!
:)

Działanie wierzyciela na własną niekorzyść

Miałem okazję przyjrzeć się problematycznej wierzytelności jednego z przedsiębiorców. Zwykłe roszczenie z tak zwanego kredytu kupieckiego, czyli odroczonej płatności za dostarczone towary. Aż się prosi, aby do tego celu zastosować weksel (parafrazując Kononowicza – „od tego on jest”). Ale już pozostawiając na uboczu pytanie dlaczego wierzyciel nie wybrał lepszego sposobu, czytając warunki ograniczające wierzyciela aż mi ostatnie włosy dęba na głowie stawały ze zdziwienia – jak można się było na coś takiego godzić. Chyba tylko z niewiedzy lub z braku spostrzegawczości.

Oto bowiem dłużnik swoje zamówienia na zakupy na kredyt wystosowywał faksem, tudzież skanem, stosując swój własny formularz zamówienia, ładnie się pod nim podpisując i opieczętowując. Jeśli by jednak ktoś myślał, że takie ładne pismo potem ułatwi odzyskanie zapłaty, to się może czasem zdziwić.

Pośród wielu wyglądających na neutralne zapisów można było znaleźć takie oto dwa „kwiatki”:

niekorzystne 1

niekorzystne 2

Co my tutaj mamy?
Zakaz cesji wierzytelności połączony z właściwością sądową ustanowioną wedle siedziby dłużnika, a nie wierzyciela.

Z powyższych zapisów wychodzą dwie praktyczne konsekwencje dla wierzyciela.

Po pierwsze – wierzytelności tej nie zbędzie przez cesję. A trzeba zauważyć, że cesja może istotnie usprawnić proces odzyskiwania wierzytelności – czy to przez to, że wiele firm windykacyjnych działa po uprzednim dokonaniu na nich cesji wierzytelności, czy choćby przez to, że znajdując dłużnika naszego dłużnika możemy mu sprzedać (dokonać cesji) naszej niezapłaconej wierzytelności otrzymując w zamian zapłatę pomniejszoną jedynie o umówione dyskonto.

Po drugie – ewentualny spór sądowy będziemy musieli prowadzić nie w sądzie w naszym mieście, tylko w sądzie w mieście dłużnika.

Zważywszy na fakt, że kwota wierzytelności była rzeczywiście niewielka, nadto że miasto dłużnika było istotnie daleko od miasta wierzyciela, mogłoby się okazać, że koszty samego fizycznego prowadzenia sprawy sądowej mogły by przekroczyć wartość wierzytelności.

I tak się zastanawiam, dlaczego ten ogon (dłużnik) tak machał psem (wierzycielem)? Może czasem warto zadbać o swój interes wierzycielu? Uwaga – przed! udzieleniem kredytu…