Weksel jest papierem cennym. Ustanawia zobowiązanie bezwarunkowe, niezależne od jakiegokolwiek zdarzenia. Ustala dług pieniężny, ściśle określony co do sumy. Zawiera abstrakcyjną obietnicę zapłaty. Obietnicę jednostronną w której wierzyciel ma jedynie prawa, a nie obowiązki. Jest przeważnie papierem obiegowym na zlecenie. Musi zadość czynić pewnym warunkom formalnym, a przede wszystkim zawierać wzmiankę, iż jest wekslem. Zobowiązuje ‘wekslowo’ wszystkie osoby, które się na nim podpiszą.

Trzecia rozprawa w sprawie kieleckich weksli

Na dzisiejszej rozprawie przesłuchano dziesięciu wystawców weksli. W większości twierdzili oni, że dostali od nabywcy weksla Dariusza K. wezwania do wykupu ich weksli w czerwcu 2013 roku. Byli zaskoczeni żądaniem i pierwszą ich reakcją było w ogóle negowanie wystawienia weksli. Część z nich w ogóle nie kontaktowała się z posiadaczem weksli, tylko od razu zgłaszała sprawę na policję. Po czasie okazywało się, że weksle są jednak prawdziwe, to znaczy rzeczywiście są podpisane przez tych wystawców, jednak nawet wówczas osoby te nie kontaktowały się z posiadaczem aby wyjaśnić tę sprawę.

W jednym przypadku wystawca podpisał ugodę na zapłatę połowy sumy weksla w trzech ratach, a po dokonaniu spłaty (w sumie 42 000zł), „jak sprawa zaczęła być medialna”, dołączył się do postępowania karnego.

Najciekawszy był przypadek pana, który dzisiaj zeznawał, że na pewno nie podpisywał weksla, ponieważ jest osobą niepiśmienną. Mimo tego nie przeszkadzało mu to twierdzić w toku wcześniejszego postępowania, że „trzy razy brał pożyczki i podpisywał weksle, ale tylko na rzecz banku”. Jak osoba niepiśmienna jednak podpisywała inne umowy i inne weksle – o to, niestety, nie dopytano.

Jeśli chodzi o źródło pochodzenia weksli – w zeznaniach powtarzał się Wschodni Bank Cukrownictwa (czyli obecny Getin Noble Bank SA), a miejscem wystawienia – sklep z artykułami AGD „pod filarami” (albo: „Pod Filarami” – nie wiem, czy to nazwa, czy charakterystyka miejsca) w Kielcach na ulicy Sienkiewicza, podobno znany tubylcom adres zakupów. Zatem to z tego sklepu zapewne wyciekły weksle. Wystawcy wystawiali weksle jako zabezpieczenie zakupów ratalnych: mebli, telewizora, lodówki Polar…

Świadkowie posiadaczowi weksli zarzucali, że nie chciał pokazywać uzasadnienia kwoty wpisanej na wekslu, tak jakby to on był prawidłowym adresatem tych pytań. Jedna z pań, prowadząca działalność gospodarczą od kilkudziesięciu lat, do dzisiaj uważa, że weksel jest ważny wyłącznie z umową wekslową. Przypomina się tutaj przysłowie o tym jakim się jest przed szkodą, i po szkodzie. Jak widać nawet realne uderzenie po kieszeni nie powoduje, że zasięga się prawidłowych informacji.

Zmiany zaszły także w środkach zapobiegawczych odnośnie pozostałych dwóch oskarżonych przebywających w areszcie. Ten izolacyjny środek przedłużono wobec nich do listopada 2015 roku, z zastrzeżeniem jego uchylenia pod rygorem wpłaty kaucji w wysokości 100 000 zł.

Mamy zatem sytuację taką, że remitent weksli, który niewątpliwie brał udział w ich wprowadzaniu do obrotu, jest na wolności za kaucją 10 000 zł, a osoba, która od niego weksel kupiła (fakt kupna potwierdzał sam remitent na pierwszej rozprawie), jeszcze siedzi i ma kaucję 10x większą. Co prawda remitent twierdzi, że był tylko wykorzystanym słupem i oskarża pozostałych, jednakże czuję pewien niepokój (czy ja też mogę być aresztowany, jeśli w dobrej wierze kupię weksel?), że w sytuacji w której wina remitenta jest oczywista i wynika wprost z dokumentów, a wina pozostałych oskarżonych opiera się na niespójnych wyjaśnieniach rzekomych wspólników, ten pierwszy jest traktowany ulgowo, podczas gdy pozostali siedzą jeszcze przed udowodnieniem im winy.

A bycie słupem nie jest usprawiedliwieniem – w końcu po to jest się słupem, aby potem dostawać po tyłku. Zresztą, gdyby remitent powiedział „chłopaki, dajcie spokój, nie biorę w tym udziału” być może do żadnej sprawy by nie doszło – jeśli w ogóle zmowa tej trójki miała miejsce.

Druga rozprawa w sprawie kieleckich weksli

Straszenie handlem organami; o tym, że wszystkie weksle były tylko na 490 zł; oraz o tym, że komentarz Czarneckiego i Bagińskiej zezwala na wycinanie części weksla – czyli druga porcja korespondencji z Kielc w sprawie „tamtejszych” weksli. Dzisiejsze zeznania były bardzo chaotyczne, postaram się jednak wyekstrahować z nich najważniejsze rzeczy.

Po Pawle K., który wyjaśniał się na poprzedniej rozprawie dzisiaj starczyło już czasu na złożenie wyjaśnień przez dwójkę pozostałych oskarżonych.

Zeznania Marcina S.

Przyznał się do zarzucanych mu czynów, w szczególności że uczestniczył w „obcinaniu” weksli (chodzi o usuwanie z weksla adnotacji o istnieniu deklaracji wekslowej lub numeru uowy kredytowej, którą weksel zabezpieczał).

Swoją historię Marcin S. zaczyna od tego, że pojechał do Warszawy do banku PKO Leasing, gdzie za namową Dariusza K. podpisał umowę kupna wierzytelności bankowych na cenę 2,6 mln zł. Cenę miał zapłacić Dariusz K., tak się jednak nie stało i bank naciskał Marcina S. na wywiązanie się z umowy (lub: z oferty, bo określenia te padały wymiennie). Marcin S. nie miał pieniędzy; chciał nawet na ten temat porozmawiać z dyrektorem banku, ale zamiast udać się do niego, kontaktował się w tej sprawie z Dariuszem K., który miał go zbywać, ponieważ miał być „za mały” na rozmowę z dyrektorem, który nie miałby dla niego czasu.

Dług podobno został spłacony przez Dariusza K., przez co ten był mu winien 500 000 złotych. Potem dług ten mieli wykupić Rosjanie podstawieni przez Dariusza K., z którymi Marcin S. spotykał się kilkukrotnie (w Złotych Tarasach, w hotelu Ibis…), gdzie miał być zastraszany – Rosjanie mieli handlować „częściami” (to znaczy ludzkimi organami), a jeden z nich w telefonie miał zdjęcie córki Marcina S. i pytał się „jaką ma grupę krwi”.

Chcąc załatwić sprawę ugodowo Marcin S. otrzymał propozycję spłaty tego długu przez „zrobienie kosztów” na 1 mln zł i/lub zgodzi się „być remitentem”, który „jeździ do sądu i składa zeznania o określonej treści”. Ponieważ Marcin S. miał wówczas kontrolę z urzędu skarbowego, nadto miał zawieszoną działalność gospodarczą, nie chciał robić kosztów, ani być remitentem, ponieważ wówczas jego wierzytelności mogły by być zajęte przez US. W związku z tym zaproponował na remitenta Pawła K., na co wspólnik przystał. Marcin S. dostał weksle, zaniósł je przyszłemu remitentowi Pawłowi K., a potem Dariusz z Pawłem załatwiali resztę między sobą.

Kiedy sprawą zaczęła interesować się policja, „ułożył mi” zeznania twierdząc, że sprawę prowadzą jego znajomi.

Odnośnie odcinania Marcin S. wyjaśnia:

Było takie zdarzenie. Doradziłem Dariuszowi K. aby podpisał się na wekslach, a on potem zorientował się, że będzie to poręczenie i odciął swój podpis. Potem okazało się, że zostały odcięte numery bankowe

Oskarżony zaskoczył nas dwoma kontrowersyjnymi twierdzeniami:

Zgodnie z komentarzem do prawa wekslowego Marka Czarneckiego i Lidii Bagińskiej dozwolone jest ucinanie fragmentów weksla, a wynika to z art. 69 prawa wekslowego („na potrzeby własne uczyłem się prawa wekslowego” – dopowiada).

Artykuł ten rzeczywiście odnosi się do zmiany treści weksla i aż zajrzałem co duet Cz/B pisze na temat urywania fragmentów weksla – rzeczywiście, „oddarcie” kawałka weksla jest tam wymienione jako jedna z form zmiany treści weksla. Marcin S. wyjaśnia jednak, że miała by to być dopuszczalna zmiana treści weksla.

Sąd zdziwiony taką argumentacją mówi, że odcinanie fragmentu weksla to nie zmiana treści, tylko zmiana kształtu. Oskarżony ripostuje: kształt też można zmieniać, dopuszcza to art. 13 [przepis ten mówi o przedłużku weksla] – muszę przyznać, że koncepcja z przedłużkiem jako prawnym zezwoleniem na zmianę kształtu weksla jest rzeczywiście pomysłowa, aczkolwiek w kwestii urywania kawałka weksla z treścią – nietrafna, bowiem przedłużek nie powinien zmieniać istniejącej już treści weksla, nadto czym innym jest wydarcie weksla, a czym innym doklejenie do niego dodatkowej kartki na indosy i inne podpisy.

Drugim ciekawym twierdzeniem było, że weksle wcale nie opiewały na łączną sumę 4 900 000 zł, tylko na 490zł, ponieważ… jako weksle in blanco były podpisane przed denominacją (dowodów na to brak), a denominacja z roku 1995 „dzieli” sumę wekslową przez 10 000. Ten argument również nie uważam za słuszny, ponieważ wpisaną na wekslach datą wystawienia są lata 2000. W roku 1995, jeśli te weksle istniały, nie zawierały żadnej sumy, więc nie było czego denominować. Denominacja byłaby zasadna, gdyby wpisana data wystawienia weksla była wcześniejsza niż 1995 rok.

Odnośnie sposobu uzupełnienia weksla:

Jeśli nie ma deklaracji wekslowej, to weksel można uzupełnić dowolnie wedle swego uznania. [czy nie będzie to próba wyłudzenia?]: Nie. Mogę wpisać dowolną kwotę i dalej to ustalać w sądzie.

Oskarżony odpowiedział tylko na pytania sądu:
Jaki był sens całej operacji, skoro suma weksli miała wynosić tylko 490zł? – Dostrzegłem to dopiero teraz, że są to zobowiązania z lat ’90-’93. Wcześniej nic nie budziło mojej wątpliwości, również jeśli chodzi o kwoty.

Na koniec oskarżony stwierdził:

Uczestniczyłem w obcinaniu weksli i byłem przy tym obecny. Potwierdziłem, że można to robić.

Następnie oskarżonemu odczytano wyjaśnienia złożone w toku wcześniejszych przesłuchań prokuratorskich. W dniu dzisiejszym wiele z nich zmienił.

Dlaczego zaprzeczał wcześniej o obcinaniu weksli? – Bo czuł się bezpieczny, ponieważ Dariusz K. miał mieć układ z prokuratorem i funkcjonariuszami CBŚ i innymi prawnikami, „trzymałem się jego wersji”.

Skoro obcinanie weksli miało być zgodne z prawem, dlaczego wcześniej temu zaprzeczał? Brak odpowiedzi.

Kto jeszcze oprócz niego obcinał weksle? – W biurze Dariusza K., on i jego pracownik.

Czy otrzymał pieniądze od Dariusza K. za weksle? – Nie dostałem pieniędzy, za „lojalność” pozwalał mi tylko zatrzymać niektóre wierzytelności (weksle).

Wyjaśnienia Dariusza K.

Nie przyznaje się do żadnego zarzucanego czynu. Odmawia składania wyjaśnień, chce odpowiadać na pytania wszystkich uprawnionych do ich zadawania.

Z odczytanych wcześniejszych zeznań wynika, że:

W 2012 roku Marcin S. złożył mu propozycję zakupu około 100 weksli na blankietach urzędowych. Sam Marcin S. miał już kupić 40. Dariusz K. był zainteresowany, jeśli cena będzie odpowiednia. Do transakcji doszło w ten sposób, że Dariusz K. kupił weksle od Pawła K. jako remitenta, który miał za nie dostać 513 000 zł [pokwitowania podobno są w aktach sprawy]. Konsultował się z prawnikami, którzy twierdzili, ze weksle są „dobre”. Po zakupie poszedł z wekslami do wystawców sprawdzić jak reagują. Większość zaprzeczała, ale składał to na karb niepamięci, ponieważ weksle miały być sprzed wielu lat. Natomiast część ludzi uznawała roszczenie. Jeśli ktoś przychodził do niego do biura i negował istnienie wierzytelności, polecał mu iść na policję.

Prokurator pytał się jakie relacje łączyły go z Marcinem S. przed zatrzymaniem („myślałem, że jest moim przyjacielem”) oraz: dlaczego współoskarżeni składają obciążające go zeznania („bo chcą się wybielić”).

Obrońca Marcina S. dopytywał się o okoliczności przekazywania pieniędzy („w banku, w bankomacie, brałem pokwitowanie, Paweł K. je podpisywał, wszystko jest w aktach”).

Sąd utrzymał dzisiaj areszt dla Marcina S. i Dariusza K. z uwagi na ich wzajemnie obwinianie się, jak również z uwagi na fakt, że będą jeszcze wyjaśniać w kontekście nagrań rozmów telefonicznych.

Czy Getin Noble Bank SA odpowiada finansowo za skutki sprawy „kieleckich weksli”?

Na wczorajszej rozprawie ujawniono, że weksle, które trójka oskarżonych wykorzystywała do dochodzenia roszczeń pochodziły ze Wschodniego Banku Cukrownictwa w Lublinie. Niewątpliwie tenże posiadacz weksli nie dopełnił swojego obowiązku ich starannego przechowywania i dopuścił do ich utraty. Spowodowało to wielorakie szkody finansowe, począwszy od szkody polegającej na konieczności zapłaty za weksel, poprzez koszty okołoprocesowe, a na zadośćuczynieniu za stres skończywszy.

Wschodni Bank Cukrownictwa w Lublinie już nie istnieje w obecnej postaci. Ale jeśli dobrze widzę, to w okolicach 2005 roku z przekształcenia tego banku powstał Noble Bank SA, a w 2010 roku z połączenia tego ostatniego i Getin Banku SA powstał Getin Noble Bank SA.

Oczywistym jest, że również remitent, zwłaszcza jeśli jest bankiem, powinien ponosić odpowiedzialność za swoje rażące błędy, polegające w tym przypadku na przymuszaniu swoich kredytobiorców do podpisywania czystych blankietów weksli i późniejszą niedostateczną ochronę tych dokumentów. Co ważne – obydwa błędy muszą wystąpić łącznie, aby była realna możliwość wypełnienia szkody – nie byłoby bowiem szkody, jeśli czyste weksle byłyby prawidłowo przechowywane, albo jeśli uległy by zaginięciu weksle wypełnione już w ten sposób, że niemożliwym byłoby ich użycie przez przypadkowego znalazcę.

Czy ktoś ma ochotę na wysunięcie żądania? :)

Pierwsza rozprawa w sprawie kieleckich weksli…

…właśnie się dziś odbyła. Miała być już w zeszłym miesiącu, ale jeden z adwokatów-obrońców zachorzał dzień przed nią, przedstawiając na tę okoliczność zaświadczenie od lekarza sądowego, co skutkowało odroczeniem terminu rozprawy.

Na dzisiejszą rozprawę do kieleckiego sądu okręgowego oprócz kilkudziesięciu osób publiczności, przybyła też telewizja TVN, TVP oraz Radio Kielce. Uzyskali zgodę na rejestrowanie przebiegu rozprawy („Sądu proszę nie filmować, bo sąd nie jest gwiazdą” ;). Jednakże zarówno publiczność, jak i media z czasem zaczęli tracić zainteresowanie rozprawą, podczas gdy pan prokurator przez prawie trzy godziny (wliczając w to przerwę, która była o tyle konieczna, że konieczność stania przez ten czas oskarżonych była chyba gorszą karą niż tydzień karceru w areszcie) czytał akt oskarżenia.

Oskarżone zostały trzy osoby, które na potrzeby relacji będziemy określać:
Paweł K. będący remitentem weksli
Marcin S., który z czasem nabył niektóre weksle na drodze indosu, czyli był indosatariuszem, a niektórzy zeznają, że był pomysłodawcą całej operacji
Dariusz K., który również nabył weksle, twierdzi, że nieświadomie, sam stając się poszkodowanym w tej sprawie, a niektórzy uważają, że również brał pewien czynny i świadomy udział w przestępstwie.

Przerobionych i wypełnionych niezgodnie z wolą wystawców weksli było 52 sztuki. Dlatego w czasie ponaddwuipółgodzinnego odczytywania aktu oskarżenia prokurator czytał monotonnie, doprowadzając do senności publiczność, oskarżonych, konwojentów i skład sędziowski, iż:

– pięćdziesiąt dwa razy powtórzył, wkładając w formułkę odpowiednie nazwiska, daty weksli i kwoty, iż Paweł K, w okresie od stycznia 2013 roku do czerwca 2013 roku wspólnie i porozumieniu z innymi osobami w celu osiągnięcia korzyści majątkowej przerobił i indosował na [Dariusza K. lub Marcina S.] weksel wystawiony przez [nazwisko wystawcy] na sumę [suma weksla], czyniąc to bez podstawy, ponieważ nie był wierzycielem wystawców, dodatkowo odciął fragment weksla, na którym znajdował się numer umowy wekslowej.

to jest o czyn z art. 310 par. 1 kk., 270 par. 2 kk, 18 par. 3 kk. w związku z art. 286 par. 1 kk w związku z art. 294 par. 1 kk w związku z art. 11 par. 2 kk. w związku z art. 12 kk.

W skrócie: wypełnienie weksla niezgodnie z wolą osoby podpisanej (270kk) i przerobienie weksla (310kk).

W sprawie Marcina S. prokurator twierdzi, że działając wspólnie i w porozumieniu z innymi osobami, w celu osiągnięcia korzyści majątkowej przerobił i kierował przerabianiem weksli 52 osób, wypełniał je niezgodnie z wolą wystawców, polecił Pawłowi K. indosować weksle, jak i polecił mu odcinać fragmenty weksli z adnotacją o umowie wekslowej.

– następnie pięćdziesiąt dwa razy prokurator powtórzył, że Marcin S. działając w celu puszczenia weksla w obieg w bliżej nieustalonych dniach w okresie od stycznia 2013 roku do czerwca 2013 roku w Kielcach przerobił dokument uprawniający do otrzymania sumy pieniężnej w postaci weksla in blanco opatrzonego podpisem [nazwisko wystawcy] w ten sposób, że wypełnił pismem maszynowym blankiet weksla, na awersie wpisał datę [data] jako dzień wystawienia, sumę [suma] jako kwotę należności wekslowej, imię i nazwisko – Paweł K. jako remitenta, miejsce wystawienia i miejsce płatności, termin płatności, a na rewersie polecił Pawłowi K. dokonanie indosu na [Dariusza K. lub Marcina S.] w sytuacji, gdy brak było podstaw faktycznych do takiego działania, ponieważ Marcin S. nie był wierzycielem [wystawcy weksla], a ponadto polecił Pawłowi K. dokonanie obcięcia górnej części weksla w celu usunięcia znajdujących się tam zapisów o umowie kredytowej, który to weksel przechowywał i przekazał Pawłowi K.

to jest o czyn z art. 310 par. 1 kk, 270 par. 2 kk, art, 18 par. 3 kk. w związku z art. 286 par. 1 kk w związku z art. 292 par. 1 kk.

W sprawie Dariusza K. prokurator uznał, że ze z góry powziętym zamiarem w celu osiągnięcia korzyści majątkowej przyjął i przerobił weksle in blanco poprzez odcięcie górnej części weksla oraz puścił je w obieg jako dowody w sprawach cywilnych.

Następnie kilkadziesiąt razy (na szczęście trzeci oskarżony Dariusz K. nie brał udziału we wszystkich wekslach) odczytał, że: Dariusz K. w celu wprowadzenia w błąd [nazwisko wystawcy] na skutek skierowanego do niego wezwania do wykupu weksla z dnia [data] oraz Sądu [Okręgowego/Rejonowego w mieście …] polegającego na skierowaniu do sądu pozwu o zapłatę w dniu [data] na sumę [suma weksla] w sprawie [sygnatura] do którego przedłożył blankiet weksla in blanco, który otrzymał od Pawła K. przerobiony i wypełniony niezgodnie z wolą wystawcy przez wpisanie [data] jako daty wystawienia, kwoty [suma], Pawła K. jako remitenta, Kielc jako miejsce wystawienia, Wrocławia jako miejsce płatności, indosu na swoją osobę, z odciętą przez siebie górną krawędzią weksla w celu ukrycia znajdującej się na niej zapisem o istnieniu umowy kredytowej, pomimo że zobowiązanie zabezpieczone takim wekslem nie istniało. Doprowadził sąd do niekorzystnego rozporządzenia mieniem pozwanej poprzez wydanie nakazu zapłaty z dnia [data] na kwotę [suma] oraz kosztów postępowania [suma].

to jest o czyn art. 310 par. 1 kk, 270 par. 2 kk, 286 par. 1 kk, 13 par. 1 kk w związku z art. 286 par. 1 kk w związku z art. 294 par. 1 kk w związku z art. 11 par. 2 kk w związku z art. 12 kk.

Z oskarżenia Dariusza K. najważniejsze jest, że oskarża się go o przerobienie weksli, bowiem bez tego oskarżenie o „wprowadzenie w błąd” wystawców (!) oraz sądu (!!) nie mogło by się ostać, jako że działanie w dobrej wierze nie jest karalne.

Za mało weksli

Po odczytaniu aktu oskarżenia doszedłem do wniosku, że sprawa mogła ruszyć tylko dlatego, że weksli było mało. Gdyby weksli było dajmy na to 5 000, a nie tylko 52, pewnym jest, że odczytanie aktu oskarżenia nie mogło by się odbyć przed pójściem prokuratora na emeryturę, a być może i przed przedawnieniem karalności. Po raz kolejny potwierdziło się powiedzenie, że jak kraść to miliony ;) (choć, gwoli ścisłości, wszystkich wypełnionych weksli było w tej sprawie dokładnie na 4 786 200 zł).

Kto przerabiał weksle?

Najpoważniejszy zarzut dotyczy przerabiania weksli poprzez usuwanie adnotacji o istnieniu umowy kredytowej. Prokurator uznał, że wyczerpuje to znamiona przestępstwa z art. 310 kodeksu karnego, za co grozi aż do 25 lat pozbawienia wolności.

Tylko że prokurator oskarża, że każdy jeden z tych weksli był przerabiany poprzez obcinanie adnotacji o umowie wekslowej i przez remitenta Pawła K., i przez Marcina S., a w kwestii weksli, które nabył Dariusz K. – również i jego. Wygląda zatem na to, że zdaniem prokuratora przerabianie weksli jest taką frajdą, że chłopaki się prawie zabijali jeden przez drugiego „ja przerobię!” „nie, ja przerobię!” że nagle w akcie oskarżenia okazało się, że każden jeden weksel był przerabiany przez każdego z trójki oskarżonych!

Podobnie jest w przypadku uzupełniania weksla – o uzupełnienie weksla „pismem maszynowym” wbrew woli wystawcy jest oskarżony i Marcin S., i Paweł K.

Niestety, słuchając aktu oskarżenia, nie wiem kto uzupełniał weksle, kto je obcinał – mam uwierzyć, że „każdy robił wszystko”.

Po odczytaniu aktu oskarżenia przyszedł czas na składanie wyjaśnień. Wyjaśnić się zdążył tylko jeden oskarżony, Paweł K. przyznał się do zarzucanych mu czynów a sąd oczytał składane przez niego wyjaśnienia w toku wcześniejszego postępowania prokuratorskiego.

Paweł K. zeznał, że nie zna osób wskazanych jako wystawcy na wekslach. Sprawa zaczęła się od tego, że Marcin S., którego znał już wcześniej, przyszedł do niego i poprosił go o pomoc w ten sposób, aby wypełnił na siebie posiadane przez Marcina S. weksle i indosował je na niego lub inną osobę. Marcin S. miał te weksle dostać od nieżyjącego już Jerzego Sołoducha, który miał być winien Marcinowi pieniądze.

Na skutek działań Marcina S. zakupem weksli zainteresował się Dariusz K. Być może miał to być niejaki test, jak przejdzie windykacja, tak aby potem móc już indosować weksle na Marcina S. i aby mógł on samodzielnie dochodzić należności, jeśli sprawy Dariusza K. zakończą się pomyślnie. Paweł K. zeznał, że Dariusz K. za kupione weksle zapłacił mu 400 tysięcy złotych, którą to kwotę natychmiast przekazywał Marcinowi S.

Ponadto Paweł K. zeznaje, że nie uzupełniał weksli maszynowo, a jedynie je indosował już wypełnione uprzednio przez Marcina S., nadto zeznał, że po sprzedaży weksli Dariuszowi K., posiadały one adnotacje o umowie wekslowej, a Dariusz K. samodzielnie lub przy pomocy swoich pracowników, obcinał fragmenty weksli zawierające adnotacje o umowie wekslowej.

Zeznania remitenta Pawła K. obciążają zatem nabywcę weksli Dariusza K. w kwestii ich przerabiania, ale nie świadczą o jego odpowiedzialności w kontekście świadomego współudziału w całym procederze wprowadzania do obrotu trefnych weksli, niemożliwym jest bowiem fakt, aby wówczas nabywca płacił za takie weksle swoim „współpracownikom” w przestępstwie 400 tysięcy złotych w żywej gotowiźnie, podczas gdy transakcja ta miała by jedynie na celu upozorowanie zbycia weksla w celu skorzystania z dobrodziejstw domniemań posiadacza weksla w dobrej wierze.

Trudno ocenić kwestię przerabiania weksli (ucinania informacji o umowie kredytowej) w kontekście zeznań Pawła K. – z jednej strony zarzuca się to mu w akcie oskarżenia, do czego sam się przyznaje, z drugiej strony wyjaśnia, że sprzedając weksle Dariuszowi K., sprzedawał je nieprzerobione, a ich ucinania dokonywał sam Dariusz K. Być może zatem długość aktu oskarżenia wpływa na to, że sami oskarżeni do końca nie wiedzą co się im zarzuca, do czego się przyznają, a co zwalają na pozostałych współoskarżonych ;)

W związku ze złożeniem wyjaśnień, na dzisiejszej rozprawie został zwolniony z aresztu Paweł K., za poręczeniem majątkowym w wysokości 10 000zł. Marcin S. i Dariusz K. pozostają w areszcie. Następna rozprawa 25 maja 2015 roku.

kielce
(zdjęcie autorstwa Pawła Klepki z Radia Kielce. Po prawej – ja ;)

Akt oskarżenia w sprawie kieleckich weksli

Wygląda na to, że szykuje nam się sprawa wekslowa, którą będzie można określić jako najciekawszą w ostatniej piętnastolatce.

Do Sądu Okręgowego w Kielcach wpłynął akt oskarżenia przeciwko trzem osobom oskarżonym w sprawie tak zwanych kieleckich weksli. Oprócz remitenta i drugiej osoby niebiorącej bezpośredniego udziału w obrocie tymi wekslami do aresztu, a w konsekwencji do aktu oskarżenia dołączył również indosatariusz nabywający weksel.

Do tej pory wypowiadałem się w tej sprawie mając na uwadze wekslowo-cywilny (niekarny) punkt widzenia. Był to dobry przykład aby pokazać zasady ochrony nabywcy weksla, oraz to jak należy się bronić w takich sytuacjach. Że nie można podnosić zarzutu, że „przecież dług nie istnieje”, skoro po drugiej stronie jest weksel właśnie taki dług stwierdzający. Ochronę nabywcy weksla może wzruszyć tylko jego zła wiara lub rażące niedbalstwo. Jako ciekawostkę dodam, że przynajmniej w niektórych sprawach, indosy były dokonane już po terminie płatności weksla, co umożliwiało podnoszenie wobec nabywcy przysługujących wobec remitenta zarzutów bez ograniczeń. Mimo to nie wszyscy pełnomocnicy pozwanych zdawali sobie od razu z tego sprawę (o tym czy wybierając do sprawy wekslowej kancelarię „na chybił-trafił” wybierzmy dobrze pisałem już w tekście o tym jak zapłaciłem 180zł za błędną poradę).

Według prokuratury do takiej złej wiary kupującego weksle doszło, jako że – według niej – sam nabywca weksla był z zmowie z remitentem i jego wspólnikiem, jak i dopuszczał się przerabiania weksli (ucinania ich fragmentów na których znajdowała się adnotacja o istnieniu stosunku podstawowego).

Zapowiada się ciekawy 2015 rok :)

Kogo i za co aresztowano w sprawie „kieleckich weksli”

We wtorkowe popołudnie jeden z moich stałych czytelników „zaatakował” mnie mailem o temacie „Windykatora aresztowano?”, w którym podał mi link do ostatnich wiadomości w sprawie tak zwanych kieleckich weksli:

http://www.strefabiznesu.echodnia.eu/artykul/wekslowe-oszustwa-zza-krat-kielczanka-moze-stracic-dom.

Sprawa była niejednokrotnie opisywana na blogu, a znam ją również z bezpośrednich rozmów z kieleckim detektywem, będącym nabywcą tychże weksli. Dlatego zanim jeszcze kliknąłem w link, przemyślałem w kilka sekund, jakież to przesłanki mogły by doprowadzić do jego aresztowania. Albo – wbrew temu, czego się dowiedziałem, nie było on li tylko i wyłącznie poszkodowanym nabywcą weksli, ale też i dopuszczał się ich przeróbek i fałszerstw. Albo – sąd stwierdził, że nawet samo nabywanie wierzytelności wekslowych uzasadnia zastosowanie aresztu.

Ponieważ z powyższego artykułu nie bardzo było wiadomo kto został aresztowany, musiałem posiłkować się googlem:

http://www.strefabiznesu.echodnia.eu/artykul/ludzie-od-weksli-trafili-za-kraty-koniec-jednej-z-najwiekszych-afer-w-swietokrzyskiem

W rzeczywistości kielecki nabywca nie został aresztowany, aresztowano natomiast Pawła K. – remitenta, który weksle prawdopodobnie na siebie wypełnił i sprzedał, oraz „drugiego windykatora”.

Osoba „drugiego windykatora” jest mi w tej sprawie nieznana, pozostawię ją zatem bez dalszego omówienia.

Cieszy natomiast mnie, jeśli można o tej sytuacji mówić w tych kategoriach, aresztowanie remitenta. No, może nie tyle aresztowanie, bo żadnej osobistej urazy do niego nie żywię, co właśnie prawidłowe skierowanie działań prokuratury wobec odpowiedniej osoby. Wiele bowiem było zarzutów wobec nabywcy kieleckich weksli, że to on jest winowajcą całego zamieszania. W rzeczywistości jednak – i to będę powtarzał z uporem dopóty, dopóki nie znajdą się dowody temu przeczące – jest on również łącznie z wystawcami osobą poszkodowaną. Przez kogo? Wygląda na to, że przez remitenta, który skądś blankiety weksli pozyskał, uzupełnił i sprzedał.

Warto odnieść się również do słów pani adwokat reprezentujących poszkodowanych:

Sprawę kilkunastu poszkodowanych prowadzi kielecka adwokat Ewelina Słowakiewicz. Jej zdaniem aresztowanie dwóch podejrzanych osób daje nadzieję poszkodowanym, którzy dostali wezwania do wykupu weksli. Zgodnie z prawem, jeżeli udowodnione zostanie, że pochodzą one z przestępstwa wszystkie wezwania utracą ważność – mówiła adwokat Słowakiewicz.

Jak zwykle mamy tutaj pomieszanie z poplątaniem. Po pierwsze – to nie „wezwania” miały by utracić ważność, tylko weksle. A tu sprawa nie jest prosta. Przede wszystkim należy odpowiedzieć sobie na pytanie, czy wystawcy świadomie zaciągnęli zobowiązanie wekslowe przez podpisanie blankietu weksla. Jeśli tak (to znaczy że są to ich podpisy, nie złożone pod przymusem lub w innych okolicznościach niweczących ich skuteczne zobowiązanie się, a tekst weksla nie był przerabiany w inny sposób niż dopisanie obowiązkowych dla weksla klauzul), to fakt, że blankiety te zostały później wypełnione nawet wbrew woli wystawcy, ale dostały się w ręce nabywcy w dobrej wierze, nie powoduje ich nieważności. Jest to elementarz, a zagadnienia takie („co, jeśli weksel zostanie skradziony i puszczony w obieg?”, „co, jeśli weksel ,,wywieje” z szuflady biurka wystawcy i znajdzie się u posiadacza w dobrej wierze?”) były już rozstrząsane prawie 100 lat temu, na korzyść posiadacza w dobrej wierze.

Pikanterii dodaje fakt, że jeden z sądów oddalił powództwo detektywa z uwagi na to, że „nie udowodnił on legalności pochodzenia weksli”. Wydaje mi się, że jeśli argumentacja taka pozostanie w uzasadnieniu pisemnym, będzie to wdzięczny temat na apelację. Wygraną, jeśli kreatywne sądzenie nie dotarło i do sądu odwoławczego.

O wekslach u pani Jaworowicz i o zdumiewającej hipotezie rocznej ważności weksla in blanco

Temat „kieleckich weksli” miał swój epizod w programie Sprawa dla reportera pani Elżbiety Jaworowicz, w którym też miałem swój mały udział.

W programie można było wysłuchać wielu rzeczy, które u osoby znającej prawo wekslowe mogą budzić zdziwienie, a niektóre z tez, wypowiadane nawet przez osoby z tytułem profesora, mogą spowodować spadnięcie ze stołka – też ze zdziwienia. Ale któż inny jak nie ja mógłby dokonać krytycznej i konstruktywnej analizy tego zagadnienia ;)

Na początek przybliżmy tło sprawy. Wszystko wygląda na to, że weksle in blanco były wystawione przez wystawców w latach dziewięćdziesiątych, jako zabezpieczenie pożyczek konsumpcyjnych. Blankiety były wręczane firmie pośredniczącej z bankiem – o nazwie Kredyt Serwis,a po spłacie pożyczek nikt z poszkodowanych wystawców nie pomyślał, aby odzyskać wystawione przez siebie weksle. Na skutek nie do końca uczciwych działań Kredyt-Serwisu, w jego progach zawitała policja i CBŚ, zarekwirowała weksle, które następnie w niewyjaśniony dotychczas sposób dostały się „do obiegu”. Remitentem weksli był niejaki Paweł Kułaga, który sprzedał je za 200 000zł, czyli 10% nominalnej wartości, detektywowi z Kielc. Po wytoczeniu niecałych 30 pozwów, rozpętała się „afera”, skupiając się na detektywie, nie do końca słusznie, bo sprawców może być tu kilku – firma Kredyt Serwis, bank, a do zamieszania przyczynili się sami wystawcy, nierozsądnie szafując swoim podpisem na wekslu gołym.

Z punktu widzenia prawa wekslowego sprawa jest nudna do bólu – posiadaczowi weksli należy się zapłata, chyba że działał w złej wierze lub dopuścił się rażącego niedbalstwa. Swoje zdanie na ten temat już wyraziłem na blogu. Nie dziwię się jednak, że wzbudza emocje, jak wszystko co dotyczy niemałych pieniędzy. Trzeba mieć to zawsze na uwadze, planując podpisanie weksla i pamiętać o tym, że podpis niesie ściśle określone konsekwencje.

Zacznijmy od początku. Program zaczyna się materiałem filmowym o dużej dawce emocji, a małej dawce merytoryki. Możemy usłyszeć z ust wystawców, iż:

On [posiadacz weksli] jest tak bezczelny, że on nawet na łamach prasy mówił, że on jest pokrzywdzony, bo on kupił te weksle. To jest hiena. My i inni ludzie musimy się teraz bronić i udowadniać swoją niewinność, jak to jest?

Pytanie prawie „jak żyć, panie premierze”. Uznanie nabywcy weksli za pokrzywdzonego jest logiczne – skoro zapłacił za „felerną” wierzytelność. Trudno zrozumieć też zdziwienie, że ciężar dowodu obalenia roszczenia wekslowego spoczywa na wystawcy.

W programie możemy znaleźć różne argumenty wystawców, na przykład o zerowej wartości:

[Ryszard Dzwonek] bo jak pana [posiadacza weksli] widzieliśmy przed chwilą [w materiale filmowym] to pan był łysy, teraz dla potrzeb programu, tutaj podziękowanie dla pani redaktor, bo zmieniła pani wygląd tego programu… u mnie pan był, inaczej pan wyglądał, wyglądał pan na egzekutora, teraz przedstawia się pan jako ofiara

Ale są też zarzuty, nad którymi można podyskutować:

[Lidia Starosz]
pracował pan [posiadacz weksli] w policji, w komendzie głównej, w wydziale do walki z przestępczością zorganizowaną, jest pan człowiekiem, który zna prawie, zna się na przestępstwach. Przychodzi do pana ktoś z 50 wekslami, napisanymi nieudolnie na maszynie i mówi panu, że chce sprzedać za 200 tysięcy złotych i nie zastanowił się pan, że te weksle są podejrzane, bo ja bym pierwsze co zrobiła, poszła na policję i zgłosiła, że jest to jakieś oszustwo

.
Świadome kupno „podejrzanych” weksli może być uznane za rażące niedbalstwo nabywcy, trudno jednak czynić zarzut z tego, że weksle były „nieudolnie napisane” – były albo wypisane prawidłowo formalnie, albo nie. Nadto – jeśli już – „nieudolność wystawienia” polegająca na niechlujnym napisaniu, drobnych błędach fleksyjnych – świadczy bardziej o tym, że weksel rzeczywiście był wystawiany „w realnych transakcjach”, a nie misternie sfałszowany w zaciszu. Nadto liczba niecałych 30 (a nie 50) weksli nie jest czymś dziwnym – firmy windykacyjne masowo kupują wierzytelności w pakietach liczonych w tysiące, a trzeba pamiętać, że weksel jest lepszym dowodem istnienia wierzytelności, niż pozawierane umowy (na przykład o świadczenie usług telefonicznych) i powystawiane w ślad za nimi faktury.

[Roman Sklepowicz, prawnik]
Zachowuje się pan tak, jak większość posiadaczy weksli w Polsce, która płaci za nie gotówką osobie, która albo nie żyje, albo żyje na którymś peronie dworca centralnego, tych ludzi nigdy nie ma, z góry urywa się ślad. To jest typowe, idę na cmentarz, patrzę kto zmarł przedwczoraj, sprzedał mi weksel, skorumpowany notariusz…

Historia ciekawa, tylko na wskroś nieprawdziwa. Ani nieprawdą jest, że zachowuje się tak „większość posiadaczy weksli w Polsce”, bo jednak większość sporów toczy się między prawdziwym remitentem, a wystawcą, ani nieprawdą jest że w tej sprawie mamy do czynienia z nieżyjącym czy niedostępnym remitentem. Remitent weksli jest znany i dostępny zarówno dla poszkodowanych wystawców (gdyby chcieli wytoczyć wobec niego powództwo cywilne), jak i dla organów ścigania.

[Lidia Starosz]
skoro pan widzi jaka jest już sytuacja, że ludzie nie byli winni tych pieniędzy, że spłacili za te wersalki [na które były brane pożyczki], to dlaczego nie wycofa pan tych spraw z sądu i nie pozwie do sądu [remitenta].

Bardzo ciekawe pytanie, które dobrze obrazuje właśnie to, jak mało zrozumienia jest czym jest weksel. Przede wszystkim nie można twierdzić, że „ludzie nie byli winni tych pieniędzy, bo spłacili za wersalki”, ponieważ nikt ich „za wersalki” nie pozywa. Zostali pozwani „za weksel”, a tutaj o istnieniu długu (bądź nie) decyduje tylko treść weksla. Wycofanie powództw w tej sytuacji – choć może gest byłby piękny – zaprzeczałoby idei zawarcia takiej transakcji – nabywca weksli po to je kupił, aby dochodzić roszczenia, zdając sobie sprawę z tego, że ma prawo domagać się roszczenia wypisanego na wekslu bez obawy o zarzuty ze stosunku podstawowego.

Niezmiernie zdziwiła mnie wypowiedź profesora Andrzeja Bienia, ekonomisty z SGH:

Te weksle udowadniają jedną rzecz. Dlatego że w pewnym czasie, o czym wszyscy zapomnieli, bo niestety sędziowie w sądach się nie znają, tak samo nie mają wiedzy, te weksle – to ewidentnie widać – są na drukach wekslowych sprzed denominacji. To znaczy że te weksle mają w momencie szalbierczego wystawienia [data wystawienia na wekslu 2001r.] musiały być wystawione dużo wcześniej. Weksel jest ważny 12 miesięcy

Zaprotestowałem:

nie jest prawdą, że weksel jest ważny przez 12 miesięcy od dnia wystawienia, mogę wystawić weksel na dowolnie długi termin płatności, nawet za 10-15 lat

co spotkało się z odpowiedzią profesora:

in blanco weksel, proszę pana, jak pan napisze termin za 20 lat, to ma pan rację, ale mówimy o wekslach in blanco i proszę przestać kręcić.

Do rozmowy włączył się pan Roman Sklepowicz, dyskredytując moje zarzuty protekcjonalnym „pan profesor jest niedouczony”, obawiam się jednak, że przez przypadek została powiedziana prawda, a suponowanie niedouczenia sędziów jest dla nich krzywdzące i przede wszystkim pozbawione racji.

W tej (chyba trochę pociętej przez montażystów) wypowiedzi pan profesor twierdzi, że weksel in blanco jest ważny tylko przez 12 miesięcy. Jest to oczywiście nieprawda. Po programie podszedłem do profesora, chcąc dowiedzieć się o podstawę 12-miesięcznego terminu ważności weksla in blanco, zostałem jednak zbyty aby sobie doczytać w prawie wekslowym ;) W nagraniu w studio znalazłem też inne ewidentne błędy w wypowiedzi, skoro jednak nie zostały one (szczęśliwie) wyemitowane, również pozostawię je za zasłoną milczenia.

Stąd końcowy wniosek wysunięty przez panią Jaworowicz „czyli sąd pomylił się w tej mierze, nie powinien był sąd wydawać nakazów zapłaty wobec tych ludzi” – jest błędny.

O „kieleckich wekslach” dziś w Fakcie + moja wypowiedź

„Fakt” dziś „opisuje” „kielecką aferę wekslową”. Poprosili mnie o wypowiedź, o dziwo – zamieścili ją bez istotnych przeinaczeń :)

Udało mi się przemycić kilka cennych informacji – na przykład zwracam uwagę, że to bank, który zgubił weksle, i remitent, który je puścił w obieg, są głównymi winowajcami; piszę o ochronie dobrej wiary nabywcy. Myślałem, że tak trudne słowa w Fakcie nie przejdą, ale jestem pozytywnie zaskoczony ;)

Co do całości artykułu – dużo gry na emocjach i szukanie winnego niekoniecznie tam, gdzie na pierwszy rzut oka wydaje się, że jest.

Pan Zbigniew Ćwiąkalski „popisał się” nieznajomością zasad obrotu wekslowego, twierdząc, że „należy wykazać, że kredyty, które brali kilkanaście lat temu, zostały spłacone. Wtedy nie będą musieli płacić”. Widocznie nie słyszał o ochronie nabywcy w dobrej wierze i abstrakcyjności zobowiązania wekslowego.

Dobrze, że Fakt do mnie napisał, przynajmniej jest jakiś głos rozsądku w tym wszystkim :)

DSCN1886

DSCN1887