Częstym przypadkiem jest, że dłużnik zostaje pozwany nie przez remitenta, a przez indosatariusza – osobę, która nabyła weksel na drodze indosu. Tajemnicą poliszynela jest, że taki jednorazowy indos, dokonywany zwykle niedługo przed terminem płatności weksla, ma na celu jedynie pozbawienie możliwości wystawcy podnoszenia słusznych obiektywnie zarzutów, przybierających zazwyczaj zarzutu niezgodnego z umową wypełnienia weksla in blanco.
Jak wiadomo, co do zasady (są trzy wyjątki) dłużnik takich zarzutów wobec kolejnego posiadacza weksla podnosić nie może. Fakt skutecznego wykazania przed sądem takiej szczególnej sytuacji nie jest częsty. Po pierwsze dlatego, że nie zawsze ona występuje w rzeczywistości, po drugie – nawet jeśli występuje, nie zawsze uda się ją udowodnić.
Z kolei chęć pozwanego do obrony zwiększa się wraz z kwotą dochodzonego roszczenia. Im jest wyższa, tym większa motywacja do podnoszenia zarzutów, choćby miały one tylko niewielkie szanse na powodzenie. Tymczasem warto o refleksję, o którą – dla odmiany – tym łatwiej, im mniejsza kwota – czy nie lepiej zapłacić nowemu posiadaczowi tego, co i tak mu się formalnie należy, a odszkodowania dochodzić już w odrębnym postępowaniu sądowym od tego, kto weksel taki puszcza w obieg?
Łatwo dobrowolnie zapłacić za weksel 100zł i potem biec z pretensjami do remitenta. Trudniej, jak w grę wchodzą kwoty na kilkadziesiąt tysięcy złotych lub większe. Niestety często kończy się to tak, że oprócz samej sumy weksla, pozwany musi zapłacić odsetki za długi proces, jak i koszty tego procesu, zarówno poniesione przez niego, jak i przez stronę przeciwną.
Obmyślając strategię postępowania w przypadku obrony przed wekslem niesłusznie wypełnionym puszczonym w obieg warto mieć na uwadze, że czasem najszybciej i najtaniej będzie… zapłacić dobrowolnie za weksel legitymowanemu formalnie posiadaczowi (i to jeszcze przed wytoczeniem przez niego powództwa!), a swojego odszkodowania żądać od remitenta.
Oczywiście jeszcze trzeba się zastanawiać, czy remitent jest wypłacalny i w którym postępowaniu będzie łatwiej się „bronić” – a w jednym i w drugim może być ciężko, szczególnie jeżeli w grę wchodzą wcale nie takie rzadkie sytuacje, gdy wystawca nie ma ani weksla, ani umowy wekslowej, ani nawet nie wie komu weksel wręczał…