Zaorać i zrobić od nowa – to chyba jedyna metoda na poprawienie szybkości działania sądów. Nic nie jest dobre, może z wyjątkiem sędziów, którzy dzielnie próbują działać w takim systemie.
W polskim filmie Enen możemy znaleźć dialog, który wiernie oddaje sytuację w polskim sądownictwie. Zniecierpliwiony klient w rozmowie ze swoim adwokatem, rozważa możliwość złożenia skargi, aby przyspieszyć toczone się w jego sprawie postępowanie. Adwokat sprowadza go do realiów – „Jest pan w gorącej wodzie kąpany. Skarga opóźni jeszcze procedury. Najlepiej cierpliwie poczekać.”
Dlaczego sprawy trwają długo? W powszechnej opinii dlatego, że sędziowie nic nie robią. Na pierwszy rzut oka może się tak wydawać, skoro mamy podobno dużo sędziów (w przeliczeniu na mieszkańca) w porównaniu z innymi europejskimi krajami. Jednak po sprawdzeniu z iloma sprawami na raz zmaga się sędzia, trzeba przyznać rację, że „nicnierobienie”, to nie to, co sędzia robi. Jak się ma prowadzonych 300 spraw, to nie sposób zajmować się każdą co tydzień i nic dziwnego, że terminy rozpraw są co pół roku.
Może zatem zwiększyć liczbę sędziów? Ale i tak mamy ich dużo. Jak będzie więcej, to powstanie prozaiczny problem sal sądowych, których brakuje. Przynajmniej takie było uzasadnienie pewnego sądu tego, że rozprawy wyznacza tak rzadko.
Załóżmy jednak, że sędziów i sal będziemy mieli w bród, czy to spowoduje, że sprawy będą rozpatrywane szybko? Niestety nie, ponieważ na przeszkodzie stoi „procedura”. To procedura jest winna temu, że wyrok wydany rok temu, jeszcze nie jest prawomocny, mimo braku apelacji, bo „apelacja źle złożona”, „bo wniosek o zwolnienie z kosztów”, „bo odwołanie od odrzucenia apelacji” – i tak te kilka decyzji, które sędzia musiał w tej sprawie podjąć rozciągnęło się na rok, bo…
… bo listonosz. Który jest ważniejszy od sędziego w postępowaniu cywilnym. Bo to on decyduje czy, jak i kiedy doręczy pismo z sądu, a adnotacje listonosza na liście lub zwrotce mają moc większą niż decyzja sędziego, który musi się im podporządkować. Dużo decyzji sędziów, choćby najbardziej słusznych, nie może być szybko ogłoszonych i działających, bo trzeba to zrobić na piśmie i pocztą (miesiąc w plecy). A jak stronie zachce się polemizować z tą decyzją, to i dłużej, bo przecież na polemikę też sąd musi odpowiedzieć, choćby ją odrzucając (miesiąc w plecy), a jakby jeszcze stronie się to nie podobało, to i z sądem wyższej instancji może popolemizować (kilka miesięcy w plecy). A sprawa stoi. Dość powiedzieć, że na gruncie teorii, jest możliwość przedłużania na przykład postanowienia odrzucającego źle złożoną apelację w nieskończoność. I wówczas tylko autorytatywne postanowienie „dość tej dziecinady, nie stosujemy już kodeksu postępowania cywilnego” pozwala na zakończenie tej karuzeli. Oczywiście postanowieniu temu służy zażalenie do sądu wyższej instancji. Procedurę kpc trzeba napisać od nowa.
Do naprawy jest też wiele sekretariatów sądów – co z tego, że sąd wyda postanowienie szybko, jak list zostanie wysłany po 3 miesiącach…
Czasem nawet w obecnej procedurze brakuje po prostu sędziemu ikry, aby szybko zakończyć spór, tak jak w sprawie przerobionego weksla, gdzie sąd po 4 latach wydał wyrok taki, jaki mógł wydać już na pierwszej rozprawie.
Jak już będziemy zmieniać, to jestem zwolennikiem prowadzenia spraw „ciągiem” na podstawie dowodów przedstawionych przez strony. Świadkowie, biegli, wszelkie dowody – to problem strony, która powinna się przygotować do rozprawy (od tego masz pełnomocnika, albo uważasz, że sam sobie poradzisz, aby do sprawy się rzetelnie przygotować). Składającym zarzuty oczywiście taki czas trzeba dać. Dowody zebrane? Wyznaczamy 3 dni rozprawy, a sąd osądza. Jeśli świadek nie przyszedł, to jest już problem strony go powołującej, że jej się środki dowodowe rozłażą. W obecnej procedurze cywilnej, o ile byśmy nie zwiększyli obsady sędziów, albo ile byśmy ich nie chłostali po plecach, aby pracowali, to nie zwiększymy istotnie szybkości postępowania, błędy są bowiem systemowe, a nie ludzkie.
Choć te drugie też się zdarzają – tak jak rok czekania na klauzulę wykonalności, bo „sędzia nie uważa postępowań klauzulowych za ważne” (prawa autorskie cytatu do sekretariatu SR Warszawa Praga-Północ).
A co w obecnym stanie? Skoro to blog o wekslach, to trzeba wskazać na zaletę weksla – nakazy zapłaty są wydawane względnie szybko, a z weksla otrzymasz nakaz zapłaty w postępowaniu nakazowym. Na podstawie niego możesz prowadzić zabezpieczenie, a nieraz i egzekucję, jeszcze przed ostatecznym wyrokiem. Pozwala to trochę łagodniej znieść trudy, jeśli okaże się, że twoja sprawa będzie się toczyła jeszcze przez wiele lat.
Cierpliwie czekać.
”Jeśli świadek nie przyszedł, to jest już problem strony go powołującej, że jej się środki dowodowe rozłażą.” – o pewnie a jak stron ma owego świadka dostarczyć? może zasada kto większy i silniejszy ten lepiej świadka namówi do przyjścia…
rozwiązaniem byłyby zeznania na piśmie, ale tu by wszyscy kłamali, bo przecież zawsze można powiedzieć, że się nie rozumie co się podpisało i dlaczego…
dobrym pomysłem byłoby powierzenie prowadzenia dowodu z zeznań świadków np. referendarzom/asesorom, poza rozprawą, którzy od 8 do 16 siedzieliby i nadzdzorowali zadawanie pytań przez strony…
Ma dostarczyć tak, żeby przyszedł, tak samo jak ma dostarczyć załączniki do pozwu, i jakoś nikt nie płacze, że biednego to może na dobrą drukarkę nie stać, o prawidłowej argumentacji pozwu już nie wspominając :)
O widzisz, już masz dobry pomysł. Takie zeznania mogliby zbierać notariusze, byłyby zwykłym załącznikiem do pozwu, jaka to oszczędność czasu.
Jak wszyscy kłamią, to rozwiązanie jest dziecinnie proste – wystarczy wprowadzić do kpc obowiązek wyrokowania dokładnie odwrotnie, niż wynika to z zeznań świadków :)
„Ma dostarczyć tak, żeby przyszedł, tak samo jak ma dostarczyć załączniki do pozwu, i jakoś nikt nie płacze, że biednego to może na dobrą drukarkę nie stać, o prawidłowej argumentacji pozwu już nie wspominając :)”
tyle, że ma dostarczyć załączniki, w których posiadaniu jest, w posiadaniu świadka być nie może :)
„O widzisz, już masz dobry pomysł. Takie zeznania mogliby zbierać notariusze, byłyby zwykłym załącznikiem do pozwu, jaka to oszczędność czasu.”
to jest bardzo dobry pomysł, pod warunkiem bezlitosnego karania za fałszywe zeznania + obowiązek świadka stawienia się u notariusza…
Lechu, ale nie tylko że najwięcej sędziów mamy na mieszkańca ale też mało (najmniej?) spraw nasi sędziowie mają.
Co do procedur spowalniających, sprawdzałeś jak jest w innych krajach?
@Prawnik z Poloneza:
„pod warunkiem bezlitosnego karania za fałszywe zeznania” – no tak, bo teraz fałszywe zeznania uchodzą w większości bezkarnie :)
@Robert:
„Co do procedur spowalniających, sprawdzałeś jak jest w innych krajach?” – nie wiem, ale głęboko wierzę w to, że Polacy są najlepszymi kombinatorami na świecie (i to nie w znaczeniu pejoratywnym). Setki lat zaborów, okupacji, złego prawa, musiały wręcz genetycznie nauczyć nas Wielkiej Improwizacji :)
Jakkolwiek zabrzmi to okrutnie i jest działaniem ryzykownym, to w kilku postępowaniach proces przyspieszył złożony przeze mnie wniosek o objęcie postępowania nadzorem prezesa sądu. Co prawda może to rozsierdzić orzekającego, niemniej zauważyłem, że wniosek taki działał czasem dużo skuteczniej od wcześniejszych wielokrotnych wniosków o przyspieszenie rozpoznania sprawy… Gorzej w sytuacji, gdy rzeczywiście głównym winowajcą jest listonosz. Tam już władza prezesa sądu nie sięga :) Pozdrawiam i życzę szybkich postępowań!
A ja właśnie otrzymałem pocztą postanowienie z SN, z listopada 2015 r. (nie, to nie pomyłka) o przyjęciu skargi kasacyjnej do rozpoznania :)
@Kamil – tak, sekretariat to kolejny „niesędziowski czynnik orzekający”. Sąd coś postanowi, sekretariat wysyła – po kilku dniach – bardzo dobrze! Po kilku tygodniach – „polska norma”. Po kilku miesiącach – „polska norma mamy cię gdzieś petencie”. No a w Sądzie Najwyższym wszystko jest Najwyższe, więc jak petent i tak już od lat się procesuje, to przecież korona mu z głowy nie spadnie, jak pismo przeleżakuje w sekretariacie półtora roku. Nabierze wówczas większej mocy :) Ciekawe jakich ekwilibrystyk argumentacyjnych użyłby sąd, uzasadniając, że to nie jest przewlekłość.
Generalnie rzecz biorąc: chrzanicie, koledzy.
KPC nie ma najmniejszego sensu „pisać od nowa”, jest w swojej istocie taki sam jak był w międzywojniu i nie różni się znacząco od procedur w Uznanych Krajach. Chcę też od razu zapytać co powiecie klientowi, że sąd miał w dupie jego prawa, bo chciał szybko skończyć sprawę. Rozumiem, że widzicie biznes w skargach do ETPCz na naruszenie prawa do rzetelnego procesu?
Jest wiele rzeczy, które można zrobić, żeby poprawić sprawność postępowań. Jest wiele miejsc, w których można i należy poprawić organizację funkcjonowania. Nie uprawnia to jednak idiotycznych pomysłów w stylu „napiszmy całe prawo od nowa”
Moim zdaniem „orka” jest koniecznością. :-)
Ale nie bez znaczenia jest problem,
odpowiedniego doboru „materiału siewnego”,
aby plony były szybkie i obfite. :-)
No bo nawet szeregowy „marksista” musi przyznać,
że to święta prawda, że:
„…Kto się wróblem urodził Kanarkiem nie zdechnie…”
Już widzę jak się „zagotowało” w głowach „lewaków”
oraz zwolenników ………”ciepłej wody z kranu” :-)
@wekselek – to chyba najbardziej polityczny komentarz w tym blogu :)