Ostatnie spory prawne Sądu Najwyższego, czy Trybunału Konstytucyjnego natchnęły mnie do przemyśleń, po co obywatelowi jest Sąd Najwyższy. Prawidłową, w idealnym świecie, odpowiedzią jest to, że Sąd Najwyższy jest po to, aby korygować błędne orzeczenia sądów niższych instancji. Jest ostatnią krajową instancją odwoławczą, do której obywatel może się odwołać, jeśli czuje się pokrzywdzony orzeczeniem sądu drugiej instancji.
Co prawda nie we wszystkich sprawach, bo – w przypadku roszczeń wekslowych – suma dochodzonego roszczenia musi być odpowiednio wysoka (widocznie uznano, że spieranie się o mniejsze sumy może się odbywać przy mniejszej ilości sprawiedliwości), ale rozumiem, że Najwyższym Sędziom nie można zawracać głowy jakimś roszczeniem za 40 000 zł :)
Myśląc o Sądzie Najwyższym przypomniała mi się opisywana już kiedyś przeze mnie sprawa, kiedy sędzia SN pomylił nieważność zobowiązania wekslowego z nieważnością weksla. Może to był wyjątek od reguły? I od razu przyszła mi na myśl sprawa z naszej kancelarii, która w zeszłym roku niestety została przez nas przegrana, ponieważ żaden sąd, od najniższego, do najwyższego, nie tyle uznał, że przedstawione przez nas rozumowanie jest wbrew prawu, ale nawet nie zdołał zrozumieć, o co w naszej argumentacji chodzi.
Stan faktyczny jest prosty. Bank posiada weksel in blanco, który opatrzył datą wystawienia na rok 2007, co jest zgodne z prawdą, ponieważ w tej dacie weksel został wystawiony. Jednocześnie jako remitenta bank wpisał swoją nazwę, którą posługiwał się już wiele lat po wystawieniu weksla (mBank), zamiast nazwy, którą posługiwał się w momencie wystawiania weksla (BRE BANK).
Doszło zatem do sytuacji, że weksel wystawiony w roku 2007 wskazywał jako remitenta podmiot, który jeszcze wówczas nie istniał. Dopiero po dacie wystawienia weksla doszło do zmiany nazwy banku. Porównując tę sytuację do osób fizycznych, można by uznać, że dotyczy ona tego, że Jan Kowalski dostaje weksel, z którego uprawnionym do żądania zapłaty jest Marek Nowak. Normalnie z takiego weksla Jan Kowalski nie mógłby żądać zapłaty, jako że weksel nie został wystawiony na jego rzecz, ale Jan Kowalski znalazłby na to sposób, przez zmianę swojego imienia i nazwiska w ten sposób, aby zgadzało się z oznaczeniem na wekslu. Na pierwszy rzut oka wygląda w porządku – weksel jest w posiadaniu nowego Marka Nowaka, Marek Nowak jest wskazany jako remitent, ale z drugiej strony – zgodność danych remitenta i posiadacza powinna być brana pod uwagę na dzień wystawienia weksla, a nie na dzień jego płatności.
Jako że powództwo opierało się wyłącznie na wekslu, zatem takie formalne zarzuty miały szansę powodzenia, zostały one zgłoszone. Powód od razu odpowiedział, że on nie widzi problemu, bo przecież zmiana nazwy firmy jest tylko zmianą nazwy firmy, i nie powoduje ona zmiany przysługujących powodowi uprawnień. Jest to co do zasady prawda, ale przecież nasz zarzut nie polegał na tym, że powód miałby stracić uprawnienia z powodu zmiany nazwy, tylko ich w ogóle nie uzyskać, tak jak nie uzyskałby prawa do weksla płatnego na rzecz Marka Nowaka pan Jan Nowak, nawet jeśli by był w posiadaniu weksla. Musi bowiem istnieć tożsamość żądającego zapłaty wierzyciela z remitentem wskazanym na wekslu, a ta nie istniała od samego początku, i faktu tego nie zmieni to, że później posiadacz weksla zmienił swoją nazwę tak, aby dopasować ją brzmieniem do błędnie wystawionego i wręczonego weksla.
Sąd pierwszej instancji też skupił się na tym, że zmiana nazwy firmy nie zmienia uprawnień wierzyciela, nie odnosząc się w żaden sposób w argumentacji do tego, że zarzutem było to, że w pierwszej kolejności należałoby odpowiedzieć na pytanie, czy weksel wystawiony w roku 2007, wskazujący jako remitenta firmę mbank, a wręczony firmie Bre Bank, nie rodzi roszczenia po stronie Bre Banku, jako że wręczony weksel nie był wystawiony na rzecz tego wierzyciela.
Również sąd drugiej instancji w mojej ocenie niedostatecznie zgłębił się w szczegóły sprawy. Bo nie jest tym stwierdzenie, że „nie budzi wątpliwości, że mbank to aktualna firma podmiotu, który istniał już w momencie wystawienia weksla, posługując się wówczas nazwą Bre Bank”.
Owszem, w momencie wystawienia weksla powód posługiwał się nazwą Bre Bank, ale właśnie dlatego należałoby oczekiwać odpowiedzi na pytanie, wraz z odpowiednią argumentacją, czy ten Bre Bank, otrzymując weksel wystawiony na rzecz podmiotu o innej nazwie, niż on, mógłby być uznany za wierzyciela tylko dlatego, że po czasie zmienił nazwę na taką, jaka widnieje na wekslu.
Na podstawie tych wątpliwości, które nie tyle nie zostały podzielone przez sądy dwóch instancji, ale nawet nie zostały odpowiednio rozpoznane, została skierowana kasacja do Sądu Najwyższego.
Kasacja została odrzucona, z argumentacją, że doszło jedynie do zmiany nazwy firmy, co nie zmienia uprawnień wierzyciela. Sąd dodał również, że „nawet w dalej idącej sytuacji polegającej na przekształceniu spółki upoważnionej […]przez jej przejęcie, nie jest wyłączona możliwość wypełnienia weksla przez następcę prawnego”.
Co jest oczywiście prawdą, ale znów nie dotyka to istoty zarzutów – bo zarzuty nie polegały na tym, że utrata uprawnienia miałaby się dokonać z powodu zmiany nazwy firmy, albo przekształcenia wierzyciela, tylko z prostego faktu, że dawno temu Bre Bank przyjął weksel wystawiony na inny podmiot (być może nieistniejący) – nazywany mBankiem, i faktu tego nie zmieni już późniejsza zmiana nazwy firmy.
Pogodziłbym się nawet z przegraną sprawą, gdyby sądy naprawdę zauważyły o co w sprawie chodzi. Gdyby wyraźnie powiedziały – panie Kowalski, jeśli dostałeś weksel wystawiony na rzecz Nowaka, to nie przejmuj się – zmień nazwisko na Nowak i już możesz odbierać pieniądze. Może taki wyrok byłby krzywdzący, ale przynajmniej wiadomo by było, że sądy zrozumiały o co chodzi. Tymczasem za każdym razem sądy „zbijały” zupełnie inne zarzuty, niż były w rzeczywistości podniesione.
W tym przypadku lata sporu sądowego doprowadziły mnie do wniosku, że na mądrość sądu, w tym Sądu Najwyższego, nie zawsze można liczyć.
Najnowsze komentarze do wpisów