Z tematem Żabki spotykam się od czasu do czasu w kontekście zabezpieczających umowę franczyzową weksli in blanco. Dwa lata temu odpowiadałem na pytanie, czy warto zostać poręczycielem w Żabce (nie warto), a wpis sprzed czterech lat doczekał się ponad setki komentarzy.
Wczorajszy program w TVP skupiał się nie tyle na wekslach in blanco, co na samej umowie franczyzowej. Zarzucano jej nieprzejrzystość, stosowanie wielu połączonych ze sobą umów, gdzie w sytuacji kiedy sąd rozpatruje daną sprawę, skupia się tylko na jednej umowie, podczas gdy tylko przez wgląd w nie wszystkie można wyłapać niekorzystne działania franczyzodawcy, mówiono również o niekorzystnej dla franczyzobiorców praktyce polegającej na rygorystycznym stosowaniu kar umownych. Kilkukrotnie podkreślano, że umowa franczyzowa jest umową nienazwaną, nieuregulowaną, co może sugerować, że już za jakiś czas będą podejmowane próby kodeksowego uregulowania takich stosunków – podając przykład leasingu, który kiedyś również był umową nieuregulowaną, a obecnie jest.
Wiele osób, które przychodzi do mnie po poradę w związku z wekslem Żabki jest w podwójnie złej sytuacji. Są to bowiem często nie ajenci Żabki, tylko poręczyciele tych osób, które swojego poręczenia udzieliły dawno temu, obecnie nie mając już żadnej możliwości wycofania się z tego zobowiązania (nawet przed powstaniem długów).
Czasami roszczenia franczyzodawcy są słuszne, nie można bowiem wykluczyć, że ajent może być nieuczciwy, zdarza się jednak, że ani ajent, ani jego poręczyciele, nie mają możliwości wykazania, że roszczenie nie istnieje, z uwagi na to, że nie mają dostępu do danych, na podstawie których Żabka wylicza zadłużenie. W najgorszej sytuacji są poręczyciele, którzy nawet utracili już kontakt z osobą, za którą poręczyli, i nie mają nawet możliwości ustalenia z nią, czy wysuwane roszczenia są zasadne.
Jeśli zatem ktoś się mnie pyta, czy warto wchodzić we franczyzę z Żabką? Przekornie odpowiadam – że nie, chyba że zarówno ajent, jak i jego poręczyciele, są osobami, które nie mają żadnego majątku, i do końca życia nie planują niczego posiadać – wówczas można uznać, że nie ryzykują niczym. W najgorszym przypadku skończą z nie do wyegzekwowania długami, ukrywając się dożywotnio w szarej strefie.
Zgadzam się ze wszystkim, z wyjątkiem ostatniego zdania. Po co mają kończyć ukrywając się w szarej strefie skoro jest upadłość konsumencka?
Przy dzisiejszych czasach lepiej żyć w szarej strefie. Najniższa krajowa nie do ruszenia, socjale, dodatki. Ktoś kto ma głowę może mieć luksusy, których żaden wierzyciel nie ruszy. Mnóstwo ludzi posiada nawet „wlasne” biznesy które są zarządzane na słupów, a sami są zatrudnieni za najniższe wynagrodzenie.
@Kamil – masz rację. Dla mnie, jako człowieka starej daty :), możliwość legalnego uniknięcia płacenia długów przez osobę fizyczną ciągle jawi się jako nowość ;)
Jest: „tylko przez wgląd w je wszystkie” a ma być „tylko przez wgląd w nie wszystkie”. Chyba. I guess…
Co do kar umownych, to jeżeli są rażąco wysokie, to można domagać się ich obniżenia czyli miarkowania na podstawie art. 484 § 2 KC. Sklepikarze „się na prawie raczej nie znają” więc warto im to zapodać. Wystarczy pierwszy pozytywny wyrok i będzie się działo…
@Robert, tutaj też poruszyłeś temat wyłącznie kar umownych. W rzeczywistości jest to temat poboczny, w sumie wcale nie jest powiedziane, że są one rażąco wysokie. Atak ze strony żabki jest na tylu płaszczyznach, że nie można tego kwitować wyłącznie „niech się doszkolą i bronią 484kc”.
Problemy są też innej natury. Poręczyciele nie wiedzą jak się mają bronić, bo są tylko poręczycielami, a
z wystawcami (ajentami) nawet nie mają kontaktu, więc zebranie w 2 tygodnie dowodów na to, że żądany dług jest źle naliczony często jest po prostu fizycznie niemożliwe, zwłaszcza przy braku współpracy ze strony ajenta.
Sami ajenci mówią, że też nie są w stanie doliczyć się swoich długów, że zamówienia są przysyłane do sklepów bez ich wyraźnej zgody, że na prośbę o wyliczenie długi dostają wydruk kilku kartek a4, gdzie wyliczenie bardzo ładnie wygląda, ale trudno jest teraz wykazać, że 2 lata temu tej dostawy na 2000 to nie było, albo że zmusili ich do jej przyjęcia, albo że ustnie coś zostało ustalone a potem niedotrzymane, że muszą ponosić koszty towarów niesprzedanych (które wcześniej są przysyłane z centrali bez wyraźnego zamówienia) itp. itd.
Oczywiście jest też druga strona medalu, nieuczciwi ajenci, sam znałem z okolic sklep, który zakończył działalność w ten sposób, że ajent narkoman go porzucił, robiąc wcześniej manko kasowe, a pracownicy dokradli resztę, jak zobaczyli, że właściciel zniknął. W tym przypadku najwięcej po dupie dostali poręczyciele, i nie wyobrażam sobie, aby jakoś skutecznie mieli szansę się bronić, że zamiast 800 tysięcy, to powinni spłacać tylko 600…
Jak ktoś jest niezgułą to jego wina. Otrzymuję niezamówiony towar to telefonuje (nagrywając rozmowę) że nie zamawiałem i proszę to zabrać (co i kierowcy deklaruje nieprzyjmując towaru) bo nie będę ponosił za to odpowiedzialności. Dodatkowo pisemnie to samo. A jeżeli w umowie jest zapis w sensie że „centrala ma prawo dostarczyć towar według jej widzimisię i nie obchodzi ją że ajent nie sprzeda” to takiej umowy nie podpisuję a nie że ja chce być biznesmenem więc podpiszę wszystko.
Czytałem umowę. Jest tak ogólna, że nic z niej nie wynika. Jeśli planowałbyś robić tak, jak pisałeś, to skończyłoby się to tym, że w ogóle byś żabki nie otworzył. Jest to jakaś decyzja, być może słuszna, ale w niczym nie pomaga tym, którzy umowę jednak podpisali.
Jeżeli nic z niej nie wynika, to jest podstawa to kwestionowania roszczeń. Ja domyślam się, że Żabka czyha na wiele osób co to „sąsiad ma firmę, my też będziemy mieli i szacun na osiedlu będziemy mieli” ale to ich wina że w to wchodzą bezmyślnie. Przedsiębiorca nawet takiego pokroju traktowany jest w sądzie jako profesjonalista czyli ma wiedzieć co robi i słusznie. Z drugiej strony np. jest niedaleko mnie Żabka prowadzona z powodzeniem od wielu lat mimo fatalnych ocen w Google (z powodu chamskiej pracownicy a i właścicielka niewiele lepsza) w tym mojej (z maks ilością łapek w górę): https://www.google.com/search?client=opera&q=żabka+gospodarcza+sosnowiec&sourceid=opera&ie=UTF-8&oe=UTF-8#lrd=0x4716d0770aa58935:0x191baa210dec80d9,1,,, Jakoś da się na tym zarabiać i to nawet chamskim będąc wobec klientów zrażając wielu z nich, w tym mnie, na stałe.
Coraz bardziej widać konieczność wprowadzenia do obrotu gospodarczego uregulowań, które będą chronić drobnych przedsiębiorców także w sprawach profesjonalnych, na wzór ochrony konsumenta. W przeciwnym wypadku uczciwi ludzie będą padać ofiarą tego rodzaju silniejszych partnerów gospodarczych, co ostatecznie prowadzi do zwątpienia w sprawiedliwość.
Franczyza jest dobra do momentu, kiedy biznes sprawnie funkcjonuje i przynosi dochody. W chwili, gdy zaczyna generować starty…sytuacja nieco się komplikuje. Szczególnie dla poręczycieli.
@Patryk, jeśli już rozpatrujemy sytuację poręczycieli, do dla nich franczyza nie jest dobra nawet wówczas jak przynosi zyski. Ponieważ oni z tych zysków nic nie mają, a ryzyko ponoszą. No, chyba że ajent dzieli się zyskiem z poręczycielami, wówczas można to rozpatrywać w kontekście „dobrości” lub nie franczyzy dla nich.
Jest to o tyle ciekawe, że wielu moich znajomych rozpoczyna teraz taką działalność