Miałem okazję przyjrzeć się problematycznej wierzytelności jednego z przedsiębiorców. Zwykłe roszczenie z tak zwanego kredytu kupieckiego, czyli odroczonej płatności za dostarczone towary. Aż się prosi, aby do tego celu zastosować weksel (parafrazując Kononowicza – „od tego on jest”). Ale już pozostawiając na uboczu pytanie dlaczego wierzyciel nie wybrał lepszego sposobu, czytając warunki ograniczające wierzyciela aż mi ostatnie włosy dęba na głowie stawały ze zdziwienia – jak można się było na coś takiego godzić. Chyba tylko z niewiedzy lub z braku spostrzegawczości.
Oto bowiem dłużnik swoje zamówienia na zakupy na kredyt wystosowywał faksem, tudzież skanem, stosując swój własny formularz zamówienia, ładnie się pod nim podpisując i opieczętowując. Jeśli by jednak ktoś myślał, że takie ładne pismo potem ułatwi odzyskanie zapłaty, to się może czasem zdziwić.
Pośród wielu wyglądających na neutralne zapisów można było znaleźć takie oto dwa „kwiatki”:
Co my tutaj mamy?
Zakaz cesji wierzytelności połączony z właściwością sądową ustanowioną wedle siedziby dłużnika, a nie wierzyciela.
Z powyższych zapisów wychodzą dwie praktyczne konsekwencje dla wierzyciela.
Po pierwsze – wierzytelności tej nie zbędzie przez cesję. A trzeba zauważyć, że cesja może istotnie usprawnić proces odzyskiwania wierzytelności – czy to przez to, że wiele firm windykacyjnych działa po uprzednim dokonaniu na nich cesji wierzytelności, czy choćby przez to, że znajdując dłużnika naszego dłużnika możemy mu sprzedać (dokonać cesji) naszej niezapłaconej wierzytelności otrzymując w zamian zapłatę pomniejszoną jedynie o umówione dyskonto.
Po drugie – ewentualny spór sądowy będziemy musieli prowadzić nie w sądzie w naszym mieście, tylko w sądzie w mieście dłużnika.
Zważywszy na fakt, że kwota wierzytelności była rzeczywiście niewielka, nadto że miasto dłużnika było istotnie daleko od miasta wierzyciela, mogłoby się okazać, że koszty samego fizycznego prowadzenia sprawy sądowej mogły by przekroczyć wartość wierzytelności.
I tak się zastanawiam, dlaczego ten ogon (dłużnik) tak machał psem (wierzycielem)? Może czasem warto zadbać o swój interes wierzycielu? Uwaga – przed! udzieleniem kredytu…
Bardzo mi się podoba ten dłużnik :)
Założę się, że weksel wystawiłby nie na zlecenie, płatny w siedzibie dłużnika i z zaznaczeniem że jest to weksel zabezpieczający, wystawiony w związku ze składanymi zamówieniami.
@bartoszcze – nawet taki weksel byłby lepszy od tego, co zostało zastosowane w rzeczywistości, bowiem z samego dowodu zamówienia wynika tylko fakt złożenia zamówienia, do dowodu realizacji umowy jeszcze daleko.
Słaby ten dłużnik :)
Mógł dopisać, iż stosuje się OWU zawarte na jego stronie www, a tam byłby zapis na sąd polubowny.
No ba, mógłby ten sąd polubowny wpisać w tym zamówieniu, i tak by przeszło. A opłata sądowa w tym sądzie 10000zł ;)
Wystarczy sam zapis na sąd polubowny, bez wskazania stałego sądu polubownego.
Pozostaje jednak kwestia do czego dokładnie była umocowana osoba podpisująca/przyjmująca zamówienie :)
Ciekawa sprawa.
Nie mogę się zgodzić co do skuteczności klauzuli na Sąd. Po pierwsze powinna być ona sporządzona pomiędzy Stronami na piśmie, czyli przesłanie zamówienia skanem nie spełnia tego wymogu. Mamy w tym przypadku zawarcie umowy poprzez przyjęcie oferty (art. 46 kpc). To samo dotyczy przelewu wierzytelności – zgoda dłużnika jest skuteczna tylko co do wierzytelności stwierdzonych pisemnie (art. 514 kc).