Weksel jest papierem cennym. Ustanawia zobowiązanie bezwarunkowe, niezależne od jakiegokolwiek zdarzenia. Ustala dług pieniężny, ściśle określony co do sumy. Zawiera abstrakcyjną obietnicę zapłaty. Obietnicę jednostronną w której wierzyciel ma jedynie prawa, a nie obowiązki. Jest przeważnie papierem obiegowym na zlecenie. Musi zadość czynić pewnym warunkom formalnym, a przede wszystkim zawierać wzmiankę, iż jest wekslem. Zobowiązuje ‘wekslowo’ wszystkie osoby, które się na nim podpiszą.

Ciekawski komornik

Sędziom, będącym bohaterami moich dawnych wpisów, w sądach w Pleszewie albo w Gdyni, dających się poznać po tym, że żądają od powodów dokumentów nie tylko wbrew przepisom, ale i zwykłemu rozsądkowi, mógłby sobie podać rękę jeden z ciekawskich komorników, który również wykracza, niestety negatywnie, ponad to, do czego jest zobowiązany przepisami.

Okazuje się, że posiadanie tytułu wykonawczego, jak najbardziej prawomocnego, może być zbyt małą motywacją dla komornika, aby komornik z ochotą zajął się swoimi czynnościami.

„A skąd taka wysoka suma zadłużenia? Ta dłużniczka ma wiele długów. Ma długi po 5, po 25 tysięcy, a tu nagle 100 tysięcy?”
„Komornik będzie prosił, aby wyjaśnić skąd się ta suma wzięła.”
Podpytywanie dłużniczki, czy aby nie jest zastraszana przez wierzyciela.

Czyli klasyczne pomylenie ról. Komornik by się nadawał na adwokata o lewicowym zacięciu :)

Co robić? Obrócić w żart? „No widzi pan, jacy ci dłużnicy są, tyle długów robią”. Asertywność „Proszę mi pytania zadać na piśmie” ostudzi zapewne dalszą ciekawość. Ale skoro komornik nieprzekonany do działania, to być może warto zmienić komornika, jeśli jest taka możliwość…

Darmowe porady wekslowe – piątek

12 maja 2017r. w godzinach 10:00 – 12:00 będę czekał na Twój telefon, podczas którego możesz bezpłatnie porozmawiać ze mną na dowolne tematy wekslowe. Obiecuję pomóc w każdy możliwy sposób, na jaki pozwala linia telefoniczna:)

Zapraszam!

Piątek, 12 maja 2017r.
godzina 10:00 – 12:00
telefon […]

Upadłość konsumencka

Coraz więcej konsumentów chce ogłaszać upadłość. Czas zmienić swoje podejście do dłużników będących osobami fizycznymi, jako zobowiązanymi do zapłaty aż do śmierci.

Kiedyś sprawa była prosta – firma będąca na przykład spółką z ograniczoną odpowiedzialnością, mogła ogłosić upadłość. To i tak była duża uprzejmość z jej strony, bo zwykle spółki, których prowadzenie znudziło się ich właścicielom, bywają po prostu porzucane. Przez dziesięciolecia naszej rynkowej gospodarki istniała jednak zasada, że osoby fizyczne odpowiadały za swoje długi nieodwołanie, i do śmierci. A nawet po śmierci, bo domyślnie spadkobiercy dziedziczyli długi w całej wysokości (zmieniło się to kilka lat temu). Z tego okresu pochodzi bardzo popularny zwyczaj, kiedy za podmiot będący spółką, poręczają (cywilnie, lub wekslowo) ich właściciele lub członkowie zarządu. Jest niejako oczywiste, wdrukowane w umysły wierzycieli, że spółka dziś jest, za rok może jej nie być, a odpowiedzialność osób fizycznych będzie o wiele trwalsza.

Kilka lat temu coś się zmieniło w prawie – konsument mógł ogłosić upadłość. Przepisy stawiały jednak tak wyśrubowane warunki, że mało kto z wierzycieli to zauważał, skoro w ciągu roku ogłaszano może z kilkanaście upadłości konsumenckich. Zasady jednak się zmieniły, i obecnie coraz więcej osób fizycznych, konsumentów, ogłasza upadłość. Poluzowanie warunków ku temu stworzyło nawet cały rynek dla kancelarii, które specjalizują się w pomocy tak zadłużonym osobom.

Z jednej strony możliwość legalnego uchylania się od płacenia długów wzbudza krytykę u wierzycieli. Z drugiej strony – widać, że bankructwo jest procesem bliskim zachodniej, a nie wschodniej cywilizacji europejskiej – czyli że możliwość „nowego startu” jest niejako immanentnie związana z gospodarką kapitalistyczną. Sam Donald Trump podobno kilka razy bankrutował. Wpadnięcie w pętlę zadłużenia do końca życia bliższe by było systemowi niewolniczemu, niż ceniącym wolność jednostki zasadom.

Wniosek ważny dla każdego wierzyciela jest następujący – każdy, nawet osoba fizyczna, może ogłosić upadłość. Należy zatem mierzyć siły na zamiary dłużnika, i udzielać kredytów (w jakiejkolwiek postaci), w sposób dostosowany do możliwości finansowych dłużnika. Częściej korzystać z poręczeń – może nawet wprowadzić odwrotną niż dotychczas zasadę, kiedy to spółka poręcza za swojego prezesa lub właściciela. Przy wyższych sumach, dobrym pomysłem jest uzyskanie poręczenia od wielu innych podmiotów, nawet na mniejsze sumy, niż od jednego, na całość zobowiązania. Szybko dochodzić swoich wierzytelności i nie odwlekać czynności latami, czy nawet miesiącami, ponieważ czas może grać na naszą niekorzyść.

Praktyki wekslowe i windykacyjne firmy Profi Credit

Firma ta jest dość znaną instytucją parabankową zajmującą się udzielaniem pożyczek. W zeszłym roku mieliśmy przyjemność bronienia jednego z naszych czytelników przed roszczeniem wysuwanym przez tę firmę. A ponieważ Załamana pani napisała komentarz odnoszący się do tej firmy, dobrze jest pokazać, że z Profi Credit można wygrać.

Czy można nie spłacać pożyczki wziętej od firmy Profi Credit?

Nie, tak dobrze nie ma :) Nasz czytelnik był w o tyle dobrej sytuacji, że w momencie otrzymania nakazu zapłaty, połowę roszczenia już spłacił. Nie chodzi o połowę kapitału, tylko połowę wszelkich roszczeń wysuwanych przez Profi Credit. A składników tych roszczeń jest dość sporo – kapitał, odsetki, ubezpieczenie, opłaty za monity windykacyjne, opłaty za windykację i tym podobne. Aby zobrazować skalę tych opłat, dość napisać, że przy kwocie pożyczki wypłaconej do ręki w wysokości 4000zł, opłata za jej udzielenie wynosi ponad 500zł, a tak zwane „ubezpieczenie” – ponad 5000zł. Opłata za monity windykacyjne wynosi 15zł za każdy z nich. Te opłaty zostały wzięte przez nas pod lupę, aby sprawdzić ich zasadność.

Co jest niesłusznego w roszczeniach wysuwanych przez Profi Credit?

Jak wskazał sąd rejonowy w prawomocnym już wyroku:

– Profi Credit nie udowodniło ile razy wysyłało monity windykacyjne (15zł), a ponadto „ustalenie z góry wysokości tego typu opłat w oderwaniu od kosztów rzeczywiście poniesionych stanowi niedozwolone postanowienie umowne i nie wiąże konsumenta”.

– Profi Credit nie może żądać roszczenia wynikającego z umowy, opisanego jako „20% pozostałej do zapłaty faktycznej całkowitej kwoty pożyczki tytułem poniesionych kosztów windykacji” ponieważ powód nie wykazał, że poniósł koszty w tej wysokości, więc roszczenie to, jako arbitralnie ustalone w umowie, nie wiąże konsumenta.

Jak to jest z tym ubezpieczeniem pożyczki?

Ubezpieczycielem jest Benefia Towarzystwo Ubezpieczeń na Życie S.A. Aby wypłacić pożyczkobiorcy sumę 4000zł, musiał on dodatkowo zapożyczyć się na składkę w wysokości ponad 5000zł. Jak suma ubezpieczenia może być niższa niż składka chroniąca jego spłatę? Ano tak, że faktyczna składka dla towarzystwa ubezpieczeniowego jest niższa, a większa część składki jest wypłacana w formie prowizji dla Profi Credit. Wygląda to tak:

1. Profi Credit pobiera składkę ubezpieczeniową w wysokości 5745zł
2. Benefia (ubezpieczyciel) de facto dostaje składki… 208,74zł
3. Różnica z powyższego daje zysk Profi Credit
4. Który to zysk jest opłacany z krwawicy pożyczkobiorcy, któremu wydaje się, że za ponad 5 tysięcy kupuje jakieś ubezpieczenie, a tym samym jest to kolejna ukryta prowizja.

Sąd zauważył, że ustalenie składki ubezpieczeniowej w tak wielkiej wysokości, stanowi naruszenie zasad współżycia społecznego.

Zachowanie windykatorów Profi Credit

Przez cały czas trwania sprawy windykatorzy wywierali presję na pozwanego, aby spłacił roszczenie, i trzeba było trochę wysiłków z naszej strony, aby odwieść klienta z tego zamiaru. Apogeum kuriozum nastąpiło jednak po oddaleniu powództwa Profi Credit, gdzie windykator wiedząc o tym, nadal nalegał na spłatę, strasząc, że Profi Credit odwoła się od wyroku, i dojdą dodatkowe koszty. Szczęśliwie czytelnik nie spłacił nieistniejącego roszczenia, a Profi Credit apelacji nie złożyło. Zasądzone koszty zastępstwa zapłaciło – jedyny powód do pochwały :)

Czy spotkałeś się z podrobionym podpisem na wekslu?

Długopis i kilka linii. Podobno w każdym więzieniu są specjaliści-samoucy umiejący doskonale podrabiać podpisy. Maszyny kaligrafujące dowolny podpis z dowolnie zróżnicowanym naciskiem istnieją już chyba od kilkudziesięciu lat. A w sprawach wekslowych spraw z podrobionym podpisem jak na lekarstwo. Właściwie chciałem napisać, że nie ma w ogóle, ale nie chcę wpaść w zbyt ogólny kwantyfikator.

W kancelarii Remitent nie prowadziliśmy sprawy z weksla, w której podpis byłby oczywiście sfałszowany („oczywiście”, to znaczy aby wystawca szczerze zaprzeczał jego naniesieniu, a nie jedynie nie pamiętał, lub w ten sposób się bronił). Nawet trudno znaleźć taką sprawę wśród współcześnie prowadzonych i gdzieś opisywanych.

Wziąć otrzymany weksel i wpisać sumę niezgodnie z ustaleniami – to się zdarza. Wykraść skądś weksel i go użyć – tak. wyłudzić podpis podstępem lub siekierą – proszę bardzo. Nawet specyficzne sprawy „rodzinne” gdzie mąż podrabia podpis żony (albo na odwrót) – jako poręczyciela lub współwystawcy – nie niosą za sobą dużej dramaturgii, bowiem zwykle odbywa się to za zgodą osoby, której podpis jest fałszowany, i nawet jak po fakcie „strona sfałszowana” chciałaby się uchylić od zapłaty, powołując na ten fakt, to ryzykowałaby sprawę karną wobec współmałżonka. Taktyka procesowa, gdzie obok wielu zarzutów, zgłasza się również zarzut fałszywości podpisu – bardzo częsty przypadek.

Ale sprawa, gdzie posiadacz wziął kartkę papieru i ordynarnie naniósł swoją ręką czyjś podpis – to byłaby wyjątkowa sprawa. Prawie niespotykana.

Składa się na to kilka czynników. Po pierwsze – za weksel wystawca płaci za jego okazaniem. Jeśli zobaczy nie swój podpis, nie zapłaci. Jest to istotna przewaga weksla nad czekiem, gdzie zapłaty za czek dokonywał bank, a nie wystawca, więc istniało bardzo dużo możliwości oszukania banku i wystawcy. Po drugie, podrobienie czyjegoś podpisu na wekslu to ryzyko aż 25-letniej odsiadki. Zagrożenie karą duże, niejako wynikające z „odprysku” – jak wiadomo, nic tak państwa nie razi, jak okradanie jego samego. Dlatego za fałszowanie pieniędzy ustalono tak wysoką karę. A że przy okazji takiej, a nie innej konstrukcji tego przepisu karnego, załapało się pod to jeszcze fałszerstwo weksli… to dobrze, bo może dzięki temu możemy cieszyć się zaufaniem do składanych podpisów na wekslach, i to pomimo faktu, że badania biegłych z zakresu pisma ręcznego to nie jest nauka ścisła i o niejednoznaczność badania nietrudno. Spory na tym tle są jednak tylko marginesem.

Jeśli spotkałeś się z rzeczywistym zarzutem podrobienia podpisu na wekslu, będzie mi miło, jeśli podzielisz się uwagami w komentarzu :)

Trzynasta rozprawa w sprawie kieleckich weksli (Jaka jest kara za bezprawne nagrywanie narady sądowej?)

Na rozprawie był czas, aby jeden z oskarżonych (Dariusz K., ten, który nabywał weksle) złożył z własnej woli obszerne wyjaśnienia dotyczące tej sprawy i zebranego materiału dowodowego.

Wyjaśniał, że dla niego sprawa zaczęła się, jak przyszedł do niego jeden z obecnych współoskarżonych (Marcin S.) z propozycją sprzedaży mu weksli. Weksle miały być w posiadaniu drugiego współoskarżonego (Pawła K.), który miał je otrzymywać od wystawców w zamian za udzielane im pożyczki. Składający ofertę sprzedaży weksli wywoływał presję czasową, twierdząc, że jest wielu innych kupców zainteresowanych tą transakcją. Weksle miałby być sprawdzone przez prawników „w Warszawie”, którzy potwierdzili ich prawdziwość. Wówczas nic nie wzbudzało wątpliwości pana Dariusza. Ponadto reakcja wystawców weksli, którzy niemal wszyscy twierdzili, że weksli nie podpisywali, utwierdzała go w przekonaniu, że weksle są poprawne – tłumaczenia wystawców bowiem były kłamstwem (pobieżna analiza grafologiczna wykazała, że podpisy pochodzą z rąk wystawców, okazało się to potem faktem – żaden z podpisów na wekslu nie został nigdy oceniony jako sfałszowany). Jego wątpliwości nie budziły też duże sumy na wekslach – zgodnie z zebranymi przez niego statystykami, emeryci są w Polsce najbardziej zadłużoną grupą społeczną. Nadto oskarżony zasięgnął informacji od osób i firm, które zajmują się tego typu pożyczkami – czy zdarzają się pożyczki na kwoty takiego rzędu. Odpowiedź była twierdząca.

Dopiero po zakupie weksli, w październiku 2013, Dariusz K. dowiedział się, że osoba wpisana na wekslach jako remitent, w rzeczywistości nie była obecna przy wręczaniu wszystkich weksli [w rzeczywistości nie była przy wręczaniu żadnego weksla – LM]. Wówczas do Dariusz K. postanowił porozmawiać z remitentem i nagrać te rozmowy z nim. W rozmowach tych remitent nadal podtrzymywał fałszywą wersję, że sam pożyczał tym ludziom pieniądze, a oni mu wręczali za to weksle. Poproszony o udzielenie takiej odpowiedzi na piśmie, potwierdził w nim, że to on udzielał pożyczek.

Nadto Dariusz K. zwraca uwagę, że w dniach jego spotkań ze współoskarżonymi, analiza rozmów (billingów) i logowań ich telefonów komórkowych wskazuje, że przed i po spotkaniach z nim, współoskarżeni nasilali swoje kontakty między sobą. Ma to wspierać linię obrony Dariusza K. , zgodnie z którą to on jest osobą poszkodowaną przez dwóch współoskarżonych, którzy doprowadzili go do tego, że weksle te kupił za sumę 500 000 zł.

Dariusz K. przedstawił rozpiskę na temat tego, jak wystawcy reagowali na kierowane do niego żądania do zapłaty. Większość z nich zaprzeczała, że składała podpisy na wekslu (choć jedne z wystawców potwierdził fakt wystawienia weksla i nawet dobrowolnie go spłacił). Na etapie przedsądowym żaden z wystawców nie wskazywał, że weksle te były przez niego wystawiane, ale mogły zabezpieczać roszczenie innego podmiotu [dziś wiemy, że weksle te wypłynęły z obecnego Getin Noble Bank SA]. W związku z takimi zarzutami, posiadacz weksli zdecydował się na wytoczenie serii powództw sądowych, aby w procesie sądowym zostało ustalone, czy podpisy na wekslach są prawdziwe. Dopiero po nagłośnieniu spraw sądowych, zaczęły wypływać na wierzch inne zarzuty wekslowe. Pozywający z weksli oskarżony jednak nigdy nie prowadził z nich egzekucji komorniczej, ani postępowania zabezpieczającego, chcąc poczekać na prawomocne zakończenie spraw. Nie doczekał się, ponieważ do akcji wkroczył prokurator.

Oskarżony odniósł się też do stawianego mu zarzutu, jakoby wspólnie z współoskarżonymi umówili się na indos weksli, aby uniemożliwić wystawcom obronę zarzutami wynikającymi ze stosunku podstawowego. Dariusz K. uznaje ten zarzut za niesłuszny, ponieważ w tej sprawie wszystkie indosy zostały dokonane w dacie po terminie płatności weksla, zatem miały charakter zwykłych przelewów wierzytelności, a posiadacz weksli nie był chroniony przed zarzutami osobistymi wystawców (brak ochrony wynikającej z art. 10 lub art. 17 prawa wekslowego).

***

Trzynasta, nomen omen, rozprawa była pechowa dla jednego z oskarżonych, który pozostawił włączony dyktafon na czas przerwy związanej z naradą sądu. Wezwany sądowy informatyk stwierdził, że nawet po skasowaniu plików z nagraniem, będą one mogły być odzyskane przez wyspecjalizowaną w tym osobę. Zatem sąd zarekwirował dyktafon do czasu zakończenia sprawy, i nałożył na jego posiadacza grzywnę w wysokości 3000zł.

***

Z serii „przedszkole”.
Jeden z oskarżonych po przerwie powiedział sądowi, że współoskarżony go kopnął, na co ma świadków. Kopiący mówił, że to tamten podstawił mu nogę jak sam szedł :)

„Cierpliwie czekać”

Zaorać i zrobić od nowa – to chyba jedyna metoda na poprawienie szybkości działania sądów. Nic nie jest dobre, może z wyjątkiem sędziów, którzy dzielnie próbują działać w takim systemie.

W polskim filmie Enen możemy znaleźć dialog, który wiernie oddaje sytuację w polskim sądownictwie. Zniecierpliwiony klient w rozmowie ze swoim adwokatem, rozważa możliwość złożenia skargi, aby przyspieszyć toczone się w jego sprawie postępowanie. Adwokat sprowadza go do realiów – „Jest pan w gorącej wodzie kąpany. Skarga opóźni jeszcze procedury. Najlepiej cierpliwie poczekać.”

Dlaczego sprawy trwają długo? W powszechnej opinii dlatego, że sędziowie nic nie robią. Na pierwszy rzut oka może się tak wydawać, skoro mamy podobno dużo sędziów (w przeliczeniu na mieszkańca) w porównaniu z innymi europejskimi krajami. Jednak po sprawdzeniu z iloma sprawami na raz zmaga się sędzia, trzeba przyznać rację, że „nicnierobienie”, to nie to, co sędzia robi. Jak się ma prowadzonych 300 spraw, to nie sposób zajmować się każdą co tydzień i nic dziwnego, że terminy rozpraw są co pół roku.

Może zatem zwiększyć liczbę sędziów? Ale i tak mamy ich dużo. Jak będzie więcej, to powstanie prozaiczny problem sal sądowych, których brakuje. Przynajmniej takie było uzasadnienie pewnego sądu tego, że rozprawy wyznacza tak rzadko.

Załóżmy jednak, że sędziów i sal będziemy mieli w bród, czy to spowoduje, że sprawy będą rozpatrywane szybko? Niestety nie, ponieważ na przeszkodzie stoi „procedura”. To procedura jest winna temu, że wyrok wydany rok temu, jeszcze nie jest prawomocny, mimo braku apelacji, bo „apelacja źle złożona”, „bo wniosek o zwolnienie z kosztów”, „bo odwołanie od odrzucenia apelacji” – i tak te kilka decyzji, które sędzia musiał w tej sprawie podjąć rozciągnęło się na rok, bo…

… bo listonosz. Który jest ważniejszy od sędziego w postępowaniu cywilnym. Bo to on decyduje czy, jak i kiedy doręczy pismo z sądu, a adnotacje listonosza na liście lub zwrotce mają moc większą niż decyzja sędziego, który musi się im podporządkować. Dużo decyzji sędziów, choćby najbardziej słusznych, nie może być szybko ogłoszonych i działających, bo trzeba to zrobić na piśmie i pocztą (miesiąc w plecy). A jak stronie zachce się polemizować z tą decyzją, to i dłużej, bo przecież na polemikę też sąd musi odpowiedzieć, choćby ją odrzucając (miesiąc w plecy), a jakby jeszcze stronie się to nie podobało, to i z sądem wyższej instancji może popolemizować (kilka miesięcy w plecy). A sprawa stoi. Dość powiedzieć, że na gruncie teorii, jest możliwość przedłużania na przykład postanowienia odrzucającego źle złożoną apelację w nieskończoność. I wówczas tylko autorytatywne postanowienie „dość tej dziecinady, nie stosujemy już kodeksu postępowania cywilnego” pozwala na zakończenie tej karuzeli. Oczywiście postanowieniu temu służy zażalenie do sądu wyższej instancji. Procedurę kpc trzeba napisać od nowa.

Do naprawy jest też wiele sekretariatów sądów – co z tego, że sąd wyda postanowienie szybko, jak list zostanie wysłany po 3 miesiącach…

Czasem nawet w obecnej procedurze brakuje po prostu sędziemu ikry, aby szybko zakończyć spór, tak jak w sprawie przerobionego weksla, gdzie sąd po 4 latach wydał wyrok taki, jaki mógł wydać już na pierwszej rozprawie.

Jak już będziemy zmieniać, to jestem zwolennikiem prowadzenia spraw „ciągiem” na podstawie dowodów przedstawionych przez strony. Świadkowie, biegli, wszelkie dowody – to problem strony, która powinna się przygotować do rozprawy (od tego masz pełnomocnika, albo uważasz, że sam sobie poradzisz, aby do sprawy się rzetelnie przygotować). Składającym zarzuty oczywiście taki czas trzeba dać. Dowody zebrane? Wyznaczamy 3 dni rozprawy, a sąd osądza. Jeśli świadek nie przyszedł, to jest już problem strony go powołującej, że jej się środki dowodowe rozłażą. W obecnej procedurze cywilnej, o ile byśmy nie zwiększyli obsady sędziów, albo ile byśmy ich nie chłostali po plecach, aby pracowali, to nie zwiększymy istotnie szybkości postępowania, błędy są bowiem systemowe, a nie ludzkie.

Choć te drugie też się zdarzają – tak jak rok czekania na klauzulę wykonalności, bo „sędzia nie uważa postępowań klauzulowych za ważne” (prawa autorskie cytatu do sekretariatu SR Warszawa Praga-Północ).

A co w obecnym stanie? Skoro to blog o wekslach, to trzeba wskazać na zaletę weksla – nakazy zapłaty są wydawane względnie szybko, a z weksla otrzymasz nakaz zapłaty w postępowaniu nakazowym. Na podstawie niego możesz prowadzić zabezpieczenie, a nieraz i egzekucję, jeszcze przed ostatecznym wyrokiem. Pozwala to trochę łagodniej znieść trudy, jeśli okaże się, że twoja sprawa będzie się toczyła jeszcze przez wiele lat.

Cierpliwie czekać.

Dwunasta rozprawa w sprawie kieleckich weksli

Na dzisiejszej rozprawie byli przesłuchiwani dwaj świadkowie.

Pierwszy z nich miał pomóc wyjaśnić pochodzenie weksli. Był funkcjonariuszem Centralnego Biura Śledczego, który w latach ’90 brał udział w przeszukaniu firmy obsługującej bank, z którego zaginęły weksle. Zeznał, że podczas przeszukania nie widział w tej firmie żadnego weksla. Jest to o tyle istotne, że jedna z zarzucanych poszlak polega na tym, że weksle zostały wówczas w czasie przeszukania zajęte przez CBŚ, a stamtąd wykradzione przez jednego ze współoskarżonych, który jest byłym policjantem.

Drugi świadek zeznawał na okoliczność… nawet nie wiem na jaką, gdyby rzeczywiście przed przesłuchaniem świadków w tej sprawie zadano by sobie pytanie, co oni mają wnieść do sprawy, to okaże się, że 90% z nich jest zbędnych :)

Tak czy siak miał on zeznać, że dawał, albo nie dawał jednemu z oskarżonych pieniądze na zakup weksli od ich rzekomego uprawnionego posiadacza. Zeznał, że takich pieniędzy nie dawał. Nie to jest jednak istotne, ale ujawniona przy okazji dykteryjka, która znów pokazuje, że mam chyba zupełnie inny tok rozumowania niż obecni na sali prawnicy.

Otóż świadek ten był winny pewnej firmie 400 000zł z tytułu zapłaty za roboty budowlane. Następnie wierzytelność tę wierzyciel, nazywany tutaj EKOTERM, przelał na zasadzie cesji na jednego z oskarżonych w niniejszej sprawie. Po cesji oskarżony, na zabezpieczenie wierzytelności, przyjął wystawiony przez świadka-dłużnika weksel na swoją rzecz, a następnie za pomocą tego weksla uzyskał na siebie tytuł wykonawczy.

Świadek czuje się poszkodowany, ponieważ:
1) Firma EKOTERM rzekomo wypowiedziała umowę cesji wierzytelności
2) Następnie należność odzyskała od Urzędu Miasta, jako solidarnie odpowiedzialnego na podstawie przepisów szczególnych o solidarnej odpowiedzialności za roszczenia za roboty budowlane.

I oczywiście pytania do nabywcy wierzytelności – dlaczego nadal dochodzi należności z weksla, skoro dłużnik pierwotny jest już zaspokojony.

Tymczasem – nie doszło do cesji zwrotnej, na pewno nie dokonywał jej nabywca, a „wypowiedzenie” cesji wierzytelności przez zbywcę nie jest możliwe.

Zatem, jeśli już doszło tu do jakiegoś oszustwa, to takiego, że firma EKOTERM doprowadziła do otrzymania od Urzędu Miasta wierzytelności, której już nie posiadała. Tego wątku jednak nikt nie poruszył. W sumie słusznie, bo nie jest to przedmiotem tej sprawy, dlaczego jednak czynić cesjonariuszowi zarzut, że dochodzi należności, i dlaczego miałby zaprzestać takich działań, „bo dłużnik spłacił niewierzyciela”. Znów widzę tutaj niezrozumienie istoty zagadnień, które się komuś zarzuca. I takie mam właśnie wrażenia z tej już kilkuletniej sprawy.

Poprawianie bilansu wekslami

Jak za pomocą weksla poprawić sobie wyniki finansowe? Bez oszukiwania, wszystko legalnie?

Firma starała się o pewien okołokredytowy produkt. Jednym z elementów wniosku było wskazanie informacji o „przeterminowanych” (nie lubię tego określenia, bo jest mylone z „przedawnionych”) zobowiązaniach i należnościach, to znaczy takich, których termin płatności upłynął (w tym przypadku) ponad 60 dni temu.

wniosek

Okazało się, że takich przeterminowanych należności trochę jest. I po stronie zobowiązań, i po stronie należności. Że jest źle, jak długi są po stronie zobowiązań, to oczywiste. Ale i przeterminowane należności dla przedsiębiorcy mogą obniżać mu jego ocenę finansową – jako że świadczy to o tym, że ma problemy ze ściągalnością wierzytelności.

„I wtedy mu powiedziałem” ;) – weź ty te faktury popłać wekslami, a od swoich dłużników przyjmij weksle. Tyle ile się da, możesz poprawić swoje wyniki na papierze. Należność zapłacona wekslem przestaje być widoczna jako przeterminowana, ponieważ jest zapłacona (przepraszam za tautologię:)

walesa

I kto tu jest remitentem? Spór musiał rozstrzygnąć sąd

Kilka lat temu temu zgłosił się czytelnik, który właśnie dostał z sądu pozew wraz z zaproszeniem na rozprawę z weksla wystawionego (wypełnionego) na sumę 30 000zł. Weksel wyglądał tak:
weksel remitent

Moje wątpliwości wzbudziło oczywiście wskazanie remitenta:

Adam Nowak, prowadzący działalność gospodarczą pod firmą KAPITOL Karol Kowalski

Co ważne, powodem nie był Adam Nowak, tylko Karol Kowalski. W takim przypadku trudno uznać, że Karol Kowalski jest jest legitymowany formalnie z weksla, skoro wskazanym z imienia i nazwiska remitentem jest Adam Nowak, który miałby prowadzić firmę o takiej dziwnej nazwie („KAPITOL Karol Kowalski”).

Nie wiem jaka musiała być impreza, aby wierzyciel (wierzyciele?) zgodzili się na otrzymanie takiego weksla ;) niemniej jednak nawet wówczas można by sprawę uratować, gdyby z powództwem wystąpił Adam Nowak. To, że być może nigdy nie prowadził on działalności o nazwie „KAPITOL Karol Kowalski” w mojej ocenie nie niweczyło by jego legitymacji wekslowej, ważniejsze byłoby bowiem jego imię i nazwisko jako osoby, na zlecenie której weksel jest wystawiony, i fakt posiadania przez niego weksla.

Z pozwem wystąpiła jednak inna osoba (Karol Kowalski). Niestety dla niej to, że nazywa się ona tak samo jak firma remitenta to jeszcze za mało, aby można było ją uznać za uprawnioną do żądania zapłaty z weksla.

Zapewne takie wątpliwości od razu miał sąd, nie wydając nakazu zapłaty. W wyroku pierwszej instancji (prawomocnym) sąd oddalił powództwo. Powoda taka lekcja kosztowała, oprócz straty możliwości dochodzenia 30 000zł, dodatkowe 2400zł kosztów zastępstwa procesowego. Myślę, że niewiele, mając na uwadze jak cennych informacji się dowiedział ;)

Jedenasta rozprawa w sprawie kieleckich weksli

Na dzisiejszej rozprawie zostały odsłuchane nagrania z rozmów osobistych i telefonicznych prowadzonych pomiędzy remitentem weksli – Pawłem K. i jednym z ich nabywców Dariuszem K. Rozmowy były nagrywane przez tego nabywcę weksli.

W rozmowach, odbytych już wówczas, jak zaczęło się okazywać, że weksle mogą nie mieć legalnego pochodzenia, możemy usłyszeć, jak remitent potwierdza, że weksle te zostały wystawione albo na jego rzecz, albo na rzecz jego kolegi, z którym mieli pożyczać wystawcom weksli pieniądze. Nabywca weksli wielokrotnie prosi remitenta o potwierdzenie tych informacji w jakiejkolwiek formie pisemnej, tłumacząc, że nawet niepotwierdzenie przez remitenta tego faktu, to znaczy przyznanie się, że remitenta nie było w rzeczywistości przy wystawianiu weksli, spowoduje, że będzie on mógł wycofać sprawy z sądu. Bez takiego jednoznacznego stwierdzenia ze strony remitenta nabywca nie chciał wycofywać spraw z sądu, ponieważ mógł mieć potem utrudnioną możliwość do dochodzenia roszczenia zwrotnego od nieuczciwego remitenta.

Ostatecznie do jasnego i pisemnego zdeklarowania się remitenta nie doszło.

Zdaniem nabywcy weksla jest to dowód na to, że był gotów wycofać sprawy z sądu, gdyby dostał od remitenta wiarygodną informację o jego nieuczciwości, oraz na to, że remitent zapewniał go o tym, że weksle pochodzą z legalnego źródła.

Zdaniem jednej z poszkodowanych osób jest to dowód na to, że oskarżeni uzgadniali swoje zeznania.

***

Przyszła odpowiedź z ośrodka badawczego na pytanie, czy jest możliwość zbadania wieku (czasu) naniesienia pisma maszynowego. Badanie takie nie jest możliwe do przeprowadzenia, ponieważ tusz maszyny do pisania nie ulega rozkładowi w czasie w taki sposób, aby można było (przynajmniej w tym ośrodku) określić wiek pisma. Jest to możliwe tylko w przypadku pisma naniesionego pastą długopisową, czyli pisma ręcznego.