Weksel jest papierem cennym. Ustanawia zobowiązanie bezwarunkowe, niezależne od jakiegokolwiek zdarzenia. Ustala dług pieniężny, ściśle określony co do sumy. Zawiera abstrakcyjną obietnicę zapłaty. Obietnicę jednostronną w której wierzyciel ma jedynie prawa, a nie obowiązki. Jest przeważnie papierem obiegowym na zlecenie. Musi zadość czynić pewnym warunkom formalnym, a przede wszystkim zawierać wzmiankę, iż jest wekslem. Zobowiązuje ‘wekslowo’ wszystkie osoby, które się na nim podpiszą.

„Zapłacę w terminie od-do” to nieważny weksel

weksel dwie daty
To już cztery lata minęły (ach, jak dużo czasu potrzeba, aby sąd rozpatrzył tylko w jednej instancji z gruntu proste zarzuty) jak opisywałem początek sprawy powyższego weksla, do którego najważniejszym zarzutem było przerobienie jego tekstu.

Warszawski sąd rejonowy oddalił właśnie powództwo z tego weksla. Uzasadnieniem oddalenia był fakt, że weksel posiadał dwa terminy płatności, a zatem był wekslem nieważnym. W toku postępowania (prokuratorskiego, ponieważ sąd zgłosił sprawę do prokuratury pod pretekstem fałszerstwa dokumentu) ustalono, że dopiski „W terminie…” oraz data z 2009 roku pochodzą od posiadacza weksla, który w ten sposób prawdopodobnie chciał uniknąć zarzutu przedawnienia – pozostawienie samej daty płatności z 1999 roku rodziłoby bowiem taki skutek.
Wyrok uznaję za słuszny, przy czym na miejscu sądy wydałbym go już na pierwszej rozprawie – kilka lat temu :)

Iura novit curia? Czy sąd zna prawo?

Są takie chwile, kiedy wszystkie witki opadają po otrzymaniu listu z sądu, i aż się chce sparafrazować popularne powiedzenie „Ach, jak małą ilością mądrości jest rządzony ten świat” w odniesieniu do… sądzenia.

Jeszcze w pamięci mam wybryki pleszewskiego sądu, dla którego przedłożony poprawny weksel to było za mało, aby mieć podstawę nie tylko do wydania nakazu zapłaty, ale w ogóle do zasądzenia roszczenia, czy też drobne potknięcie jednego z sądów, który sam z siebie nie wiedział z czego wynika solidarność zobowiązania dłużników wekslowych, i gdy myślałem, że nic mnie już nie zdziwi – tak znów zostałem zaskoczony, tym razem sądem w Gdyni, który odmawia wydania nakazu zapłaty, z uwagi na „brak dowodu przedstawienia weksla do zapłaty”.

nieprzedstawienie-wezwanie
Z pozoru żądanie wygląda logicznie – sąd, chcąc zasądzić odsetki od daty przedstawienia weksla do zapłaty, chce mieć dowód dokonania takiego przedstawienia. Tylko że wygląda na to, że sąd nie do końca wie na czym polega przedstawienie weksla do zapłaty, oraz co się działo w tym temacie w dotychczasowych orzeczeniach sądów oraz poglądach komentatorów do prawa wekslowego gdzieś tak w ostatnich stu latach, jeśli nie więcej.

Jakkolwiek zgodziłbym się ze stanowiskiem sądu, gdyby powód w pozwie jawnie przyznał, że weksla do zapłaty nie przedstawił – bowiem wówczas z samych opisanych przez wierzyciela okoliczności wynikałoby, że roszczenie jest przedwczesne, to w tym przypadku w pozwie powód prawidłowo oświadczył, że weksel w terminie jego płatności został przedstawiony do zapłaty. Samo żądanie sądu jest błędne przynajmniej z trzech powodów.

Po pierwsze, na etapie wydawania nakazu zapłaty takie oświadczenie ze strony powoda jest wystarczające. Zważywszy na fakt, że przedstawienie weksla do zapłaty nie przybiera „formy pisemnej”, tylko polega na dokonaniu odpowiednich czynności – czyli pójściu z wekslem w terminie płatności do miejsca jego płatności i okazanie go wystawcy, czy nawet na samej obecności wierzyciela w miejscu płatności, podczas gdy dłużnika tam nie zastano – nie sposób sobie wyobrazić innego „dowodu” na przedstawienie weksla niż taki, że powód oświadcza, że weksel do zapłaty przedstawił.

Po drugie, ewentualne nieprzedstawienie weksla do zapłaty może być przedmiotem zarzutu ze strony pozwanego. Jeśli zatem sąd, nie proszony o to przez pozwanego, sam z siebie podnosi wobec roszczenia wysuwanego w pozwie zarzuty, których podnoszenie jest przywilejem pozwanego, naraża się na zarzut nierównego traktowania stron procesu.

I w końcu po trzecie – ciężar dowodu zarzutu nieprzedstawienia weksla do zapłaty spoczywa na tym, kto taki zarzut składa. Zatem to nie powód jest zobowiązany do przeprowadzenia dowodu przedstawienia weksla do zapłaty, tylko zarzucająca to strona jest zobowiązana do przeprowadzenia dowodu na okoliczność nieprzedstawienia weksla do zapłaty.

Pomijając już fakt, że wspomniany w piśmie art. 38 prawa wekslowego nie stanowi, że „nieprzedstawienie weksla do zapłaty rodzi skutek w postaci utraty możliwości dochodzenia odsetek”. Skutku takiego doszukiwałbym się w innych przepisach.

Powód złożył pismo z wyjaśnieniem tych zawiłych kwestii – czy skutecznie – to się okaże ;)

Fałszywe wyroki u komorników, kolejna dęta afera

Co ma wspólnego sprawa fałszywych wyroków ze sprawami afer wekslowych? Wbrew pozorom wiele. W oby przypadkach dziennikarze nie umieją opisać sprawy, po wgłębieniu się w temat z afery zostaje niewiele, a prokuratura zatrzymuje nie tych, co powinna.

Na Onecie możemy przeczytać (mirror) o aferze polegającej na tym, że źli ludzie preparowali wyroki fałszywych sądów, kierowali sprawy do komorników, którzy egzekwowali wielomilionowe roszczenia z majątku polskich przedsiębiorców.

Pierwsze co rzuca się w oczy to fakt, że operacja w opisany sposób w ogóle nie powinna móc zajść. Czytamy bowiem, że:

Oszuści założyli fikcyjne międzynarodowe sądy arbitrażowe – jeden w Rydze, a drugi w Warszawie. Sądy te wydawały fikcyjne wyroki. Te trafiały do kancelarii komorniczych i na ich podstawie komornicy zajmowali mienie przedsiębiorców.

Ta opowiastka to bujda. Niemożliwe jest, aby mając wyrok sądu arbitrażowego, można było od razu na jego podstawie wszczynać egzekucję komorniczą – potrzebna jest jeszcze klauzula wykonalności nadawana przez polski sąd powszechny (taki z orzełkiem:)

CBŚP zatrzymało rzekomych wierzycieli i zadowolone, a tymczasem:

– niemożliwym jest, aby sprawa odbyła się tak, jak zostało to opisane, ponieważ nieprawdą jest, że komornik może działać na podstawie wyroku sądu arbitrażowego bez klauzuli wykonalności

– jeśli jednak komornik działał na podstawie wyroku bez klauzuli wykonalności, to dlaczego CBŚP nie chwali się zatrzymaniami komorników?

– jeśli jednak komornik działał na podstawie wyroku z klauzulą wykonalności, to dlaczego CBŚP nie chwali się zatrzymaniami sędziów nadających klauzulę wykonalności na wyroki nieistniejących sądów?

Jest jeszcze możliwość, że źli ludzie fałszowali również klauzule wykonalności, ale gdyby już dochodziło do takiego fałszerstwa dokumentu, to nie byłoby potrzeby „zakładać fikcyjnego sądu i wydawać fikcyjny wyrok”, bo wystarczyłoby tylko spreparować nawet polski tytuł wykonawczy.

Nie zdziwiłbym się, gdyby się w końcu okazało, ze wyroki były poprawne, roszczenia słuszne, a afera wzięła się z tego, że komuś się nie chciało bronić w czasie do tego przeznaczonym…

Weksle poznańskiej Akademii Sztuk Wizualnych

W Poznaniu toczy się sprawa karna, na pierwszy rzut oka podobna do kieleckich weksli. Dotyczy weksli in blanco wystawionych na rzecz remitenta, będącego właścicielem poznańskiej szkoły o nazwie Akademia Sztuk Wizualnych. Trzy lata temu pisała o tym Gazeta Wyborcza, do dnia dzisiejszego ostała się tylko kopia artykułu na forum wekslowym.

Z artykułu wynika, że daaaawno temu uczniowie wystawiali dla szkoły weksle in blanco na zabezpieczenie zapłaty czesnego, a teraz (to znaczy po kilkunastu latach) dostają wezwania do zapłaty. Sprawy były kierowane przez posiadacza weksli do sądu cywilnego, sąd nakazy zapłaty wydawał, ale że poszkodowanych jest niebagatelna liczba (około 150 osób), i każda z nich zarzeka się, że długu wobec szkoły nie miała, to zrobiła się z tego mała afera, zakończona przesłaniem aktu oskarżenia do sądu karnego, a zawieszeniem większości spraw cywilnych do czasu ustalenia czy ktoś tu jest „winny”.

Sąd przyjął podobną taktykę prowadzenia procesu jak w sprawie kieleckiej, to znaczy wszystkich, których udało się ustalić, że weksel podpisali, wzywa się przed sąd, gdzie zapewne zeznają, jak niewiele pamiętają. Zapewne – ponieważ oczywiście nie wsłuchałem się we wszystkie zeznania, tylko zadowoliłem się dzisiejszymi dwoma, aby mieć ogólny obraz „o co chodzi”.

I tak jedna z pań zeznała, że kiedyś do wspomnianej szkoły chodziła, czesne płaciła regularnie, ale po drugim roku szkołę rzuciła bez wypowiadania umowy w jakikolwiek sposób. Po kilkunastu latach z kancelarii adwokata Tomasza Święcha (to chyba ten pan, który kiedyś ubolewał, że jego nazwisko wiązane jest z oszustwami wekslowymi, poniekąd słusznie, bo trudno winić pełnomocnika, że tylko wykonuje polecenia klienta) przyszło wezwanie do zapłaty na rzecz wierzyciela wekslowego sumy dwóch tysięcy złotych.

Druga pani zeznawała podobnie, z tą różnicą, że dobrze pamiętała, że na rzecz szkoły wystawiało się weksel, a miała o tyle więcej szczęścia, że została wezwana przez policję zanim posiadacz zdążył użyć weksla w sprawie cywilnej.

Sprawa jest na pozór podobna do kieleckiej, ale w rzeczywistości ma mniejszy kaliber. Tam, w Kielcach, blankiety weksli był zapewne ordynarnie wykradzione z banku i podstępnie użyte. Tutaj – wierzycielem jest właściciel szkoły (był co prawda indos, ale z ojca na syna – tudzież odwrotnie – więc próba wykazania złej wiary lub rażącego niedbalstwa ma jakby trochę więcej szans na powodzenie), więc największy spór się toczy o to, czy roszczenie istnieje, i co najważniejsze – po zeznaniach tych dwóch świadków nie można wykluczyć, że nie. Świadek co prawda zeznała, że czesne płaciła regularnie, dopóki się uczyła, ale jednocześnie powiedziała, że szkołę porzuciła. Nie można zatem wykluczyć, że czesne mogło być naliczane również za okres, kiedy student nie uczęszczał już na zajęcia, ale był formalnie klientem Akademii. Najłatwiej byłoby się bronić w sprawie cywilnej uzupełnieniem weksla po przedawnieniu roszczenia podstawowego, ponieważ fakt ten jest tutaj raczej bezsporny.

We wrześniu będzie jeszcze jedna rozprawa, w październiku aż cztery dzień po dniu, czy jednak będzie na nich coś ciekawszego niż przesłuchiwanie poszkodowanych wystawców – trudno powiedzieć.

Jeśli wiesz coś więcej na ten temat, chętnie porozmawiam – w komentarzach lub w prywatnych mailach :)

(Dalsza część tej sprawy – wyrok I instancji)

Poręczenie poza ramką weksla, czyli gdzie?

Trafił od nas klient, będący remitentem weksla, po przegranej sprawie sądowej. Sąd odmówił mu zasądzenia należności z weksla od poręczyciela, uznając, że poręczenie znajduje się poza wekslem. Od razu miałem duże wątpliwości do takiej interpretacji.

Orzeczenie wyjątkowo niesłuszne i złośliwe, więc trzeba było zawalczyć w apelacji, tym bardziej, że kwota sporu niebagatelna. Oczywistym jest, że poręczenie musi się znajdować na wekslu lub na przedłużku, co wynika wprost z art. 31 prawa wekslowego. W niniejszej sprawie sąd okręgowy uznał jednak, że poręczenie, jako znajdujące się poza ramką narysowaną na wekslu, znajduje się poza wekslem.
weksel-poreczony-poza-ramka
W apelacji użyliśmy dość prostych w tych okolicznościach argumentów.

Po pierwsze – że mimo wszystko poręczenie znajduje się na wekslu. Weksel bowiem nie kończy się na ramce, tylko stanowi jako całość dokument składający się z kartki papieru, w którym ramka stanowi jedynie element ozdobny, tudzież ułatwiający nanoszenie klauzul.

Po drugie – nawet jeśli by przyjąć, że rzeczywiście „ramka kończy weksel”, to należy dojść do wniosku, że obszar poza ramką jest przedłużkiem weksla, czyli, jak ją opisują definicje – elementem trwale połączonym z wekslem, na którym można umieszczać niektóre elementy tego weksla, w tym i poręczenia.

Szczęśliwie dla remitenta warszawski sąd apelacyjny wydał prawomocny już od razu wyrok, zasądzający od poręczyciela sumę wekslową. Sąd podkreślił, że co prawda przytaczane przez poprzedni sąd orzecznictwo, z którego wynika, że nieważne jest poręczenie poza wekslem, jest co do zasady słuszne, dotyczyło ono jednak innej sytuacji, to znaczy takiej, kiedy ktoś chciał umieścić swoje poręczenie na deklaracji wekslowej, natomiast w tym przypadku zdaniem sądu (i moim:) poręczenie na wekslu się znajduje (przy czym w ustnym uzasadnieniu sąd nie rozwodził się zbytnio, czy mamy tutaj do czynienia z poręczeniem na wekslu, czy na jego przedłużku, zauważył tylko, że… „jeśli strony chciałyby zakończyć weksel na ramce, to by go tak wycięły” ;).

Remitentowi życzę powodzenia w egzekucji :)

Darmowe porady wekslowe – środa

14 września 2016r. w godzinach 10:00 – 12:00 będę czekał na Twój telefon, podczas którego możesz bezpłatnie porozmawiać ze mną na dowolne tematy wekslowe. Obiecuję pomóc w każdy możliwy sposób, na jaki pozwala linia telefoniczna:)

Zapraszam!

Środa, 14 września 2016r.
godzina 10:00 – 12:00
telefon […]

Dziesiąta rozprawa w sprawie kieleckich weksli (oraz o badaniu wieku pisma)

Przed wakacjami wydawało się, że będzie tak pięknie. We wrześniu dwa terminy, a potem wyrok. Jednak okazało się, że dzisiejszy wrześniowy termin będzie jedynym, kolejny spadł, a następne wyznaczone już przezornie na listopad, grudzień i styczeń. Wniesiono nowe wnioski dowodowe, więc na szybkie zakończenie nie ma co liczyć.

Dzisiejszy termin upłynął wyłącznie na wnoszeniu i zatwierdzaniu nowych wniosków dowodowych, głównie polegających na przesłuchaniu świadków wszelakich na okoliczności różne. Co z tego wyjdzie, to się okaże w przyszłości, więc nie będę się tutaj o tym rozpisywał, zwrócę tylko uwagę na wniosek dowodowy polegający na zbadaniu i stwierdzeniu przez biegłego, kiedy weksle były wypełnione pismem maszynowym.

Co do zasady dowód ten jest dość ciekawy w różnych sprawach wekslowych. Pozwala określić kiedy weksel był uzupełniony, a tym samym może dać odpowiedź na pytanie, czy na przykład treść weksla mogła być naniesiona przez samego wystawcę w czasie wystawiania weksla, czy też może pochodzi już od remitenta, który w jakiś czas po wystawieniu weksla go uzupełnił.

Badanie wieku pisma jest możliwe z tego powodu, iż tak zwane pasty długopisowe, czyli potocznie pisząc tusze w długopisach, charakteryzują się po pierwsze swoim indywidualnym składem, po którym można określić, czy dwa pozornie tak samo wyglądające kolory pisma były naniesione tym samym, czy innym długopisem. Po drugie – proces schnięcia pasty długopisowej na papierze (a tym samym zmiana jej składu chemicznego w czasie) jest długotrwały, co powoduje, że pobierając jej próbkę z papieru można, oczywiście z dość dużym marginesem błędu, określić kiedy pismo zostało naniesione. Z dostępnej mi literatury i opinii wynika, że proces schnięcia tuszu wynosi około dwa lata, to znaczy że w czasie tych dwóch lat można określić mniej więcej kiedy pismo zostało naniesione (na przykład czy było to pół roku temu, czy półtora roku temu), a powyżej dwóch lat można już tylko stwierdzić, że pismo pojawiło się ponad 2 lata temu, to znaczy może 3 lata, może 10. Podawane tutaj okresy należy uznawać za przykładowe, i zależne od wielu czynników, od rodzaju pasty długopisowej zaczynając, a na dostępnej metodzie badania skończywszy. To, co ważne, i co powinien brać pod uwagę każdy obmyślający taką taktykę obrony lub ataku, to fakt, że czasami określenie wieku pisma jest możliwe, a im wcześniej się przeprowadzi badanie, tym większa szansa na uzyskanie opinii – zatem „leżakowanie” weksla w aktach sprawy przez lata nie służy możliwości przeprowadzenia badania – lepiej wykonywać je na bieżąco i bez zbędnej zwłoki.

W przypadku naszej kieleckiej sprawy badanie komplikuje fakt, że nie mamy do czynienia z pismem długopisowym, tylko z pismem naniesionym maszyną do pisania. Nie wiadomo, czy proces schnięcia tuszu takiej maszyny również podlega podobnym procesom, jak schnięcie pasty długopisowej, a tym samym, czy przeprowadzenie badania wieku pisma jest możliwe. Odpowiedź na to pytanie ma być udzielona przez odpowiedni instytut, i od niej zależy wówczas ewentualne dopuszczenie tego środka dowodowego.

Inną sprawą jest fakt, że badanie to miałoby być przeprowadzone na okoliczność tego, że jeden z nabywców weksli nie dokonał ich samodzielnego uzupełnienia, tylko kupił weksle już wypełnione. W tym przypadku wydaje mi się, że konieczność przeprowadzania takiego dowodu jest wątpliwa z kilku przyczyn. Po pierwsze, nie sądzę, aby dokładność badania była tak duża, aby z całą pewnością, jeśli w ogóle, mogła stwierdzić, że weksel był wypełniony w danym dniu, a nie kilka tygodni wcześniej lub później. Po drugie – nikt w procesie nie zarzuca temu nabywcy, że weksle uzupełnił po ich zakupie. Bezspornym jest fakt, że indosowanie weksli odbywało się już po ich uzupełnieniu.

Kolejny zaplanowany termin 21 listopada.

Weksel survivalowy

Jedną z cech weksla jest względnie duża możliwość ukrywania zamiaru stron przekazujących sobie weksel. To, co najważniejsze (czyli kto, komu, ile i kiedy zapłaci) jest jawne, natomiast motywy wystawienia weksla, w przypadku zgody obu stron, mogą pozostać niejawne dla osób postronnych. Czyni to użycie weksla interesującym dla osób wszelakich zainteresowanych transakcjami „poza systemem”, „obok systemu”, ceniących sobie swoją prywatność, albo tworząc transakcje alternatywne i równoległe dla obecnego głównego nurtu.

Nie dziwi zatem fakt, że o wekslach bywały dyskusje w komentarzach na blogu dotyczącym szeroko pojętego survivalu, prowadzonego przez Krzysztofa Lisa. Survivalowcy są bowiem z definicji nieufni do tego, co między innymi „bankowe” lub „państwowe” ;) Zostałem poproszony o przybliżenie czytelnikom tematyki wekslowej, a wpis taki pojawił się tam dzisiaj.

Wspomniałem o przykładowych sposobach wykorzystania weksla: 1. Weksel jako zapłata w sklepie (również w sytuacjach przymusowych, kiedy nastąpił nieoczekiwany brak możliwości zapłaty w innej formie), 2. Weksel jako zapłata za nieruchomość, 3. Weksel jako zabezpieczenie „cichego wspólnika w spółce”, 4. „Weksel rodzinny”, 5. Weksel zamiast umowy pożyczki. Zapraszam do lektury:)

Moje przemyślenia na temat brania dotacji z PARP

Na podstawie moich obserwacji przedsiębiorców biorących dotację z PARP mogę podzielić na trzy grupy – tych, którzy z tego żyją, tych, którzy traktują dotację pomocniczo, oraz tych, którzy na poważnie chcieliby rozwinąć swój główny interes z pomocą dotacji. Ci ostatni zasługują na miano samobójców.

Tym razem może mniej o wekslach. Już nie o wekslach in blanco w PARP. Niekoniecznie o tym, że weksle, które ktoś poręczy za swoją spółkę, będą istniały nawet wówczas, jeśli poręczyciel spółkę sprzeda, a jego poręczenie będzie nadal trwało. To też trzeba mieć na uwadze, jednakże kontakty z osobami, które zgłosiły się do mnie z wyżej wymienionymi problemami pozwoliły mi też na przyjrzenie się samej idei dotacji.

Najważniejszą rzeczą w prowadzeniu biznesu opartego na dotacji z UE jest… jego prowadzenie dokładnie ze złożonym wnioskiem i określonymi procedurami. Powtórzę: dokładnie. Dużo czasu mogło by zająć wymienianie absurdalności skutków takiego założenia, głównym efektem jest jednak to, że przedsiębiorca-beneficjent już nie prowadzi biznesu w ten sposób, aby uzyskać jak najlepsze wyniki finansowe, tylko w ten sposób, aby wypełnić założenia wniosku. I już nie chodzi o to, że na fakturze muszą się znaleźć odpowiednie logo, a jeśli dotacja jest na zatrudnienie menedżera ds. reklamy, to trzeba zatrudnić menedżera ds. reklamy, a nie managera ds. reklamy. Chodzi o fakt, że przedsiębiorca pozbywa się możliwości reagowania na sygnały z rynku. Jeśli dostałeś dotację na prowadzenie sklepu internetowego w kolorze niebieskim, to nie możesz zmienić koloru sklepu na czerwony, nawet jeśli przyniesie to wzrost przychodów, ponieważ 3 lata temu we wniosku nieopatrznie określiłeś, że sklep będzie miał ładne, innowacyjne, niebieskie tło. Jeśli w twoim sklepie miało się zarejestrować 1000 osób, to czasem musisz siedzieć i zakładać fikcyjne konta, byleby zmieścić się w zakładanych wskaźnikach.

W związku z tym można zaobserwować trzy rodzaje przedsiębiorców biorących dotację.

Po pierwsze – tych, którzy z tego żyją. Powodzenie biznesu to sprawa drugorzędna, choć oczywiście jej się nie wyklucza. Jednakże głównym celem jest rozdysponowanie otrzymanych środków po podwykonawcach. Im nie przeszkadza to, że będą latami prowadzili biznes bez możliwości jego ulepszenia, ponieważ to nie sukces rynkowy jest celem biznesu.

Drugich – tych, którzy traktują dotowane przedsiębiorstwo pomocniczo. Na przykład: Może i strona z katalogiem jachtów nie jest najlepsza, ale przynajmniej jest prowadzona zgodnie z wnioskiem, a w tej stronie zawsze się da wkleić reklamy kierujące do właściwych, niedotowanych już, biznesów przedsiębiorcy.

Trzecich – tych, którzy myśleli, że to wszystko na poważnie i zechcieli prowadzić swój główny biznes w oparciu o dotację. Duża część z nich obudzi się z ręką w nocniku, gdy pod rygorem ogromnej kary finansowej (polegającej na zwrocie dotacji z odsetkami; dotacji, której przecież nie wzięli do kieszeni, tylko uczciwie wydali na wynagrodzenia, zakupy, usługi…) będą zmuszeni do prowadzenia nierentownego biznesu, i to bez możliwości poczynienia w nim nawet mało istotnych zmian mogących poprawić rentowność.

Moje zdanie jest takie – jeśli chcesz i potrafisz robić dobre wnioski o dotację i z tego chcesz żyć – bardzo dobrze, baw się dalej. Jeśli myślisz o dotacji jako o możliwości rozwinięcia swojego biznesu – to już chyba najgorsza pożyczka lichwiarska byłaby lepsza niż dotacja z Unii.

Dziewiąta rozprawa w sprawie kieleckich weksli

W sądzie już wakacje. Część świadków nie poprzychodziła. Dlatego rozprawa zamiast trwać tyle co zwykle, czyli przynajmniej pół dnia, trwała niecałe dwie godziny. Dobrze, że oskarżeni powpłacali już kaucje i nie siedzą w areszcie, bo to byłby kolejny termin, na którym niewiele się działo.

Jeśli nie powiedzieć, że nic konkretnego.
Przesłuchano kasjerkę ze Wschodniego Banku Cukrownictwa, która mogła mieć informacje na temat weksli z tego banku. Ale nie miała, bo już nic nie pamiętała.
Zeznawał także jeden z poszkodowanych, który nadzwyczaj dobrze, jak na osobę poszkodowaną w tej sprawie, orientował się o co chodzi. Wiedział, że sprawa dotyczy weksli, pamiętał, że taki weksel mu okazywano, potwierdzał, że znajdowały się na nim jego dane i podpis, nawet pamiętał dość konkretnie gdzie taki weksel mógł podpisać. Mimo to nadal podtrzymuję swoje zdanie, że te wszystkie zeznania poszkodowanych co do zasady nie mają istotnego związku ze sprawą. Wiemy już, z jakiego banku wypłynęły weksle, to dobrze, tyle że nie zanosi się, aby w tej sprawie próbowano wyjaśnić jak dostały się w ręce oskarżonych. A jeśli tak, to fakt, jak i z którego banku wypłynęły jest mało ważny. Ważnym jest to, kto i kiedy weksle przerabiał, ucinał, czy wypełniał – czyli czynności niejako niezależne od zgubienia weksli przez bank. A na te przerabianie, ucinanie, czy wypełnianie – jakoś dowodów w sprawie póki co nie widać. To znaczy co do zasady czynności były wykonane, przynajmniej w przypadku niektórych weksli, ale przez kogo konkretnie? Akt oskarżenia opiera się na działaniu „wspólnie i w porozumieniu” wszystkich trzech sprawców i nie dzieli ich sprawstwa na poszczególne „czynoosoby”. Co z jednej strony stawia oskarżonych niejako w roli udowadniania nie bycia wielbłądem („jak nie ma dowodów, że ktoś konkretny przerabiał dany weksel, to oskarży się wszystkich trzech”). Z drugiej strony jest słabością aktu oskarżenia, bowiem oprócz bardzo ogólnych zarzutów dotyczących kilkudziesięciu weksli, jednostkowy oskarżony mógłby zadać pytanie – panie prokuratorze, o co właściwie jestem oskarżony? Proszę wskazać 1/3/5 weksli, w które *ja* miałbym wypełniać/przerabiać/ucinać. A już straszne jest, jak próbuje się czynić komuś zarzut karalny tylko z tego powodu, że należności wekslowej próbował dochodzić na drodze sądowej, tak jakby obowiązkiem wierzyciela było skulenie ogona i oddalenie się bezczynnie w przypadku każdej informacji od dłużnika negującej istnienie jego długu.

Jako ostatni zeznawał funkcjonariusz CBŚ, który w firmie zewnętrznej wykonującej usługi dla banku (firma pana Trojanowskiego, o którym pisałem w poprzednich relacjach) dokonywał zajęcia dokumentów w związku z prowadzoną sprawą o oszustwo. W dokumentach były weksle, które wraz ze wszystkim były pakowane do zaplombowanych worków. Po kilku dniach worki były inwentaryzowane, a zawartość w postaci weksli była deponowana w NBP. Tyle z zeznań, w rzeczywistości mogło być zupełnie inaczej.

Kolejna rozprawa we wrześniu.

Weksel za gotówkę to pożyczka i podlega PCC?

„Jeśli konkubent przekazuje partnerowi pieniądze na zakup nieruchomości, a w zamian jako zabezpieczenie dostaje weksel, to mamy do czynienia z typową pożyczką – uznał NSA.”

Taką informacją straszy nas artykuł w Gazecie Prawnej (pełny dostęp płatny, ale nie warto kupować).

Czy coś się zmieniło? Do tej pory wszelkie orzeczenia i interpretacje podatkowe potwierdzały, że operacja taka nie jest pożyczką.

Na szczęście to, co jeszcze możemy przeczytać bezpłatnie wyjaśnia nam, że nie jest to sytuacja opisana w tytule:

Chodziło o związek konkubentów, którzy wspólnie mieli kupić ziemię pod przyszłą budowę. Jednak za całość zapłaciła konkubina. Przelała pieniądze z własnego konta, a konkubent wystawił jej weksel in blanco wraz z deklaracją wekslową, z której wynikało zobowiązanie na kwotę 1,5 mln zł. Dzięki temu konkubent stał się również współwłaścicielem gruntu.

Nie możemy mieć do czynienia z „pieniędzmi za weksel”, podczas gdy sam weksel jest wekslem in blanco, a konkubenci ustnie (choćby nieświadomie) siłą rzeczy musieli zawrzeć inną umowę – w tym przypadku umowę pożyczki. Tak jak zostało to opisane w tym omawianym już przeze mnie orzeczeniu.

Z czasów gdy pisywałem do Gazety Prawnej z artykułami na tematy wekslowe wiem, że tytuły artykułów i śródtytuł, a nawet leady (pogrubione „wstępy” na początku artykułu) nie pochodzą od autora. Zatem Łukasz Zalewski, który jest autorem tego omówienia, nieświadomie padł ofiarą redaktorów Gazety Prawnej.
weksel za gotowke