Temat „kieleckich weksli” miał swój epizod w programie Sprawa dla reportera pani Elżbiety Jaworowicz, w którym też miałem swój mały udział.
W programie można było wysłuchać wielu rzeczy, które u osoby znającej prawo wekslowe mogą budzić zdziwienie, a niektóre z tez, wypowiadane nawet przez osoby z tytułem profesora, mogą spowodować spadnięcie ze stołka – też ze zdziwienia. Ale któż inny jak nie ja mógłby dokonać krytycznej i konstruktywnej analizy tego zagadnienia ;)
Na początek przybliżmy tło sprawy. Wszystko wygląda na to, że weksle in blanco były wystawione przez wystawców w latach dziewięćdziesiątych, jako zabezpieczenie pożyczek konsumpcyjnych. Blankiety były wręczane firmie pośredniczącej z bankiem – o nazwie Kredyt Serwis,a po spłacie pożyczek nikt z poszkodowanych wystawców nie pomyślał, aby odzyskać wystawione przez siebie weksle. Na skutek nie do końca uczciwych działań Kredyt-Serwisu, w jego progach zawitała policja i CBŚ, zarekwirowała weksle, które następnie w niewyjaśniony dotychczas sposób dostały się „do obiegu”. Remitentem weksli był niejaki Paweł Kułaga, który sprzedał je za 200 000zł, czyli 10% nominalnej wartości, detektywowi z Kielc. Po wytoczeniu niecałych 30 pozwów, rozpętała się „afera”, skupiając się na detektywie, nie do końca słusznie, bo sprawców może być tu kilku – firma Kredyt Serwis, bank, a do zamieszania przyczynili się sami wystawcy, nierozsądnie szafując swoim podpisem na wekslu gołym.
Z punktu widzenia prawa wekslowego sprawa jest nudna do bólu – posiadaczowi weksli należy się zapłata, chyba że działał w złej wierze lub dopuścił się rażącego niedbalstwa. Swoje zdanie na ten temat już wyraziłem na blogu. Nie dziwię się jednak, że wzbudza emocje, jak wszystko co dotyczy niemałych pieniędzy. Trzeba mieć to zawsze na uwadze, planując podpisanie weksla i pamiętać o tym, że podpis niesie ściśle określone konsekwencje.
Zacznijmy od początku. Program zaczyna się materiałem filmowym o dużej dawce emocji, a małej dawce merytoryki. Możemy usłyszeć z ust wystawców, iż:
On [posiadacz weksli] jest tak bezczelny, że on nawet na łamach prasy mówił, że on jest pokrzywdzony, bo on kupił te weksle. To jest hiena. My i inni ludzie musimy się teraz bronić i udowadniać swoją niewinność, jak to jest?
Pytanie prawie „jak żyć, panie premierze”. Uznanie nabywcy weksli za pokrzywdzonego jest logiczne – skoro zapłacił za „felerną” wierzytelność. Trudno zrozumieć też zdziwienie, że ciężar dowodu obalenia roszczenia wekslowego spoczywa na wystawcy.
W programie możemy znaleźć różne argumenty wystawców, na przykład o zerowej wartości:
[Ryszard Dzwonek] bo jak pana [posiadacza weksli] widzieliśmy przed chwilą [w materiale filmowym] to pan był łysy, teraz dla potrzeb programu, tutaj podziękowanie dla pani redaktor, bo zmieniła pani wygląd tego programu… u mnie pan był, inaczej pan wyglądał, wyglądał pan na egzekutora, teraz przedstawia się pan jako ofiara
Ale są też zarzuty, nad którymi można podyskutować:
[Lidia Starosz]
pracował pan [posiadacz weksli] w policji, w komendzie głównej, w wydziale do walki z przestępczością zorganizowaną, jest pan człowiekiem, który zna prawie, zna się na przestępstwach. Przychodzi do pana ktoś z 50 wekslami, napisanymi nieudolnie na maszynie i mówi panu, że chce sprzedać za 200 tysięcy złotych i nie zastanowił się pan, że te weksle są podejrzane, bo ja bym pierwsze co zrobiła, poszła na policję i zgłosiła, że jest to jakieś oszustwo
.
Świadome kupno „podejrzanych” weksli może być uznane za rażące niedbalstwo nabywcy, trudno jednak czynić zarzut z tego, że weksle były „nieudolnie napisane” – były albo wypisane prawidłowo formalnie, albo nie. Nadto – jeśli już – „nieudolność wystawienia” polegająca na niechlujnym napisaniu, drobnych błędach fleksyjnych – świadczy bardziej o tym, że weksel rzeczywiście był wystawiany „w realnych transakcjach”, a nie misternie sfałszowany w zaciszu. Nadto liczba niecałych 30 (a nie 50) weksli nie jest czymś dziwnym – firmy windykacyjne masowo kupują wierzytelności w pakietach liczonych w tysiące, a trzeba pamiętać, że weksel jest lepszym dowodem istnienia wierzytelności, niż pozawierane umowy (na przykład o świadczenie usług telefonicznych) i powystawiane w ślad za nimi faktury.
[Roman Sklepowicz, prawnik]
Zachowuje się pan tak, jak większość posiadaczy weksli w Polsce, która płaci za nie gotówką osobie, która albo nie żyje, albo żyje na którymś peronie dworca centralnego, tych ludzi nigdy nie ma, z góry urywa się ślad. To jest typowe, idę na cmentarz, patrzę kto zmarł przedwczoraj, sprzedał mi weksel, skorumpowany notariusz…
Historia ciekawa, tylko na wskroś nieprawdziwa. Ani nieprawdą jest, że zachowuje się tak „większość posiadaczy weksli w Polsce”, bo jednak większość sporów toczy się między prawdziwym remitentem, a wystawcą, ani nieprawdą jest że w tej sprawie mamy do czynienia z nieżyjącym czy niedostępnym remitentem. Remitent weksli jest znany i dostępny zarówno dla poszkodowanych wystawców (gdyby chcieli wytoczyć wobec niego powództwo cywilne), jak i dla organów ścigania.
[Lidia Starosz]
skoro pan widzi jaka jest już sytuacja, że ludzie nie byli winni tych pieniędzy, że spłacili za te wersalki [na które były brane pożyczki], to dlaczego nie wycofa pan tych spraw z sądu i nie pozwie do sądu [remitenta].
Bardzo ciekawe pytanie, które dobrze obrazuje właśnie to, jak mało zrozumienia jest czym jest weksel. Przede wszystkim nie można twierdzić, że „ludzie nie byli winni tych pieniędzy, bo spłacili za wersalki”, ponieważ nikt ich „za wersalki” nie pozywa. Zostali pozwani „za weksel”, a tutaj o istnieniu długu (bądź nie) decyduje tylko treść weksla. Wycofanie powództw w tej sytuacji – choć może gest byłby piękny – zaprzeczałoby idei zawarcia takiej transakcji – nabywca weksli po to je kupił, aby dochodzić roszczenia, zdając sobie sprawę z tego, że ma prawo domagać się roszczenia wypisanego na wekslu bez obawy o zarzuty ze stosunku podstawowego.
Niezmiernie zdziwiła mnie wypowiedź profesora Andrzeja Bienia, ekonomisty z SGH:
Te weksle udowadniają jedną rzecz. Dlatego że w pewnym czasie, o czym wszyscy zapomnieli, bo niestety sędziowie w sądach się nie znają, tak samo nie mają wiedzy, te weksle – to ewidentnie widać – są na drukach wekslowych sprzed denominacji. To znaczy że te weksle mają w momencie szalbierczego wystawienia [data wystawienia na wekslu 2001r.] musiały być wystawione dużo wcześniej. Weksel jest ważny 12 miesięcy
Zaprotestowałem:
nie jest prawdą, że weksel jest ważny przez 12 miesięcy od dnia wystawienia, mogę wystawić weksel na dowolnie długi termin płatności, nawet za 10-15 lat
co spotkało się z odpowiedzią profesora:
in blanco weksel, proszę pana, jak pan napisze termin za 20 lat, to ma pan rację, ale mówimy o wekslach in blanco i proszę przestać kręcić.
Do rozmowy włączył się pan Roman Sklepowicz, dyskredytując moje zarzuty protekcjonalnym „pan profesor jest niedouczony”, obawiam się jednak, że przez przypadek została powiedziana prawda, a suponowanie niedouczenia sędziów jest dla nich krzywdzące i przede wszystkim pozbawione racji.
W tej (chyba trochę pociętej przez montażystów) wypowiedzi pan profesor twierdzi, że weksel in blanco jest ważny tylko przez 12 miesięcy. Jest to oczywiście nieprawda. Po programie podszedłem do profesora, chcąc dowiedzieć się o podstawę 12-miesięcznego terminu ważności weksla in blanco, zostałem jednak zbyty aby sobie doczytać w prawie wekslowym ;) W nagraniu w studio znalazłem też inne ewidentne błędy w wypowiedzi, skoro jednak nie zostały one (szczęśliwie) wyemitowane, również pozostawię je za zasłoną milczenia.
Stąd końcowy wniosek wysunięty przez panią Jaworowicz „czyli sąd pomylił się w tej mierze, nie powinien był sąd wydawać nakazów zapłaty wobec tych ludzi” – jest błędny.
Najnowsze komentarze do wpisów