Weksel jest papierem cennym. Ustanawia zobowiązanie bezwarunkowe, niezależne od jakiegokolwiek zdarzenia. Ustala dług pieniężny, ściśle określony co do sumy. Zawiera abstrakcyjną obietnicę zapłaty. Obietnicę jednostronną w której wierzyciel ma jedynie prawa, a nie obowiązki. Jest przeważnie papierem obiegowym na zlecenie. Musi zadość czynić pewnym warunkom formalnym, a przede wszystkim zawierać wzmiankę, iż jest wekslem. Zobowiązuje ‘wekslowo’ wszystkie osoby, które się na nim podpiszą.

Trzy zmiany

W nowym roku wraz z nadejściem Nowego Roku nastąpią trzy zmiany istotne dla wszystkich aktywnych uczestników obrotu wekslowego.

Odsetki – nowa nazwa, nowy sposób obliczania

Po wielu dziesiątkach lat istnienia żegnamy odsetki ustawowe, które zostają zastąpione odsetkami ustawowymi za opóźnienie. Będą one tak samo naliczane w przypadku opóźnienia dłużnika wekslowego w zapłacie weksla. Oprócz zmiany nazwy, zmienia się też sposób wyliczania odsetek. I tak jak dotychczas wysokość odsetek ustawowych określał rozporządzeniem Minister Finansów, tak obecnie ich wysokość będzie bliżej skorelowana z wartościami rynkowymi – będą one wynosić dokładnie 5,5 punktu procentowego ponad stopę referencyjną NBP. Ponieważ na dzień dzisiejszy stopa referencyjna NBP wynosi 1,5%, to odsetki za opóźnienie wynoszą aktualnie 7%.

Zmianę sposobu obliczania odsetek można pochwalić. Stopy nie są już sztucznie kreowane przez Ministra, tylko podążają – przynajmniej w teorii – za trendami rynkowymi. Jednakże niemałe zamieszkanie sprawiła sama zmiana nazwy odsetek, tak jakby nie można było uznać, że są to te same odsetki ustawowe, tylko inaczej wyliczane. Zmiana nazwy pociągnęła za sobą konieczność zmian wielu ustaw, które operowały terminem odsetki ustawowe, a nie odsetki ustawowe za opóźnienie, i tak 1 stycznia 2016 roku będziemy mieli nowelę prawa wekslowego, która w art. 48 oraz w art. 49 wprowadza nowy termin „odsetki ustawowe za opóźnienie” w miejsce dotychczasowego „odsetki ustawowe”. Analogiczne zmiany zostały wprowadzone także w prawie czekowym. Do weksli wystawionych przed 1 stycznia 2016, choćby termin płatności był już po tej dacie, będziemy stosować stare przepisy.

Mediujjj!

Pozew, pod rygorem uznania go za posiadającego braki formalne, będzie musiał zawierać informację, czy strony podjęły próbę mediacji lub innego rodzaju pozasądowej próby rozwiązania sporu. W przypadku braku podjęcia takich prób – należy wyjaśnić powód takiego postępowania. W przypadku dochodzenia roszczenia z weksla brnięcie w mediacje jest często bezcelowe – skoro dłużnik nie chce zapłacić, to wierzycielowi bardziej opłaca się skorzystać z przywilejów postępowania nakazowego, niżby mediować i patrzeć, jak majątek dłużnika ucieka. Na szczęście podejmowanie prób mediacji nie jest konieczne. Z kolei samo przedstawienie weksla do zapłaty niewątpliwie jest próbą pozasądowego rozstrzygnięcia sporu :) Jednakże aby formalnościom stało się zadość, trzeba będzie sporządzić jakieś standardowe uzasadnienie do wykorzystania metodą kopiuj-wklej dlaczego właściwie chcemy zawracać głowę sądowi dochodząc swojego jakże prywatnego roszczenia, zamiast sobie „negocjować”.

Wyższe stawki zastępstwa

Każdemu bowiem, kto ma, będzie dodane, tak że nadmiar mieć będzie. Temu zaś, kto nie ma, zabiorą nawet to, co ma (Mt 25,29). Tak można sparafrazować fakt, że od 1 stycznia 2016 zasądzane stawki za zastępstwo procesowe (czyli w sytuacji, kiedy strona jest reprezentowana przez adwokata lub radcę prawnego) w przypadku wygrania procesu wzrastają dokładnie dwukrotnie. Jeśli sprawa zakończy się tylko nakazem zapłaty, zasądzone będzie 75% tej nowej stawki. Zmiany niby słuszne w środkowych wartościach przedmiotu sporu (bo od wartości przedmiotu sporu, czyli w skrócie – od sumy weksla – zależą stawki za zastępstwo), ale tak samo jak dotychczas nic nie rozwiązują w kwestii wartości skrajnych – na przykład w sprawie o wartości do 500zl zamiast 60zł wygrany dostanie 120zł, na zastępstwo z fizyczną obecnością na rozprawie (rozprawach!) to nie starczy, z kolei w dużych sprawach zamiast 7200zł wygrany dostanie 14400zł, gdzie nadwyżka nie zawsze będzie miała odzwierciedlenie w faktycznie poniesionych kosztach, będąc wówczas de facto zarobkiem wygrywającej sprawę strony.

Jedno jest pewne – dłużnikom jeszcze mniej będzie się opłacać przeciąganie sprawy i prowadzenie jałowego sporu sądowego.

Z okazji zbliżającego się nowego roku życzę wszystkim Czytelnikom wszelkiej pomyślności, szczególnie finansowej ;) oraz jak najmniejszej liczby niespłaconych weksli!
:)

Szósta rozprawa w sprawie kieleckich weksli

Na ostatniej rozprawie kończono przesłuchiwać wystawców weksli. Tym razem były to osoby, wobec których nie wysuwano roszczeń o zapłatę, a ich weksle zostały ujawnione podczas prowadzenia śledztwa w tej sprawie.

Jako na ciekawą informację warto zwrócić uwagę na zeznania jednej z wystawczyni, która opisywała okoliczności podpisania weksla. Pracownik w sklepie, w którym kupowała na raty i składała swoje podpisy uspokajał ją: Czego się pani boi? Jak pani spłaci, to weksel zostanie zniszczony.

Niszczenie weksla to chyba największy mit w obrocie wekslowym. Mało kto wie, że zniszczenie weksla nie unieważnia zobowiązania wekslowego, ponieważ możliwa jest wówczas jego (weksla) amortyzacja (umorzenie), a dysponując wyrokiem umarzającym weksel umożliwia on dochodzenie roszczenia tak jak byśmy posiadali weksel. Można to porównać na przykład do zniszczenia swojego prawa jazdy – nie powoduje to utraty uprawnienia do kierowania odpowiednimi pojazdami, jedyny kłopot polega na wyrobieniu wtórnika dokumentu. Jedyną możliwością faktycznego umorzenia (spłaty) zobowiązania wekslowego jest zwrot weksla wystawcy. Dawno już pisałem, że wystawca nie powinien godzić się na jakiekolwiek „niszczenie” weksla przez posiadacza jako formę jego umorzenia.

Zeznania składali też pracownicy i współpracownicy banku.

Jeden z nich opowiadał o procesie niszczenia dokumentów. O tym jak brał udział jednorazowo w zniszczeniu w Lublinie dużej ilości dokumentów bankowych. Nie mam zielonego pojęcia jakie te zeznania miały związek ze sprawą, skoro pan nie potrafił powiedzieć, czy w procesie utylizacji były niszczone jakiekolwiek weksle, nie wspominając już o tym, aby miały być to weksle z tej sprawy. Mogliśmy się za to dowiedzieć fascynującej informacji, że gdzieś, kiedyś, jakiś bank pociął trochę papieru na cienkie paski.

Inny pracownik banku Wschodni Bank Cukrownictwa (obecny Getin Noble Bank) zeznawał, że weksle po spłacie kredytu były zwracane wystawcom… ale tylko na ich żądanie. Jeśli ktoś nie wyrażał takiego żądania, weksel był archiwizowany razem z umową.

Po co Getinbankowi masy weksli, których dłużnicy już spłacili swoje roszczenie – tego nie wiem. Chyba tylko po to, aby kusić los. Może warto byłoby przeprowadzić akcję ich zwrotu?

Zeznania składał też jeden pan, który na allegro w 2013 sprzedał jednemu z oskarżonych kilkadziesiąt weksli o wartości historycznej (z okresu PRL i starsze). Oskarżony od razu przedstawił dowód w postaci okazania tych weksli. Jaki ten fakt ma związek z tą sprawą – jeszcze nie wiem, ale zapewne jest w tym jakaś strategia oskarżonego ;)

Kolejna rozprawa w lutym 2016.

Działanie wierzyciela na własną niekorzyść

Miałem okazję przyjrzeć się problematycznej wierzytelności jednego z przedsiębiorców. Zwykłe roszczenie z tak zwanego kredytu kupieckiego, czyli odroczonej płatności za dostarczone towary. Aż się prosi, aby do tego celu zastosować weksel (parafrazując Kononowicza – „od tego on jest”). Ale już pozostawiając na uboczu pytanie dlaczego wierzyciel nie wybrał lepszego sposobu, czytając warunki ograniczające wierzyciela aż mi ostatnie włosy dęba na głowie stawały ze zdziwienia – jak można się było na coś takiego godzić. Chyba tylko z niewiedzy lub z braku spostrzegawczości.

Oto bowiem dłużnik swoje zamówienia na zakupy na kredyt wystosowywał faksem, tudzież skanem, stosując swój własny formularz zamówienia, ładnie się pod nim podpisując i opieczętowując. Jeśli by jednak ktoś myślał, że takie ładne pismo potem ułatwi odzyskanie zapłaty, to się może czasem zdziwić.

Pośród wielu wyglądających na neutralne zapisów można było znaleźć takie oto dwa „kwiatki”:

niekorzystne 1

niekorzystne 2

Co my tutaj mamy?
Zakaz cesji wierzytelności połączony z właściwością sądową ustanowioną wedle siedziby dłużnika, a nie wierzyciela.

Z powyższych zapisów wychodzą dwie praktyczne konsekwencje dla wierzyciela.

Po pierwsze – wierzytelności tej nie zbędzie przez cesję. A trzeba zauważyć, że cesja może istotnie usprawnić proces odzyskiwania wierzytelności – czy to przez to, że wiele firm windykacyjnych działa po uprzednim dokonaniu na nich cesji wierzytelności, czy choćby przez to, że znajdując dłużnika naszego dłużnika możemy mu sprzedać (dokonać cesji) naszej niezapłaconej wierzytelności otrzymując w zamian zapłatę pomniejszoną jedynie o umówione dyskonto.

Po drugie – ewentualny spór sądowy będziemy musieli prowadzić nie w sądzie w naszym mieście, tylko w sądzie w mieście dłużnika.

Zważywszy na fakt, że kwota wierzytelności była rzeczywiście niewielka, nadto że miasto dłużnika było istotnie daleko od miasta wierzyciela, mogłoby się okazać, że koszty samego fizycznego prowadzenia sprawy sądowej mogły by przekroczyć wartość wierzytelności.

I tak się zastanawiam, dlaczego ten ogon (dłużnik) tak machał psem (wierzycielem)? Może czasem warto zadbać o swój interes wierzycielu? Uwaga – przed! udzieleniem kredytu…

Piąta rozprawa w sprawie kieleckich weksli

Sprawy sądowe, cywilne i karne, co do zasady prowadzone są na rozprawach. Dzięki temu to, co strony mogą wyjaśnić w pismach i dowodach z dokumentów, powtarza się jeszcze raz na rozprawie, które często są pustymi terminami. W sprawach karnych to, co świadkowie zeznali w trakcie wcześniejszego postępowania, jest powtarzane jako zeznania w sądzie, a potem jeszcze raz odczytywane są zeznania złożone wcześniej na piśmie. Bez znaczenia, że zeznania nie wnoszą nic do sprawy…

Mogłem zatem uraczyć się na przykład takimi zeznaniami świadków:

– „Nie widziałem nigdy żadnego weksla”
za chwilę:
– „kiedyś podpisywałem weksel na zakup narożnika”.

albo:

– „Znam pana S., syn przyprowadzał go do domu”
by dalej podczas odczytywania wcześniejszych zeznań dowiedzieć się:
– „Nie znam pana S.”

Chyba tego i tak nikt nie słuchał, bo się o takie detale nie dopytywał.

Jeden z obrońców oskarżonych każdego świadka dopytywał „czy podpisywał deklarację wekslową”, na co odpowiedź była zawsze „nie pamiętam” lub „nie wiem”. Być może na braku deklaracji chce oprzeć jakąś linię obrony, ale chyba nie taką, że brak deklaracji oznacza, że weksel może wypełnić ktokolwiek kiedykolwiek? Pomijając już fakt, że deklaracja wekslowa, to znaczy umowa wekslowa na pewno jakaś była, jeśli nie jako osobny dokument, to w postaci umowy kredytowej z Getinbankiem, który te weksle „zgubił” (dawny Wschodni Bank Cukrownictwa), a w najgorszym przypadku w formie ustnych lub dorozumianych ustaleń.

Prokurator z kolei każdego dopytywał się, czy ten kredyt na zakup mebli, AGD etc, który te weksle zabezpieczały, został spłacony. Oczywiście każdy zeznawał, że tak, co też nie ma najmniejszego znaczenia, bo dobrej wiary nabywcy nie niweczy spłacony kredyt, z kolei zła wiara pozostaje złą wiarą, nawet jak kredyt nie został spłacony i z faktu niespłacenia kredytu nie wynika, że ktoś może taki weksel wykraść i na siebie uzupełnić.

Kolejna rozprawa w grudniu.

Kredyt konsumencki a weksle

Temat działalności firm pożyczkowych jest ostatnio modny, zwłaszcza w kontekście przyszłorocznych zmian w prawie (ustawa o kredycie konsumenckim, ustawa prawo bankowe, ustawa o nadzorze nad rynkiem finansowym), zobowiązujących „instytucje pożyczkowe” (to taki nowy byt prawny) do działania pod ściśle określonymi rygorami – między innymi wyłącznie w formie spółki z kapitałem nie mniejszym niż 200 000 zł. Jak się to ma do „pożyczek na weksel”? Dogłębne opisanie tego zagadnienia to na pewno zadanie na sążnistą opinię prawną, niemniej jednak niech do zaczątku dyskusji na ten temat będzie poniższy felieton autorstwa Błażeja Sarzalskiego.

Wraz ze zmianami ustaw regulujących działalność wielu firm pożyczkowych zajmujących się tzw. chwilówkami, ich działalność stanie się prawdopodobnie nieopłacalna. Pożyczkodawcy prowadzący na niewielką skalę swoje biznesy wskazują, że ustawa faworyzuje dużych graczy rynkowych z obcym kapitałem i odpowiednią skalą biznesu. Chociaż nowe regulacje uderzą we wszystkich to właśnie duzi gracze tak czy siak spiją śmietankę. Małe firmy padną, a duże parabanki sobie poradzą, odbijając sobie limity kosztów pozaosetkowych zwiększeniem ilości klientów, przejętych po małych biurach.

Abstrahując od tego jak oceniamy samą działalność pożyczkową, jak i proponowane zmiany, faktem jest, że przedsiębiorcy szukają alternatyw. Chcą uciec od kredytu konsumenckiego i szukają opcji. Czy opcją jest wykorzystanie weksli?

Przyjrzyjmy się problemowi z bliska. Umową o kredyt konsumencki jest umowa o kredyt w wysokości nie większej niż 255 550 zł albo równowartość tej kwoty w walucie innej niż waluta polska, który kredytodawca w zakresie swojej działalności udziela lub daje przyrzeczenie udzielenia konsumentowi, czyli osobie fizycznej, która nie działa w ramach swojej działalności gospodarczej. Czy więc jeżeli konsument przyjdzie do firmy pożyczkowej i wystawi weksel, który ta firma wykupi zapewniając odpowiednie dyskonto, podpadać będzie pod „umowę o kredyt konsumencki”?

Wszystko pozostaje kwestią tego w jakim rozumieniu w przepisach ustawy o kredycie konsumenckim występuje słowo „kredyt”. Możliwe warianty są dwa: wariant wąski – a więc kredyt w rozumienniu przepisów prawa bankowego, bądź szerokim, który nie ma nic wspólnego z umową kredytową zawartą w prawie bankowym. Sama ustawa podpowiada, że mamy do czynienia z kredytem w rozumieniu szerszym, gdyż wprost do kategorii czynności kredytowych ustawodawca zalicza np. umowę pożyczki, czy odroczenie spełnienia świadczenia pieniężnego za wynagrodzeniem.

To szerokie pojęcie kredytu obejmuje, według znaczeń przypisywanych temu słowu w języku polskim nie tylko więc formę pożyczania pieniędzy, na określony czas, z zastrzeżeniem ich zwrotu wraz z odsetkami, ale także kupno lub sprzedaż towarów bez pieniędzy z odroczonym terminem płatności. Czy więc kupno weksla, papieru wartościowego osoby trzeciej jest kredytem w rozumieniu tej ustawy?

Tego typu kupno z dyskontem niewątpliwie ma funkcję kredytową. Sprzedający dostaje pieniądze, zobowiązuje się wcześniej, choć pod innym tytułem prawnym, że te pieniądze odda. Finansuje swoje potrzeby kreując papier wartościowy. Czy jest to więc udzielenie kredytu? Niewątpliwie w tym najszerszym rozumieniu, rozumieniu ekonomicznym, mamy do czynienia z kredytem. Weksel pozwala przecież uzyskać świadczenie niepieniężne od kontrahenta bez natychmiastowej zapłaty, albo środki pieniężne, które później będą podlegać zwrotowi.

O ile wątpliwości moje budzi sytuacja, w której ktoś jest prawnym posiadaczem weksla osoby trzeciej i chce go zbyć, bądź nawet zbywa swój własny weksel, który wystawił wcześniej, niekoniecznie z zamiarem uzyskania kredytu od konkretnej osoby (np. zbycie weksla który jest wekslem in blanco w zakresie oznaczenia remitenta) to absolutnie nie budzi mojej wątpliwości sytuacja, w której ktoś dokonuje czynności wekslowych z pobudki uzyskania kredytu na konkretnych warunkach od konkretnego pożyczkodawcy – przedsiębiorcy. Taki przypadek to modelowy przykład kredytu konsumenckiego, do którego stosujemy ustawę z całym jej dobrodziejstwem.

Inną sprawą jest kwestia tego, czy w procesie sądowym będzie w stanie wykazać, że weksel został wręczony z takich, a nie innych pobudek… albo kwestia tego czy organy nadzoru finansowego będą widziały w działalności przedsiębiorców trudniących się skupem weksli działalność pożyczkową.

Co ma wspólnego podpisanie weksla z gwałtem?

„Nie mam dowodu na to, ale krzyczano na mnie, abym podpisała weksel” […] „czy mogę bronić się tym, że przy podpisywaniu weksla zastosowano groźby bezprawne?” – ostatnio z takimi propozycjami linii obrony przed podpisanym wekslem spotkałem się w swoich rozmowach kilkukrotnie.

Na ile mogą być skuteczne? Niewątpliwie podpisanie weksla pod wpływem błędu, groźby bezprawnej, podstępu nie rodzi zobowiązania po stronie osoby podpisanej. Nie oznacza to nieważności samego weksla (o różnicy pomiędzy nieważnością zobowiązania wekslowego a nieważnością weksla już pisałem).

Tyle że z tymi groźbami przy podpisaniu weksla jest jak z gwałtem. Jak do niego doszło, to wiesz o tym już najdalej następnego dnia. I już wówczas możesz zacząć środki zaradcze, przede wszystkim po stronie postępowania karnego. Jeśli jednak o gwałcie przypominasz sobie jak gwałciciel po 3 latach postanawia się z tobą rozstać (lub, analogicznie do weksla: jak przychodzi żądanie zapłaty z tego weksla), to wiarygodność twierdzenia, że w momencie podpisywania weksla było coś nie tak – mocno spada.

Czasem po prostu myli się groźby bezprawne, czy wykorzystywanie podstępu, ze zwykłą niewiedzą po stronie dłużnika. Wierzycielowi nic nie można zarzucić, poza tym, że dłużnik nie do końca wiedział co podpisuje. Czy zatem złożenie swojego podpisu pod oświadczeniem, którego się nie rozumie może zwolnić z odpowiedzialności?

Co do zasady nie, zgodnie z zasadą, że nieznajomość prawa nie zwalnia od odpowiedzialności. Jest to bardzo przydatna fikcja, stosowana masowo we wszelkich umowach. I już nie mówimy o wekslu, którego idea działania jest prosta jak budowa cepa – ale każde inne powszechnie obowiązujące wzorce umów. Weźmy na przykład umowy o kredyt bankowy – przeczyta je zapewne kilka procent kredytobiorców, a zrozumie kilka promili (i wcale nie twierdzę, że akurat ja byłbym w tych kilku promilach). A mimo to nikt nie postuluje, aby z tego powodu masowo unieważniać umowy kredytowe.

Czasem jednak można spotkać sprawy wyjątkowe, jak na przykład ta, w której sąd zwolnił z odpowiedzialności wekslowej 18-letnią poręczycielkę, ponieważ „nie wiedziała co czyniła”. Wyrok trochę, pisząc kolokwialnie, głupi, bo skoro normalnie myśląca, zdrowa psychicznie osoba może wywinąć się z tak prostego zobowiązania jak poręczenie weksla, to należałoby oczekiwać, że tak na oko kilkadziesiąt procent umów o kredyty (a zwłaszcza frankowe ;) można by w analogiczny sposób zakwestionować. A o takich sytuacjach nie słyszałem.

Jak to już kiedyś ktoś napisał tu na blogu „polski sąd może zasądzić wszystko” i czasem nawet absurdalne zarzuty się ostaną. Trzeba jednak mieć na uwadze, że najlepszą obroną przed niepożądanymi konsekwencjami jest niedopuszczanie do nich, szanowanie swojego podpisu i nie składanie go pod byle czym bez znajomości zasady działania podejmowanego zobowiązania. Tylko tyle i aż tyle.

Zgłoszenie wierzytelności wekslowej w postępowaniu upadłościowym – czy potrzebny jest oryginał weksla?

Najciekawszym pytaniem w dzisiejszym dniu bezpłatnych porad wekslowych była niewątpliwie sprawa firm pożyczkowych, lombardowych, które od przyszłego roku będą uraczone przez ustawodawcę nowymi wymaganiami, w tym i takim, że ich działalność będzie musiała przybrać formę spółki z minimum 200 000 zł kapitału. Czy spowoduje to zejście do podziemia prawnego większości małych lombardów, czy też uda się znaleźć jakąś furtkę do dalszej działalności – czas pokaże.

Natomiast zagadnieniem, które się też dzisiaj pojawiło i chciałbym je szerzej poruszyć jest: Czy zgłaszając w postępowaniu upadłościowym wierzytelność z weksla należy dołączyć oryginał weksla, czy wystarczy kopia poświadczona za zgodność z oryginałem przez reprezentującego wierzyciela adwokata lub radcę prawnego.

Zgodnie z art. 239 ustawy Prawo Upadłościowe i Naprawcze, do zgłoszenia dołącza się oryginał lub notarialnie albo przez radcę prawnego lub adwokata poświadczony odpis dokumentu uzasadniającego zgłoszenie.

Wątpliwość pojawia się w kontekście tego, że weksel jest dokumentem szczególnym, i tak aby dochodzić należności w postępowaniu nakazowym należy przedłożyć wyłącznie oryginał weksla – poświadczone odpisy są niewystarczające.

Jednakże przedstawienie oryginału weksla nie jest warunkiem koniecznym do dochodzenia roszczenia z niego – brak oryginału weksla uniemożliwia wyłącznie przeprowadzenie postępowania nakazowego, nie uniemożliwia jednak dochodzenia roszczenia w postępowaniu upominawczym lub na drodze zwykłych rozpraw. Powodem żądania oryginału weksla nie jest zatem sama chęć dochodzenia roszczenia, tylko specjalne przywileje, które otrzymuje wierzyciel w związku z postępowaniem nakazowym, przez co oddanie oryginału weksla sądowi jest motywowane po pierwsze koniecznością dogłębnego zbadania jego prawdziwości, po drugie – uniemożliwieniu puszczenia weksla w obieg podczas gdy wierzyciel będzie już posiadał tytuł wykonawczy (czyli z klauzulą wykonalności).

Zatem w związku z faktem, że oryginał weksla jest niezbędny tylko przy dochodzeniu roszczenia w jednym szczególnym przypadku (postępowanie nakazowe), a w pozostałych przypadkach wystarczą poświadczone odpisy, nie widzę uzasadnienia ku temu, aby przy zgłoszeniu swojej wierzytelności wekslowej w postępowaniu upadłościowym wymagać bezwzględnego dołączenia oryginału weksla. Zgodnie z cytowanym artykułem 239, wystarczy odpowiednio sporządzony i poświadczony odpis. Zgłoszenie wierzytelności w postępowaniu upadłościowym nie daje wierzycielowi przywilejów analogicznych jak w postępowaniu nakazowym, toteż żądanie od niego oryginału weksla nie ma uzasadnienia ani w przepisie, ani w okolicznościach.

Przyznam jednak, że szybkie googlowanie przynosi w wynikach również odmienne stanowiska. Na przykład tutaj pani radca prawny pisze, że do zgłoszenia wierzytelności dołącza się oryginał weksla. Brak tam jest jednak uzasadnienia tego stanowiska.

Powodem uzasadniającym możliwość pozostawienia weksla w rękach jego posiadacza pomimo zgłoszenia wierzytelności jest na przykład chęć puszczenia weksla w obieg, albo dochodzenia roszczenia od innego dłużnika tego weksla.

Jeśli masz na ten temat swoje zdanie, napisz je, proszę, w komentarzach.

Darmowe porady wekslowe – środa

W mailach, które piszecie do mnie przewijają się często dwie sprawy.

Po pierwsze – kiedy będzie kolejny odcinek wpisu o „Sprawie dla Reportera”. Najwyraźniej moje trzy recenzje tego programu wielu z was przypadły do gustu :) Kiedy kolejny wpis na ten temat? Przede wszystkim wówczas, jak będzie wyemitowany odpowiedni materiał – najlepiej o wekslach, w najgorszym przypadku o tematyce szeroko pojętych wierzytelności. Jeśli zauważycie taki reportaż (nie tylko w „Sprawie…”, ale i w innych tego typu „interwencyjnych” programach) będę wdzięczny za danie mi znać o tym fakcie.

Po drugie – kiedy będzie kolejny dzień darmowych porad wekslowych. Co do zasady darmowe porady wekslowe są udzielane na okrągło na forum wekslowym, wiąże się to jednak z koniecznością wywleczenia na widok publiczny swojej sprawy. Nie zawsze jest to korzystne, zwłaszcza jeśli może to przeczytać druga strona sporu. Zatem najbliższe godziny bezpłatnej pomocy w sprawach wekslowych już pojutrze.

21 października 2015r. w godzinach 12:00 – 14:00 będę czekał na Twój telefon, podczas którego możesz bezpłatnie porozmawiać ze mną na dowolne tematy wekslowe. Obiecuję pomóc w każdy możliwy sposób, na jaki pozwala linia telefoniczna:)

Zapraszam!

Środa, 21 października 2015r.
godzina 12:00 – 14:00
telefon […]

Jak kupić od komornika na licytacji telewizor (lub inną ruchomość)

Za 150zł kupiłem telewizor, który używany jest wart kilkukrotnie więcej, a chcąc kupić coś podobnego nowego, musiałbym wydać grubo ponad 1000zł. W dodatku moje pieniądze wspomogły wierzyciela, a dłużnik stawał na głowie, aby dług spłacić samodzielnie w całości, mimo że egzekucja toczy się już wiele miesięcy. Dzisiaj opowiem o moich wrażeniach z licytacji ruchomości zajętych przez komornika – z punktu widzenia licytanta.

Przeglądając stronę internetową komornika, z usług którego korzystam czasem jako wierzyciel, natknąłem się na ogłoszenie o licytacji telewizora. Jako że co do zasady nie oglądam telewizji, moja styczność z tymi urządzeniami skończyła się gdzieś na etapie telewizorów kineskopowych. Czasem jednak dobrze jest obejrzeć coś na czymś większym niż monitor komputera.
ogloszenie o licytacji telewizora 150zł lub 200zł to nie jest wielki pieniądz, jest to jeszcze kwota, którą mogę wydać na zbędny w normalnym mieszkaniu mebel ;)

Jeśli zatem szukasz czegoś do kupienia na licytacjach komorniczych, powinieneś w miarę regularnie odwiedzać strony internetowe swoich okolicznych komorników (okolicznych, aby potem nie musieć jeździć przez pół Polski na licytację) i czytać ogłoszenia. Są strony, na przykład ekomornik.pl, gdzie obwieszczenia takie próbuje się agregować w jednym miejscu, zauważyłem jednak że nie ma tam wszystkiego.

Niestety opisy zajętych ruchomości są często bardzo lakoniczne, a nieraz błędne. W moim przypadku opis wyglądał tak jak wyżej pokazuję, a pomimo mojego dopytania komornik nie wiedział nawet, czy jest to telewizor kineskopowy, czy LCD. Ponadto licytacja miała dotyczyć telewizora 32-calowego, w rzeczywistości był to jednak telewizor 37-calowy. Akurat o ten błąd nie mam do komornika pretensji ;) Sama cena oszacowania też była ustawiona bardzo… liberalnie (to znaczy nie była za wysoka), co jest moim zdaniem koniecznością, jeśli komornicy chcą skutecznie konkurować z innymi formami sprzedaży używanych rzeczy (o czym niżej).

Sama sprzedaż przebiegła modelowo. W obwieszczonej godzinie przybyłem do mieszkania dłużnika, w którym miała odbywać się licytacja. Zostałem wpuszczony przez mamę dłużnika (dla uproszczenia dalej będę ją błędnie nazywał dłużniczką). Wiedziała co prawda o długu syna, ale nie za bardzo chyba była świadoma co się zaraz wydarzy. Syna nie było. Mieszkanie to mała kawalerka, widać że biednie, choć czysto. Jedyną wartościową rzeczą w całym mieszkaniu był rzeczywiście tenże zajęty telewizor. Punktualnie o pełnej godzinie przybył aplikant komorniczy i przystąpił do przygotowania dokumentacji związanej z licytacją. Dłużniczka twierdziła, ze nic nie wie o licytacji, komornik jednak pokazał jej zwrotkę odebranego przez nią listu sprzed 7 miesięcy, kiedy była o niej informowana. Komornik obecny, licytant obecny, należy rozpocząć licytację. Jedynie spłata całości zadłużenia do chwili licytacji może nie dopuścić do jej rozpoczęcia. A długu było niewiele, 670zł. Jeszcze dajemy dłużniczce 10 minut na przyniesienie pieniędzy. Niestety wykonane na szybko telefony nie przynoszą potrzebnego rezultatu – dłużniczka mówi, że może mieć pieniądze za kilka godzin. Za późno…

Wpłacam 20zł jako wadium i przystępujemy do licytacji. Jako że jestem jedynym licytantem, po chwili jest już koniec. Dopłacam 130zł, podpisuję się na protokole sprzedaży, biorę telewizor pod pachę i wychodzę. Ostatnie co słyszę, to zapewnienia dłużniczki, że jeszcze dziś spłaci całość długu.

Na kanwie powyższej przygody doszedłem do kilku przemyśleń.

Po pierwsze – zakupy u komornika to nie jest niedzielna wycieczka do supermarketu. Trzeba być odpornym psychicznie. Zamiast relaksującej muzyki możesz podczas zakupów słuchać płaczów, żali, smutnych życiowych historii. Musisz być na nie nieczuły, tak jak komornik musi być nieczuły na kolejne obietnice wpłaty i prośby o kolejne godziny czasu.

Po drugie – musisz być cierpliwy i wyrozumiały. Licytacje są ogłaszane z wielotygodniowym wyprzedzeniem i mogą być odwołane bez podania przyczyny. Faktyczną przyczyną może być przede wszystkim spłata dłużnika, która może być dokonana nawet w ostatniej chwili, ale również jego nieobecność (i związana z tym niemożność dostania się do lokalu, gdzie znajdują się fanty), czy też „nieobecność” przedmiotu licytacji. Od komornika możesz nie uzyskać pełnej informacji o przedmiotach, przez co czasem idziesz „w ciemno”. Same licytacje są zazwyczaj ogłaszane na dni powszednie w czasie, kiedy zwykle ludzie pracują.

Po trzecie – w związku z „po pierwsze” i „po drugie” oczywistym jest, że kupującemu wygodniej jest kupić używane ruchomości w inny sposób – w internecie, czy choćby w lombardzie. Z tego względu aby mieć szanse na realną sprzedaż, oszacowana przez komornika wartość zajętych rzeczy musi być rzeczywiście atrakcyjna. W tym miejscu należy zauważyć, że sprzedaż zaczyna się od 75% oszacowanej wartości rzeczy – na pierwszej licytacji – i od 50% oszacowanej wartości rzeczy – na drugiej licytacji. Z dobrym szacowaniem jest często problem u komorników – wielokrotnie widziałem oszacowania różnych rzeczy o wartości wyższej niż te, które można było znaleźć w 20 sekund, przeszukując Allegro.

Po czwarte – chyba najważniejsze – sama egzekucja może się toczyć bezskutecznie miesiącami, ale jak dłużnik zobaczy, że zaraz mogą mu wynieść z domu ulubiony telewizor lub lodówkę, to naprawdę zrobi dużo, aby do tego nie dopuścić. Jeśli jesteś wierzycielem, zlecaj komornikowi zajęcie rzeczy dłużnika, a następnie przychodź na licytację z kolegą i każ mu kupować. Nawet jakbyście mieli potem wyrzucić graty do najbliższego śmietnika, działanie takie często przyniesie nadzwyczaj dobre efekty w zakresie spłaty pozostałej części długu.

Doręczyciel w sprawie cywilnej jest ważniejszy od sędziego

Odpowiednio parafrazując powiedzenie, że „pesymista to optymista dobrze poinformowany” można je zastosować do procedury cywilnej – optymista wierzy, że wyroki wydają sądy. Pesymista wie, że kluczowe słowo ma doręczyciel, a przed doręczycielami drżą nawet sędziowie.

Doręczyciele mają jako swój oręż Rozporządzenie Ministra Sprawiedliwości w sprawie szczegółowego trybu i sposobu doręczania pism sądowych w postępowaniu cywilnym które to rozporządzenie za nic sobie ma wszelkie inne akty prawne, ponieważ na czymkolwiek by sobie powód nie oparł swojego roszczenia, albo na czymkolwiek by nie chciał oprzeć swojej obrony pozwany, rozporządzenie to może obrócić w niebyt ich prawo, na zasadzie „bo tak”.

Doręczycielom w sukurs przychodzą Panienki z Okienka (w skrócie: PzO), czyli (kiedyś) osoby pracujące za ladą w Poczcie Polskiej, a obecnie w Inpoście, czyli w różnego rodzaju sklepach, kwiaciarniach, w najlepszym wypadku w SKOKach. (Nota bene: dwuletni okres panowania doręczycieli Inpostu zdaje się dobiega końca w tym roku. Czy ktoś słyszał o nowym przetargu? Czy znów będzie organizowany w drugiej połowie grudnia?).

To, czy postępowanie cywilne będzie lub nie będzie mogło się szczęśliwie zakończyć, zależy od możliwości skutecznego doręczenia przesyłek sądowych. I jest to fragment sprawy, który może być – z pomocą Ministra Sprawiedliwości, doręczycieli i PzO – manipulowany bez wiedzy sądu i bez instancji odwoławczych.

Z punktu widzenia pozwanego krytycznym momentem jest moment odbioru przesyłki. Idealnie byłoby, gdyby pozwany siedział całe dnie w domu i czekał na doręczyciela. Nawet jak dostanie awizo, od razu będzie mógł pójść odebrać. Zakładając oczywiście, że awizo pierwsze i powtórne będzie uczciwie wypisane i włożone do skrzynki, bo jak nie, to… umarł w butach. Dla sądu list dwukrotnie awizowany (to znaczy taki, na którego kopercie napisano, że jest dwukrotnie awizowany) to list skutecznie doręczony i nie ma zmiłuj. Nakaz zapłaty uprawomacnia się.

Gorzej, jeśli pozwany wyjechał na wakacje. Obywatele w Polsce muszą mieć na względzie, że maksymalny bezpieczny okres wyjazdu to 2 tygodnie. Jeśli wyjeżdżasz na dłużej, licz się z tym, że po powrocie do domu skończysz jako prawomocnie zasądzony dłużnik na dowolną kwotę. Umarł w butach.

Zupełnie przechlapane mają emigrujący za granicę za chlebem. I tak jak każdy inny awizowany list polecony może odebrać inna osoba z domu lub rodziny w okienku pocztowym (inpostowym), tak w przypadku listów z sądu Minister Sprawiedliwości nakazuje doręczać osobiście adresatowi, lub osobie posiadającej pełnomocnictwo pocztowe do odbioru przesyłek (jest jeszcze kilka innych wyjątków, ale zupełnie nieistotnych). Niestety w zdecydowanej większości przypadków nikomu do głowy nie przychodzi, aby przed wyjazdem na emigrację, albo przed wyjazdem na 3-tygodniowe wakacje, myśleć o składaniu komuś upoważnienia do odbioru listów. Aby całej sprawie dodać smaczku dodam, że sam byłem świadkiem na poczcie (jeszcze wówczas Poczcie Polskiej), kiedy PzO odmawiała wydania listu z sądu osobie legitymującej się pełnomocnictwem pocztowym, z uwagi na to, że rzekomo pełnomocnictwo to nie obejmuje listów z sądu. Umarł w butach.

Nie lepiej będzie tym, którzy się czegoś dorobią i zechcą się przeprowadzić. Jeszcze przez całe lata będą przychodziły do nich listy na stary adres. Niewykluczone, że również pozwy. Nowy właściciel starego mieszkania na pewno chętnie da znak, że na odbiór czeka jakieś awizo, niekiedy jednak nie ma takiej możliwości, a jedynym wyjściem jest pójście na pocztę i poinformowanie PzO, że adresat nie mieszka już pod tym adresem, albo nie daj Boże – już nie żyje. Niestety Minister Sprawiedliwości w swej nieprzebranej mądrości, wykluczył takie sytuacje jako możliwe. Rozporządzenie twardo i uparcie stanowi, że przesyłka awizowana może zakończyć swój żywot jedynie na dwa sposoby. Po pierwsze, może być odebrana wyłącznie przez adresata lub przez osobę dysponującą stosownym pełnomocnictwem. Po drugie, może być odesłana do sądu z adnotacją „nie podjęto w terminie”. Minister surowo zakazuje umieszczania jakichkolwiek innych adnotacji (na przykład „nie mieszka”, „nie żyje”), uznając że adnotacje takie może sporządzić jedynie doręczyciel przy próbie doręczenia, a nie PzO już po awizacji listu, z kolei PzO taktowanie się do Rozporządzenia stosują. Jeśli zatem adresat jakimiś okrężnymi sposobami nie dowie się skąd list nadchodzi, no to… umarł w butach. No, może w jednym, bo jeśli adresat będzie miał twarde dowody na to, że rzeczywiście nie mieszkał pod starym adresem, to może po paru miesiącach walki i z komornikiem na karku uda mu się odkręcić sprawę. Pod warunkiem, że jest co odkręcać, bo jeśli roszczenie jest zasadne, to żadnych zarzutów nie ma sensu składać, ale opłat komorniczych, których by nie było w przypadku dobrowolnej spłaty, nikt już nie zwróci, zwłaszcza nie doręczyciel.

Sytuację miał polepszyć dostęp sądów do bazy Pesel i sprawdzanie adresu zameldowania adresata, ale cóż z tego, skoro w bardzo wielu przypadkach pozwane strony nie mieszkają pod adresem zameldowania? I nie można czynić im z tego zarzutu, kodeks cywilny wyraźnie nakazuje adresować pisma pod adres zamieszkania, a nie zameldowania.

Z punktu widzenia powoda krytycznym momentem jest próba doręczenia pisma z sądu. Trzeba jednak przyznać, że tutaj powód, w porównaniu z pozwanym, dostaje fory, choćby z powodu domniemania doręczenia po dwukrotnej awizacji, która to awizacja często odbywa się w okolicznościach, które w rzeczywistości uzasadniały by zwrot listu z uwagi na brak możliwości doręczenia. Jednakże sprytny i obrotny pozwany skutecznie może unikać swojej odpowiedzialności sądowej, utrzymując dobre stosunki z doręczycielem, który będzie zwracał z odpowiednią adnotacją, najlepiej „adresat wyprowadził się 5 lat temu”. Albo: „budynek został zburzony”.

Adnotacje doręczycieli i PzO są przez sąd traktowane jako prawdy objawione, z którymi nie bardzo jest jak polemizować. Mimo że decyzje organów pocztowych mają istotny wpływ na wynik postępowania sądowego, nie przysługuje na nie zażalenie. Stąd z dużą rezerwą podchodzę do plotek, jakoby gdzieś był jakiś przekupny sędzia. Po co? Wystarczy pół litra dla listonosza i albo powód nigdy sprawy nie wygra, albo pozwany przegra, nawet się o sprawie nie dowiadując ;)

Za miesiąc – nowe zasady dziedziczenia długów wekslowych

Zmieniają się zasady dziedziczenia długów, począwszy od dłużników którzy umrą już 18 października 2015.

Dotychczas wierzyciel, któremu zmarł dłużnik, mógł liczyć na to, że spadkobiercy dłużnika wykażą się bezczynnością w przedmiocie sposobu przyjęcia spadku, odpowiadając tym samym za długi spadkowe bez ograniczeń, nawet jeśli wartość spadku jest oczywiście ujemna. Od 18 października 2015r. domyślną formą przyjęcia spadku będzie przyjęcie spadku z dobrodziejstwem inwentarza.

Przykład 1: Dłużnik wystawił weksel na 100 000 złotych. Nie posiada żadnego majątku. Spadkobiercy nie odpowiadają za dług w ogóle.

Przykład 2: Dłużnik wystawił weksel na 100 000zł. Ponadto posiadał samochód o wartości 25 000 zł. Spadkobiercy odpowiadają za dług wekslowy do wysokości 25 000 zł.

Przykład 3: Dłużnik wystawił weksel na 100 000zł. Ponadto posiadał nieruchomość o wartości 250 000 zł. Spadkobiercy odpowiadają za długi do wysokości wartości nieruchomości, czyli w tym przypadku odpowiadają za cały dług wekslowy.

Spadkobierca nadal będzie mógł przyjąć spadek wprost (z pełną odpowiedzialnością za długi) poprzez złożenie odpowiedniego oświadczenia, jednakże w praktyce sytuacje, kiedy takie przyjęcie spadku będzie uzasadnione dla spadkobiercy, będą wyjątkowe.

Dla wierzycieli oznacza to, że jeszcze bardziej trzeba będzie pomyśleć nad problemami z dochodzeniem roszczenia z weksla po śmierci wystawcy. Będzie można mniej liczyć na spadkobierców, tym samym uzasadnionym jest żądanie dodatkowych zabezpieczeń, na przykład poręczenia na wekslu, pochodzącym również z kręgu potencjalnych spadkobierców wystawcy.

Zmiany wydają się niekorzystne dla wierzycieli, w mojej ocenie niekorzystność jest tutaj tylko pozorna. Nawet przed zmianami każdy rozsądny wierzyciel powinien przewidywać, że spadkobiercy odrzucą spadek lub przyjmą go z dobrodziejstwem inwentarza i na taką okoliczność się powinien zabezpieczać. Ustanowienie w przepisach w jasny sposób, że odpowiedzialność spadkobierców za długi jest ograniczona paradoksalnie może polepszyć sytuację wierzyciela, który – wiedząc to – odpowiednio zadba o swoje interesy już na etapie wystawiania (otrzymywania) weksla.

(Na temat spraw spadkowo-wekslowych na blogu: Jak dochodzić należności od zmarłego dłużnika wekslowego, sporządzaj weksle tak, jakbyś miał jutro umrzeć).